Czy kobiety żyjące w Emiratach Arabskich są zniewolone, czy buntują się podporządkowaniu mężczyzn i czy ich życie różni się bardzo od naszego – europejskiego? O współczesnej „baśni tysiąca i jednej nocy” rozmawiamy z Aleksandrą Chrobak, autorką książki „Beduinki na Instagramie” .
Małgorzata Mueldner: Być kobietą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to pech czy jednak przywilej?
Aleksandra Chrobak: To zależy jak się pojmuje szczęście. Większość kobiet, z którymi miałam do czynienia czuło się komfortowo w swojej roli, przekonywały mnie: „Islam jest dobry, bo nie musimy pracować, cały obowiązek utrzymania domu spada na mężczyznę, nie martwimy się rachunkami czy zepsutym samochodem. Cały dzień spędzamy w domu przy rodzinie, z dziećmi – to jest szczęście, to nas zaspakaja”. Z ich punktu widzenia, więc czują się uprzywilejowane, a nie uciśnione. Tam, gdzie my mówimy o kontroli, bowiem na wszystko niemalże wymagana jest zgoda męża, one mówią o opiece. Są to jednak kobiety, które urodziły się i wychowały w takiej kulturze, inaczej otaczającą rzeczywistość będą przyjmować np. Europejki.
Wiele młodych dziewczyn nadal marzy o życiu u boku egzotycznego szejka. Czy to życie ma szansę okazać się bajką?
Może, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. Owszem, mężczyźni pochodzący z Emiratów są bardzo przystojni, zazwyczaj bardzo dobrze wykształceni i posiadają prawdziwą kindersztubę, potrafią dyskretnie adorować kobietę, ale też obsypać ją drogimi prezentami już na pierwszym spotkaniu. Dodatkowo roztaczają wokół siebie aurę władzy, emanują męskością… to jest coś, czego brakuje choćby Europejczykom, a co tak bardzo pociąga kobiety. Patrząc pod tym kontem, romans z „księciem” arabskim może więc być bajkowy – osuna kilka randek. O żyli „długo i szczęśliwie” będzie zdecydowanie trudniej i trzeba pamiętać o kilku faktach. W Emiratach Arabskich najwięcej wymaga się od pierwszej żony, ona bowiem najbardziej reprezentuje rodzinę i dlatego najlepiej, by była rodowitą Emiratką.
Kobieta spoza kręgu kulturowego, z „innego świata” może być jedynie kolejną żoną dla przyjemności. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak wszędzie i we wszystkim, i pojawiają się małżeństwa mieszane. Dotyczy to zazwyczaj sytuacji, kiedy mężczyzna np. studiował za granicą i tam poznał dziewczynę, którą zdecydował się poślubić. Znajomości nawiązane w Emiratach, w czasie egzotycznych wakacji choćby w Dubaju, raczej ślubem się nie zakończą.
Często spotykałam dziewczyny, które prezentowały swoje wdzięki w skąpych kostiumach kąpielowych, cieszyły się, że „on” przedstawia je swoim kolegom i oczywiście miały nadzieję, że na zawsze pozostaną tymi jedynymi. Nic bardziej mylnego. Emiratczyk nigdy nie potraktowałby i nie pokazał w ten sposób swoje przyszłej żony, za bardzo siebie na to szanuje. Dodatkowo islam zezwala na poligamię i nawet w najlepszym kontrakcie małżeńskim nie może być zawarty zapis zakazujący poślubienia kolejnej kobiety. Istnieje jedynie możliwość uzyskania rozwodu w wypadku pojawienia się drugiej żony. Niestety, kobiety spoza kręgu kulturowego i pozbawione wsparcia rodziny zawsze uzyskają rozwód na gorszych warunkach niż rodowita Emiratka.
Pisze pani, że Emiraty Arabskie w ciągu zaledwie kilku dekad pokonały drogę od namiotów na pustyni do imponujących drapaczy chmur i trudno się z tym nie zgodzić. Czy światopogląd mieszkańców nie pokrywa jednak nadal pustynny kurz?
Światopogląd rzeczywiście ewoluuje wolniej, ale to nie znaczy, że nic się nie zmienia, i że ludzie nie są otwarci. Emiratczycy nadal pozostają bardzo konserwatywni jeśli chodzi o kwestie dotyczące rodziny, ale w ich obyczajowości widać wiele wpływów z Europy Zachodniej czy USA.
