Go to content

Witam w kraju, w którym publicznie wydaje się głuche przyzwolenie na to, żebyś była katowana, gwałcona i poniżana

Fot. iStock/Alexander-Cherepanov

Jeśli mąż cię napie*dala dobrze trafiłaś. Witam w kraju, gdzie rząd daje głuche przyzwolenie na to, żebyś była katowana, maltretowana i gwałcona. Witam w kraju, gdzie nikt ci nie pomoże, żadna instytucja nie wyciągnie ciebie ręki, nie powie: „chodź damy ci schronienie, pomożemy”. Co to, to nie.

Witam w kraju, gdzie za 500 zł rodzić będziesz dzieci z kolejnych gwałtów, bo twój mąż oprawca wyczuł w tym dobry interes. Pracować nie musisz, on może cię ukrywać w domu, panować trochę nad sobą, jak w ciąży jesteś i tyle. Czwórka dzieci za 2000 złotych, żona posiniaczona nie ma do kogo pójść, a pieniądze i tak są. Żyć nie umierać.

Witam w kraju, w którym twierdzi się, że 95% kobiet, które zostają ofiarami przemocy to zbyt wąski zakres pomocy udzielanej przez instytucje. W tym kraju absurdów, może gdyby kobiety jako ofiary wyrabiały 150% normy, ktoś by zwrócił na nie uwagę, w końcu przodowniczki, byłoby się czym chwalić i na zewnątrz mówić, jakie to państwo wspaniałomyślne wpadło na pomysł pomocy kobiecej.

Ale nie, w tym kraju uważa się, że 5% mężczyzn doświadczających przemocy to istotny powód do tego, żeby nie pomagać w ogóle. Żeby odmówić każdej jednej kobiecie i jej dzieciom schronienia, bezpieczeństwa i poczucia, że chociaż komuś na nich zależy, że chociaż jedna osoba nie uważa jej za szmatę, dziwkę i nic nie warty pomiot, który nie zasługuje na to, by chodzić po tym świecie. A jedyne, na co zasługuje, to na kopniaka w brzuch, na głowę rozbitą o ścianę, czy kuchenną szafkę.

Witam w kraju, gdzie odmawia się dotacji dla działającej przez 22 lata Fundacji Centrum Praw Kobiet, która wsparła setki, jeśli nie tysiące kobiet, które dziś żyją normalnie, choć z piętnem ofiary przemocy.

Witam w kraju, gdzie odmawia się dotacji dla „Niebieskiej linii” – cholernego telefonu, którego numer wetknęła w rękę policjantka pewnej skatowanej kobiecie, która miała odwagę policję wezwać, ale już przy mężu mówiła, że spadła ze schodów. Numer, pod który mogła zadzwonić każda jedna kobieta, każde dziecko, każdy sąsiad. KAŻDY – kto był świadkiem przemocy i kto stał się jej ofiarą. Dziś telefon milczy. A ona oddycha z ulgą, kiedy on wychodzi do pracy zamykając drzwi na klucz… Kilka godzin spokoju. Kilka godzin ciszy. Może dzień, dwa, dopóki znowu coś go nie wyprowadzi z równowagi. Dopóki jej nie zabije, bo ona nie raz czuła, że to już koniec…

Witam w kraju, gdzie odmawia się dotacji dla schroniska dla kobiet, które przyjmowało każdą zranioną duszę, każdą poniżoną i upokorzoną kobietę. Każdą, która wstydziła się tego, na co pozwoliła swojemu oprawcy, ale która patrząc w oczy swojego przerażonego dziecka ten raz zebrała w sobie siły i uciekła. Uciekła do miejsca, które dawało jej schronienie, dawało pomoc, gdzie mogła porozmawiać ze specjalistami i dzięki temu zrozumieć, że to jak wygląda jej życie, to nie jest jej wina.

Witam w kraju, gdzie wydaje się 900 milionów złotych na reformę edukacji, która nic nie zmienia, nie wprowadza nic nowego do edukacji dzieci, a rząd szukając oszczędności po kolei odcina finansowe kupony tam, gdzie nikt nie wyjdzie na ulicę, gdzie nikt głośno nie powie: „Nie zgadzam się. Mój mąż katuje mnie do 10 lat”. Bo ofiary milczą. Ofiary nie staną twarzą twarz ze swoimi oprawcami pod sejmem, nie przygotują transparentów, nie rozłożą parasolek. One zamknięte w czterech ścianach swojego koszmaru często nawet nie wiedzą, że ktokolwiek chce im pomóc, że są miejsca, gdzie znajdą zrozumienie i wsparcie.

Witam w kraju, w którym każdego dnia dwa tysiące kobiet jest bitych, maltretowanych. Gdzie sprawcy gwałtów wychodzą na wolność, bo spódniczka była za krótka, a kolczyki zbyt długie i tak naprawdę ofiara sama sobie jest winna. W kraju, gdzie ojciec w domowym zaciszu dziecięcej sypialni przez sześć lat gwałci swoją córkę, a dla własnej rozrywki skacze po głowie jej matki. Dzisiaj już nie mają gdzie pójść. Nie mogą zadzwonić błagając, by ktoś je uratował, by ktokolwiek wyrwał je z piekła.

Witam w kraju, w którym wydaje się środki na badanie tragedii sprzed siedmiu lat, pieniądze na badanie sytuacji tych, którym nic już życia nie zwróci, a odwraca się od tych, którzy jeszcze żyją. Odwraca się w milczeniu od tych kobiet, które leżąc na zimnej podłodze swojej kuchni chcą umrzeć, marzą o tym, żeby zadany im cios był już tym ostatnim, bo już nie mają siły, bo już nie wierzą, że cokolwiek są warte.

Witam w kraju, w którym miłosierdziem i miłością do bliźniego rządzą pieniądze. Gdzie dla opasłych brzuchów chciwych księży znajdują się środku na budowę kolejnych świątyń, a którzy w swoich konfesjonałach wypytują chłopców, jak się onanizują, a ten, który gwałcił dziewczynkę wywożąc z dala od rodziców nadal udziela komunii.

Witam w kraju, w którym chce się zmusić kobiety do rodzenia dzieci z gwałtu, w którym chce się ograniczyć im prawa, a jeśli one protestują, to uderza się w najsłabszych, w najbardziej poszkodowanych, w te kobiety, o które nikt nie dba, których nikt nie zauważa, od posiniaczonych twarzy których każdy odwraca wzrok.

I w końcu witam w kraju, w którym mężczyźni mogą zastraszać, bić, poniżać. W kraju, w którym mogą topić swoją żonę w wannie, a synem tłuc o ścianę. W kraju, gdzie córkę można wykorzystać seksualnie, bo jak się okazuje, nikt jej nie pomoże! Tak, mężczyźni w naszym kraju mogą wszystko. Rząd odmawiając pomocy ofiarom daje przyzwolenie oprawcom.