W pierwszej ciąży zakupy odkładaliśmy niemal do ostatniej chwili. Udało nam się sporo zaoszczędzić, ponieważ zrobiliśmy listę przedmiotów naprawdę niezbędnych, z których część otrzymaliśmy w prezencie od rodziny i znajomych.
Drugi syn urodził się 20 miesięcy po pierwszym. Już latem zastanawiałam się, czego będę potrzebowała po porodzie. Okazało się, że zdecydowaną większość rzeczy mieliśmy. Wylicytowałam jedynie paczkę ubranek dla noworodków, kupiłam nowe pieluchy tetrowe i jednorazowe na portalu aukcyjnym i byłam gotowa do wyjazdu na porodówkę.
Przy drugim dziecku jest o tyle łatwiej, że wiadomo, co naprawdę będzie nam potrzebne, a co okazało się zupełnie zbędne. Ma się też świadomość, że wiele zakupów można odłożyć w czasie, nie ma bowiem sensu gromadzić przedmiotów, które będą potrzebne dopiero w trzecim, czwartym, czy szóstym miesiącu.
Ponieważ na drugiego syna (naprawdę nawet przez chwilę nie wątpiliśmy, że może to nie być syn) zdecydowaliśmy się, kiedy pierwszy skończył rok, a rozmowy rozpoczęliśmy znacznie wcześniej, postanowiłam odkładać za małe ubranka. Pozbyłam się tylko najmniejszych. Teraz sprawdzę, czy aby na pewno sweterki będą pasowały na młodszego syna zimą, a krótkie spodenki latem, a nie odwrotnie. Jeśli się uda, to po prostu co kilka tygodni będę wyciągać nową partię ubranek, a jeśli nie, będę je sprzedawać odpowiednio do pory roku.
Po dwóch latach używania zmieniliśmy też wanienkę i było to związane najbardziej z tym, że jej czerwień nie pasowała nam ani do pokoju dziecięcego ani do łazienki, ale idealnie komponuje się w ogrodzie, więc zrobiliśmy z wanny pojemnik na skoszoną trawę. No i pozostając w temacie kolorów, znalazłam w trakcie zakupów ręcznik, którego zieleń odpowiada odcieniem dodatków w łazience, więc też kupiłam nowy i tym sposobem Mariusz nie jest wycierany używanym wcześniej przez brata.
Generalnie 99% rzeczy, które są używane przy drugim dzieckiem to rzeczy markowe – pościel, kołyska, łóżeczko, materac, zabawki, termometr, przewijak, fotelik samochodowy, chusta i różne akcesoria, którymi się posługujemy. Dlaczego są markowe? Dlatego że wcześniej należały do Marka. Uważam, że nie ma sensu wydawać pieniędzy na nowe, jeśli starym nic nie brakuje. To, co konieczne, zostało wyparzone, wysterylizowane, odświeżone, ale też bez zbędnego ciśnienia. Już teraz Marek pod naszą nieobecność wkłada bratu swój smoczek do ust, a jego kradnie i ciągnie, jakby chciał połknąć. Już teraz pyta, czy może dać Mariuszowi polizać palce wysmarowane czekoladą. Jeśli teraz pyta, to jestem pewna, że za pół roku będzie to dla nich normą. Podobnie jest zresztą z dziećmi w żłobku.
Drogie mamy w drugiej ciąży, polecam nie denerwować się tym, że nie wiecie, co kupić. Zapewne większość macie już w domu po poprzednim dziecku i dlatego wydaje się wam, że nic nie potrzebujecie. Nie wydaje wam się. Żyjemy w XXI wieku. Tak naprawdę, jak macie gdzie położyć dziecko spać, gdzie wykąpać (na początku wystarczy większa umywalka) i kilka ubranek na zmianę, to macie wszystko. Drogie mamy w drugiej ciąży! Polecam kupować zdecydowaną większość przedmiotów w kolorach unisex. Nie każdy nastawia się przecież na dwóch chłopców, jak my…
Mam tylko pewien patent na to, żeby Marek nie miał poczucia, że zabieramy mu jego rzeczy i oddajemy Mariuszowi. Odpowiednio wcześniej chowam to, co będzie mi potrzebne. Kiedy Marek już zapomni, że coś należało do niego (mijają na przykład 3 miesiące), wyciągamy z odmętów garażu, strychu lub szaf w mieszkaniu to, co wcześniej ukryliśmy i tłumaczymy, że to jest Mariusza. Tak zrobiliśmy na przykład z łóżeczkiem. Kupiliśmy nowe, duże łóżko z motywem pociągu starszemu synowi, a jego stare łóżeczko czeka aż Mariusz wyrośnie z kołyski. Dzięki temu Marek nie będzie miał wrażenia, że zabraliśmy mu jego ukochane łóżko i oddaliśmy młodszemu.
Przeczytałeś/aś? Zajrzyj na mój profil na Facebooku. Tam dzieje się więcej niż na blogu