„Mamo, dlaczego K. mówi, że wszystkich Muzułmanów należy wytłuc? Tak powiedział mu tata” mówi mój 9-letni syn.
Zatyka mnie. Ale znam tatę K. Gdy spotykamy się prywatnie (przy okazji różnych uroczystości, które obchodzą dzieci) prawie zawsze kończy się na dyskusjach społeczno-politycznych. To znaczy on w tym kierunku „ciągnie” wszystkie tematy.
Wychodzę ledwo ciepła, bo poziom złości ojca K. na życie: milion procent.
Mam ochotę powiedzieć synowi, że K. gada głupoty, bo jego ojciec jest debilem. Potem myślę, że jeśli to powiem – nie będę się niczym różnić od ojca K. Nienawiść, to jest nienawiść niezależnie od tego, w którą skierowana jest stronę. „Myślę, że tata K. tak mówi, bo się boi”.
Od wczoraj czytam wiadomości w internecie, przeglądam portale internetowe. W komentarzach pod artykułami o zamachach w Paryżu – mnóstwo nienawiści. „Muzułmanie współczują Francji? To jakiś żart! 27 procent z nich popiera ataki ISIS”, „Jestem wdzięczna, że żyje w PIS-owskiej Polsce, imigranci to gówno i nie chcę ich w naszym kraju”.
Poziom niewiedzy jest porażający, ale z niewiedzy bierze się nienawiść czy strach, prawda?
O atakach w Paryżu dowiedziałam się siedząc na babskiej imprezie. Kilkanaście wspaniałych kobiet, które poznałam na jednym z forum. Przyjaźnimy się od lat. W styczniu, tuż po zamachach na redakcję Charlie Hebdo, byłyśmy w Paryżu. Wyjazd zaplanowałyśmy dużo wcześniej. Dyskutowałyśmy: „lecieć – nie lecieć? „. Kilka zrezygnowało – większość jednak poleciała.
Mieszkałyśmy wtedy blisko koszernego supermarketu „Hyper Cacher” przy Porte de Vincennes, gdzie doszło do strzelaniny 8 stycznia. Pełno kwiatów, zdjęcia ofiar, tłumy ludzi, wojsko.
Za każdym razem, gdy mijałyśmy ten sklep miałyśmy ciarki. Za każdym razem, gdy mijałyśmy większą grupę mężczyzn o śniadej karnacji miałyśmy ciarki. W naszym hotelu oddychałyśmy z ulgą.
Żadna z nas nie jest rasistką, daleko nam do ksenofobii – ten lęk, to był instynkt. W jakimś sensie był naturalny, ale czy słuszny? Nie.
Gdy miałam 18 lat przez kilka miesięcy mieszkałam w muzułmańskiej rodzinie. W Londynie opiekowałam się synkiem lekarzy z Syrii. Na początku byłam przestraszona. Dziewczyna z kraju, gdzie tak rzadko widzimy inność trafia do domu ludzi o innej kulturze. „Mamo, oni kilka razy przebierają się w dziwne ubrania, modlą się bijąc rękami o ziemię, klęczą” zwierzałam się mamie przez telefon. Po kilku tygodniach polubiłam ich, byłam w ich domu bezpieczna i szczęśliwa, poznałam ich tradycję – przestałam się bać.
Żyjemy w kraju gdzie wszystko co inne, jest podejrzane. Dziś są to Muzułmanie. „Mamy” powód – choć każdy wykształcony człowiek wie, że uchodźcy uciekają przed prześladowaniem i większość Muzułmanów nie popiera działań ISIS. Jutro to znów będzie in vitro, geje, czy cokolwiek innego. „Mądrość to czasem banie się, a jednocześnie pogłębianie swojej wiedzy, która pozwala się nie bać inności” mawia moja przyjaciółka, filozof.
Gdybyśmy wszyscy się tego trzymali – nie byłoby tyle nienawiści. I durnych komentarzy w necie. Na ten czy inny temat.
Drogi Tato K. i inni mu podobni – zastanówcie się czego uczycie dzieci. Głupotą, ksenofobią, brakiem otwartości naprawdę nie należy się chwalić. I nie należy nią zarażać innych.