To były czasy, kiedy papieżem został Polak, kiedy patriarchalny model rodziny był silnie zakorzeniony. W końcu nasi dziadkowie pamiętali wojnę a nasi ojcowie za chwilę mieli walczyć o wolność dla Polski. I jak, ktoś taki jak ja mógł się czuć? Tłumaczyć, że mężczyźni to dla mnie autorytet, dlatego tak dla mnie są ważni? Kiedy tu nie o autorytet chodziło, ale zwykłe pożądanie, zainteresowanie chłopakami wcale nie po to, by ich podziwiać (choć pewnie w niektórych przypadkach to też), oni zwyczajnie po ludzku mnie pociągali.
Tylko pamiętaj, to nie był czas, kiedy uważano to za ludzkie. Pederaście, pedały – to były najczęstsze określenia, jakie padały pod adresem gejów, więc także i moim. Nikt nie dawał zgody na szczęście kosztem „normalności”.
Urodziłem się w typowej polskiej rodzinie, w niedużym mieście pod Poznaniem. Miałem dwie starsze siostry, kiedyś jedna z nich spytała, czy to przez nie taki jestem. – Jaki? – spytałem i ona wtedy zaczęła przypominać jak mnie ubierały w swoje sukienki, jak bawiły się, że jestem ich dzieckiem, pewnie nierzadko córką. Nie wypowiadały słowa pedał, homoseksualista. Nie przechodziło im to przez gardło.
Byłem normalnym chłopakiem, jeśli o to chcesz spytać. Może niekoniecznie chciałem grać w piłkę, wolałem z dziewczynami posiedzieć na trzepaku osiedlowym, ale mistrzostwa świata w piłce nożnej przeżywałem z innymi, na jednym telewizorze u sąsiadów oglądaliśmy wspólnie.
Kiedy moi koledzy zaczęli zwracać uwagę na dziewczyny, ja zacząłem zwracać na nich uwagę. Przychodzi taki moment, kiedy wiesz, że ty jakoś inaczej czujesz, kiedy twoje pierwsze próby własnej seksualności wywołane są raczej obrazem nauczyciela wuefu, niż pani od polskiego.
Dzisiaj jakoś mi łatwiej o tym mówić, ale wtedy… Masz poczucie kompletnej odmienności, tego, że coś jest z tobą nie tak…
Byliśmy mocno katolicką rodziną. Tylko raz powiedziałem przy spowiedzi, że mam nieczyste myśli z chłopcami. Usłyszałem, że będę smażyć się w piekle, że jestem chory i opętany przez diabła… Uciekłem wtedy z kościoła i nigdy właściwie do niego nie wróciłem. Śniły mi się koszmary. Wiesz, ile razy gotowałem się w piekielnym kotle? A nad nim stali moi rodzice, ksiądz, nauczyciel od wuefu… To nie są miłe wspomnienia. Poczucie kompletnego osamotnienia, próba odrzucenia własnej tożsamości, odmienności. Wtedy wiedziałem jedno, że jestem inny i że nie jest to normalne. Kiedyś przy okazji jakiś imienin wujka usłyszałem o akcji „Hiacynt”. Wiesz, co to było? To wtedy generał Kiszczak kazał spisać wszystkich gejów, bo podobno mieli większe skłonności do popełniania przestępstw, mówiono o różowych teczkach. „Dobrze tym pedałom, nigdy nie wiadomo, co im do łba przyjdzie, lepiej mieć tych zboczeńców pod kontrolą” – mówił wujek przy stole, a ja chciałem zapaść się pod ziemię. W głowie huczało „zboczeniec”. Miałem 16 lat i chciałem nie żyć.
