Lubię samotność. Nie na bardzo długo i nie wtedy, kiedy czuję, że tracę grunt pod nogami. Ale uważam, że każdy z nas powinien jej doświadczyć chociaż raz w życiu po to choćby, żeby docenić obecność innych ludzi tuż obok. Wierzę w dobre, zbawienne działanie samotności, kiedy zaczynamy traktować najbliższych jako pewnik, kiedy zamiast wdzięczności i miłości dajemy im złość i pogardliwe „co ty tam wiesz”.
Byłam raz samotna, na dłużej. W obcym mieście, w środowisku którego nie rozumiałam i w którym czułam się kimś zbędnym. Zdarzało mi się płakać wieczorami w poduszkę, wysyłać listy przepełnione słowami tęsknoty i odliczać dni do powrotu do domu. Taka samotność uświadomiła mi, jak ważne jest dla mnie miejsce, w którym wyrosłam i ludzie, którzy mnie otaczali – mój dom, moi rodzice, przyjaciele, mój pokój, który bez względu na życiowe zawirowania czekał na mnie i chyba dalej czeka.
Z tej nowej, samotnej perspektywy, perfekcjonizm i solidność mojego taty przestawały być denerwującym czepialstwem. Z kieliszkiem wina i rozrzewnieniem wspominałam jego troskę i chęć powiedzenia mi o „wszystkim”, przekazania jakiś prostych praw, które miały, jak magiczny talizman ochronić mnie przed całym złem tego świata gdzieś tam, z dala od jego opiekuńczych ramion.
Przypominałam sobie słowa, dotyczące najbardziej prozaicznych spraw, takich jak płacenie rachunków na czas, unikanie wszelkich innych zaległości, konieczność polegania na sobie, moralny, wewnętrzny imperatyw prawdomówności i uczciwości wobec innych ludzi. Niezależnie od tego, jacy ci ludzie są i kim są. Te wszystkie zdania przestawały być tam, w samotności, zrzędzeniem, nudzeniem, prawieniem morałów i rozprawianiem o rzeczach oczywistych, a stawały wartością, którą mogę jemu, mojemu tacie zawdzięczać. Czymś, co okazywało się prawdą doświadczoną empirycznie, sprawdzoną na własnej skórze.
Nie mówcie, że samotność jest przekleństwem, bo tworzycie ją sami, siłą woli. Macie w sobie moc i możliwości, by przekuć ją w coś dobrego, pięknego i mądrego, budującego, budzącego waszą świadomość. W wartość dodatnią, która wzbogaci wasze życie. Ale możecie także, całkiem po prostu, pozwolić jej rozpanoszyć się na dobre, rządzić waszymi decyzjami, karać was złymi, negatywnymi emocjami, pogrążać w stagnacji.
Od nas zależy, jaką samotność wybierzemy. Ona jest w naszych rękach.