Go to content

Wypieramy się was i złościmy, krzycząc, że do diabła z wami, że lepiej już same. I nie wyobrażamy sobie świata, bez waszego zapachu, który otula skrzętniej, niż najcieplejszy koc

Fot. iStock/shironosov

Michał…

…gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że dzięki tobie, przez blisko dwa lata, będę najszczęśliwszą istotą na ziemi, parsknęłabym śmiechem. Patrzyłam na ciebie z lekkim politowaniem, gdy mówiłeś o zdrowym rozsądku i umiarze. A potem, dziękowałam ci za to, że miałeś go na tyle dużo, że starczało dla nas obojga. Nauczyłeś mnie spokoju i głębszego oddechu, przed podjęciem każdej poważnej decyzji. Pokazałeś, że za sercem poukładanego analityka, skrywa się piękna dusza, która czytała mi fragmenty romantycznych powieści, gdy chorowałam. Dzięki tobie zrozumiałam, że siła, to nie tylko masa mięśniowa i godziny, zaliczone na siłowni. Bo podnosiłeś mnie nawet wtedy, gdy upadałam raz po raz. I później, gdy nasze drogi, okazały się jednak zbyt dalekie od siebie i przyszedł czas rozstania, podziękowałeś mi za uczucie, którym darzyłam cię każdego dnia. Zrozumiałam dzięki tobie, kim jest mężczyzna, który kocha dojrzale.

Piotrek…

… gdy koleżanka zaczęła mi insynuować romans, ze wskazaniem na ciebie, miałam ochotę postukać się w czoło. Z sarkazmem i niedowierzaniem, bo niby o czym ja miałam rozmawiać i co mogłoby mnie łączyć, z twardym a czasem wręcz, bezwzględnym w poglądach facetem. Aż któregoś dnia, okazało się, że jesteś zupełnie inny a twoja  stanowcza postawa, daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. A gdy twoje silne ramiona, zabierały mnie z jadalni i przenosiły do sypialnianego łóżka, ostatnią rzeczą o jakiej myślałam, była ucieczka i strach. Chciałam tak tkwić, krucha i bezbronna, w otoczeniu, męskiego schronienia, jakie mi dawałeś. I nawet gdy już pod koniec tego, co było ” nami”  się kłóciliśmy, nigdy mnie o nic nie obwiniłeś i zawsze z honorem, brałeś winę na siebie. Albo z pokorą milczałeś. I cały czas powtarzałeś, żebym na siebie uważała i dbała, bo zawsze zapominam o szaliku i rękawiczkach. I wtedy zrozumiałam, czym jest miłość z zasadami.

Karol…

… czasem odnosiłam wrażenie, że będąc z tobą, ciągle gdzieś pędzę. I nie tylko wtedy, gdy biegliśmy przez park w gorącym deszczu, a ty przystawałeś co chwilę, mówiąc, że jestem niezwykłym zjawiskiem. I robiłeś mi, miliony zdjęć. Co chwilę słyszałam, że  prawdziwe uczucie, to niczym nie ograniczona wolność i odpowiednia szczypta obłędu. A tego nam, nie brakowało. I choć denerwowało mnie, twoje ciągłe roztrzepanie i  chaos, jaki wprowadził się pod nasz dach wraz z tobą, to wszystko i tak mijało, z każdym kolejnym dźwiękiem gitary. Gdy po raz kolejny, śpiewałeś pod moim oknem, że nikt tylko ja. I kiedy mówiłeś, że gdy jesteś ze mną, to już nie boisz się miłości. I choć nasz związek był burzliwy i rozstawaliśmy się tak głośno, że słyszało nas pół osiedla, dziś już wiem. Dzięki tobie wiem, jak to jest kochać jak wariat.

Łukasz…

… sprawiłeś, że uwierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia. I do ostatniego tchnienia, bo rozdzielić, mogła nas tylko śmierć. Każdy dzień z tobą, odkrywał coś nowego i zaskakującego. Dowiadywałam się dzień po dniu, o twojej delikatności, która zawsze idealnie była połączona, z niesamowitą siłą. I wiarą, która nie dawała czarnym chmurom, większych szans. I ta mądrość, doświadczonego człowieka, któremu czas, pomalował skronie szronem. I wigor, młodego mężczyzny, jakim przecież byłeś, zarówno w byciu tatą, jak i mężem, przyjacielem, kumplem z baru i kochankiem, poznanym letnim wieczorem. Patrzyłam na ciebie, jak w jednej chwili, jesteś odpowiedzialną głową rodziny, która dwoi się i troi, żeby jego najbliższym, niczego nie brakowało. A w kolejnych minutach, zamieniasz się w bezradnego chłopca, który nie bardzo odróżnia podkoszulki swoich dzieci i gotów jest myśleć, że to skaza na jego ojcostwie. I ten romantyzm, który wyskakiwał nagle zza drzwi, wraz z uśmiechniętym kurierem z poczty kwiatowej. I chmurnym buntownikiem bywałeś, gdy nie wracałeś na noc i pijany do słuchawki, krzyczałeś mi, że masz dość. I oddychałam ze spokojem, bo wiedziałam, że to jednak prawda. To, że można kochać najmocniej. I prawdziwie, póki śmierć nas nie rozłączy.

Roman…

…pierwszy i przez wiele lat, jedyny mężczyzna w życiu dziewczyny. Fundament, wszystkich mądrych słów i czynów. Ktoś, kto swoją postawą, daje wskazówki i pozwala, zawsze mądrze wybrać. Niezłomny i odważny, bo wiesz, że pójdzie za tobą, nawet w najbardziej straszny mrok. Ryzykując własne życie, nigdy nie zostawi cię samej i nie pozwoli, innym krzywdzić. Patrzysz na niego, dorastasz w jego ochronnym cieniu i marzysz, żeby los podarował ci takiego samego faceta. Tego, dla którego zawsze i przez resztę życia, będziesz tą jedyną. Najważniejszą, najpiękniejszą, mądrą i dobrą. Idealną i wartą wszystkiego. Tą, która od urodzenia i po wszelki czas, ma specjalne miejsce, w jego sercu. A tak, może kochać tylko ojciec. I cieszę się, że mogę patrzeć na miłość bezwarunkową. I absolutną, bo w pełni oddaną.
Mężczyźni. Niby gruboskórni, niby silni jak stal, nie do zdarcia i złamania. Wypieramy się was i złościmy, krzycząc, że do diabła z wami, że lepiej już samej. Ale gdy oglądamy się wstecz i patrzymy w przyszłość, to wszędzie was widzimy. Dobrych, mądrych, potrafiących nas okiełznać, umiejętnie kochać i chronić, gdy pakujemy się w kolejne kłopoty. I nie wyobrażamy sobie świata, bez ich zapachu, który otula skrzętniej, niż najcieplejszy koc. Dlatego dziś i każdego dnia, wszystkiego pięknego w dniu waszego święta, drodzy Panowie.
Wdzięczna kobieta