Na święta patrzymy w różny sposób. Dla niektórych to bardzo trudny czas, w którym konfrontują się z brakiem, tęsknotą, samotnością. Dla innych to okazja, by wzmocnić więzy, poczuć na głębszym poziomie miłość i bliskość, wypowiedzieć ważne słowa. Dla mnie święta są od paru lat tym wszystkim na przemian, ale także przypominają mi o upływającym czasie. Przecieram oczy ze zdumienia, że minął kolejny rok i kolejny. Jest tylko czas, który pozostał.
Tak właśnie myślę o życiu. Jako o czasie, który mogę odliczyć Wigiliami. Ile jeszcze razy siądziemy do stołu razem? Kogo za chwilę zabraknie, czyje krzesło będzie boleśnie puste, kogo będziemy wspominać? Jakie będą te wspomnienia? Wychodzę czasami na zewnątrz siebie i staje się oczami narratora mojego życia. Myślę o tym jak wiele mamy i jak to nam umyka w zachłanności na więcej.
A przecież wystarczy mieć zdrowie i żyć. Można popatrzeć dziś na swoje święta w podobny sposób, masz/nie masz: dzieci, męża, rodziców, rodzinę – darowane chwile razem – nie marnuj ich. Popatrz na nich wszystkich, ułomnych, niedoskonałych ludzi, którzy stworzyli z Tobą rodzinę i zauważ tę OBECNOŚĆ. W takim składzie możecie nie zasiąść do stołu za rok, los nie kieruje się logiką.
Czesław Miłosz w „Piosence o końcu świata” pisze:
„Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już”
Dodałabym: Dopóki mamy z kim podzielić się opłatkiem.
Życzę Wam Obecności w te piękne święta.