Miałem koleżankę, właściwie przyjaciółkę. Magdę. To z nią zacząłem się umawiać. Chciałem zapomnieć kim jestem. Miałem nadzieję, że to przejściowe, że może tylko mi się wydaje. Najgorsze było, że nie miałem z kim o tym porozmawiać. Ksiądz kompletnie pozbawił mnie nadziei na to, że ktoś może mnie zrozumieć. Uznałem, że to nieprawda, że tylko mi się coś ubzdurało i że czas wziąć się w garść… Z udawanym przejęciem oglądem z chłopakami z klasy „świerszczyki” podbierane ojcom, ale i tak moją uwagę przyciągały nagie torsy czasami pozujących tam facetów, tych kobiet właściwie nie pamiętam. Za to ekscytację kolegów… owszem.
Z Magdą chodziliśmy za rękę, czasami się całowaliśmy, ale najwięcej czasu spędzaliśmy na rozmowach. Mogliśmy przegadać całą noc, znaliśmy się od wielu lat, chodziliśmy razem do podstawówki, a mieszkaliśmy klatkę obok. Nasze mamy często w kolejkach stały razem. Mówiono, że piękna z nas para szturchając się znacząco w ramię.
Uczyłem się, chodziłem z Magdą, odciąłem się od chłopaków, kumpli. Wolałem zostać w domu, niż wyjść na wspólną imprezę. To Magda pierwsza zapytała: „Czy ja się tobie podobam?”. Mówiłem, że z seksem chcę poczekać do ślubu i naprawdę szczerze w to wierzyłem. Dzisiaj wiem, że sobie to wmówiłem, że tak chciałem wyprzeć pożądanie, brak ochoty na seks z kobietą. Byłem bezpieczny z tym swoim postanowieniem. Chroniony.
Rozstaliśmy się z Magdą tuż przed maturą. To wtedy zostałem sam jak palec. Osiemnastolatek wykluczony z towarzystwa, bo zawsze gdzieś z boku, bo stroniący od imprez, no i bez dziewczyny. Zamknąłem się w sobie i we własnym świecie. Szkoła, dom, nauka. Gdybym mógł, udawałbym, że nie istnieję, że mnie nie ma. To ja: odmieniec, zboczeniec, choć przecież nic złego nie zrobiłem… To był trudny czas. Nienawidziłem siebie za to kim jestem. Nienawidziłem za to, że byłem za słaby, by z tym walczyć, że nie umiałem tego w sobie zakopać, pozbyć się.
Dostałem się na studia, na poznańską politechnikę. Wyjechałem na wakacje, sam, z plecakiem w góry. Rodzicom powiedziałem, że jadę z kolegami, no i z Magdą, nie wiedzieli, że się rozstaliśmy. To tam, w schronisku poznałem Marka… Był cztery lata starszy ode mnie. To wtedy dowiedziałem się, że nie jestem jedyny taki na świecie… Spędziliśmy razem dwa tygodnie. A do domu wróciłem odmieniony.
Studia to czas Wałęsy, przemian w Polsce i przemian we mnie. Jakoś tak symbolicznie wszystko razem się złożyło. Na studiach poznałem Piotrka, i innych „takich, jak ja”. Byli tacy, co się w ogóle nie kryli. Ja byłem w tej grupie, która się nie wychylała. Czy brakowało im odwagi? Chyba raczej ciągle we mnie gdzieś głęboko tkwiło poczucie winy i wizja ognia piekielnego. Byłem na ślubie jednego z moich kolegów, geja. Dziś ma dwie córki, jedna z nich cztery lata temu spytała go: „Tato, jesteś gejem?”. Dopiero wtedy odszedł od żony. Zadzwonił do mnie i płakał jak dziecko… Ma fajny kontakt z córkami, zakochał się szczęśliwie. Żona nigdy nie zapytała, powiedziała mu: „Gdybym wiedziała, nie miałabym do ciebie tyle żalu i pretensji. Teraz wszystko rozumiem”.
A ilu jest jeszcze takich, którzy żyją w ukryciu, którzy mają rodziny, dzieci. Pamiętam, jak zobaczyłem w telewizji pierwszy raz Roberta Biedronia… Wychodziliśmy z podziemia, do którego na wiele lat zostaliśmy zepchnięci.