Zmienia się podejście do ubiorów, kobiety sięgają po kreacje z najsłynniejszych domów mody, a tradycyjna czerń osłaniających je abai bywa zastąpiona śmiałymi barwami. W Dubaju praktycznie nie nosi się nikabu, czyli pokazującej jedynie oczy zasłony na twarz, można zobaczyć też kolorowe chusty okrywające głowę. Dziewczyny farbują włosy na blond, starają się wyrazić swój charakter i podkreślić kobiece kształty.
Ale nadal jest to świat, w którym zwłaszcza kobiety obowiązuje wiele zakazów. Czy odmienność kulturowa może tłumaczyć współczesną formę niewolnictwa?
O współczesnym niewolnictwie można rzeczywiście mówić w kontekście zatrudnianych gosposi domowych i o tym piszę w mojej książce. Same Emiratki bez kwestionowania akceptują autorytet męża i nie postrzegają siebie, jako kobiet zniewolonych.
One korzystają z praw, które są im dane i poruszają się w wytyczonych im granicach.
Jeśli mogą studiować, to studiują. Zdarzają się też oczywiście ludzkie dramaty. W książce przytaczam historię młodej dziewczyny, która chce studiować, a musi poślubić, zgodnie z rodzinną tradycją, kuzyna i mimo, że jest dziewicą (co daje jej prawo pierwszeństwa) zostać jego kolejną żoną, bowiem akurat dla niej wolnego kawalera już nie starczyło. Dziewczyna ta pochodziła z bardzo konserwatywnej rodziny o korzeniach saudyjskich. W Emiratach jest bardziej liberalnie, zwłaszcza w dużych miastach.
Mąż jednak ma prawo pobić żonę, bo jest ona niejako jego własnością?
Widziałam i takie przypadki. Wtedy na ogół ingeruje rodzina kobiety i jest możliwy rozwód. Niestety przemoc domowa w krajach muzułmańskich jest bardziej akceptowana społecznie niż w naszym kręgu kulturowym i to może oburzać, ale nie oznacza, że u nas jej nie ma. Patologia przejawiająca się w skłonności do przemocy obecna jest wszędzie, we wszystkich kulturach i na całym świecie.
Czy kobieta skryta za nikabem potrafi być w pełni szczęśliwa?
Może być szczęśliwa. Obecnie nie wszystkie kobiety noszą nikab, oczywiście im dalej na prowincję, tym więcej, natomiast w dużych miastach ta zasłona twarzy jest mniej widoczna. Trzeba jednak zrozumieć, że dla Emiratek nikab jest czymś naturalnym, jak dla nas bielizna, są do niego przyzwyczajone. Co nie oznacza, że nie poszukują momentów, kiedy mogą się odkryć, umalować, pokazać. Nikab nie zabija pragnienia poczucia piękna i seksapilu.
To, co mnie fascynuje w tych kobietach, to właśnie sposób, w jaki potrafią wyrazić siebie, mimo zasłoniętej twarzy. A osiągają to dzięki najrozmaitszym środkom, choćby makijażem oczu, przedłużonymi rzęsami, czy niesfornym kosmykiem włosów uciekającym spod chusty. Podkreślają swoją urodę piętrowymi złotymi tiarami i naszyjnikami, które ciągną do dołu ich łabędzie szyje. Muzułmańska zasłona nie oznacza wyzbycia się kobiecości.
Czy pani byłaby gotowa dla miłości ukrywać swoją twarz?
Nie. Nosiłabym abaje, ale nikabu nie. To są moje granice poświęcenia. Nie przeżyłabym też faktu, że życie męża i żony w Emiratach toczy się zupełnie innym torem. Żona pozostaje w domu bez żadnego wpływu na mężczyznę, a on nie rezygnuje z życia towarzyskiego i ma swój świat, w którym zawsze może pojawić się nowa miłość.
Za czym pani najbardziej tęskniła mieszkając w Emiratach?
Za trudnym do zdefiniowanie poczuciem swobody i wolności. Emiraty to nie jest demokratyczny kraj.
A za czym teraz pani tęskni?
Za „baśnią tysiąca i jednej nocy”. Za światem z ilustracji, za jego orientalną egzotyką, zapachami i pięknem. Za serdecznymi, nikabowymi kobietami – ich ciepłem i przyjaźnią.