Zerwałem kontakt z rodzicami na wiele lat. Wysyłałem kartki na święta, czasami dzwoniłem do mamy. To bolało najbardziej, ten brak akceptacji. Z jedną z sióstr mam dobry kontakt, z jej dziećmi i mężem. Mieszkają za granicą, to poszerza horyzonty, nie ogranicza. „Brat, tu jest pełno takich jak ty” – powiedziała mi kiedyś. Śmiejemy się do dziś z tego… Taka rodzinna anegdota.
Gdybym urodził się teraz? Dorastał w tych czasach? Cieszę się, że homoseksualność stała się tematem rozmów, a nie tylko agresji i szyderstw. Już nikt publicznie nie powie: zboczeńcy, pedały, choć wiadomo, że nadal wielu jest takich, co tak myśli. Ale to nie oni dochodzą do głosu. Na zjeździe ogólniaka spotkałem się z Magdą. „Wiedziałam” – powiedziała mi wtedy i dodała, że miała straszny żal, że jej nie powiedziałem. „Byliśmy przyjaciółmi, miałam nadzieję, że mi zaufasz, przecież czułam, że coś skrywasz, że coś w tobie siedzi głęboko”. Mamy świetny kontakt teraz. Wpadam do niej czasami na obiad, zapraszamy się na imprezy. Ma fajnego męża i syna, który będzie zdawał maturę.
Czy byłem szczęśliwy? Trudno mówić o szczęściu, gdy musisz oszukiwać nawet samego siebie, najbliższych. Kiedy patrzysz w lustro i nie wiesz czy w odbiciu jesteś ty – czy jakiś poparaniec, bo tak mówi ci cały świat. A ja nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić, chciałem tylko żyć – tak zwyczajnie. I to mnie najbardziej niszczyło.
W latach 70-tych XX wieku w Polsce homoseksualność, co podkreślano w naukowych publikacjach, traktowana była w kategorii dewiacji, podkreślano jej pejoratywne znaczenie pisząc o zboczeniu lub poruszając temat homoseksualności tylko w kontekście chorób przenoszonych drogą płciową.
Pisano, że homoseksualność jest najbardziej rozpowszechnionym zboczeniem płciowym o charakterze nerwicowym.* Dopiero w 1990 roku homoseksualność usunięto z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Zaburzeń Psychicznych. Niestety w Polsce nadal pojawia się wiele homofobicznych treści, a temat homoseksualności traktowany jest marginalnie i często ma negatywne zabarwienie.
Niestety to w jaki sposób społeczeństwo reaguje na homoseksualność w dużej mierze wpływa na to jakie życie wiodą osoby LGB. Presja, konieczność „ukrywania się”, zachowywania ostrożności w kontaktach z heteroseksualistami wpływa na ich zdrowie i szczęście, a nawet trwałość homoseksualnych związków i samą seksualność. Według badań, przeżywanie swojej seksualności przez gejów zależy od takich czynników jak: wzrost akceptacji społecznej dla istnienia odmiennych orientacji seksualnych, zmiana podejścia do tradycyjnych ról płciowych bądź rozwiązań prawnych stosowanych w niektórych państwach. Zdrowie psychiczne czy osobiste szczęście geja, lesbijki czy osoby biseksualnej staje się więc nie tylko ich prywatną i intymną sferą życia – w dużej mierze pozostaje w rękach większości heteroseksualnej, która w wielu przypadkach nie chce lub nie potrafi pozwolić im na zwykłe, ludzkie szczęście.
Dużo się zmieniło? Z pewnością – wiele znanych osób ujawniło swoją orientację seksualną, by pomóc innym uporać się ze swoją „odmiennością”. Homoseksualność przestała być tabu, co nie znaczy, że została społecznie zaakceptowana. Może dlatego, że nadal tak mało o niej wiemy…
*”LGB zdrowie psychiczne i seksualne”, pod red. naukową Roberta Kowalczyka, Remigiusza Jarosława Tritta, Zbigniewa Lwa-Starowicza, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2016.