Go to content

Weszła do sklepu po zakupy. O czym myślała? Na pewno nie o tym, że za chwilę przyjdzie jej walczyć o życie. Cuda się jednak zdarzają

Arch. prywatne

Kuba przysyła SMS-y: „Ciociu zrób coś, żeby mama wróciła”.

Nic nie zapowiadało tej tragedii. Dzień, jak co dzień. Karina z dziećmi wyszła do lekarza, bo najmłodsze miało katar. W drodze powrotnej zaszła do sklepu, jak każda z nas – czegoś w domu brakowało. Tyle, że ona już z tego sklepu nie wyszła… Szybko robiła zakupy, bo dzieci z jej bratem czekały na nią przed sklepem. Młoda, piękna, kochająca męża i swoich trzech synach. Uśmiechająca się do świata i ludzi, bo w końcu była szczęśliwa. Miała wszystko to, o czym marzyła – dzieci, miłość, rodzinę.

O czym tego dnia myślała? Pewnie martwiła się o zdrowie pięciomiesięcznego Aleksa, choć pocieszała się, że katar to nic takiego. Może zastanawiała się, jakie sandały na lato kupić trzyletniemu Antkowi. Co zrobić na obiad? Kiedy zadzwoni mąż, który pracuje za granicą. A może z czułością myślała o swoim nastolatku –  Kubie, który choć jak każdy nastolatek sprawia jakieś kłopoty, to jednak dumna była z niego. Może nie zdążyła mu tego powiedzieć?

A może chciała zadzwonić do siostry. Starszej o sześć lat Kasi. Pokłóciły się jakiś czas temu, ale jak to siostry – zdążyły się pogodzić, tylko się nie widziały od kilku tygodni. Pewnie pomyślała, że musi do niej zadzwonić i się spotkać koniecznie.

I ta głowa trochę jej nie dawała spokoju, bo znowu bolała od rana. Ale najważniejsze, że poszła do lekarza. Pewnie to przemęczenie – jak mówiła Kasia. Wymioty to może od migreny, tylko te omdlenia… Rodzina uparta, więc poszła przez ich gadanie się zbadać. Ale już jutro tomograf, to wszystko się wyjaśni… Nie ma co siać paniki.

Upadła nagle. Nie wiedziała, co się stało. Nie widziała, że ludzie się zbiegli, że ktoś zaczął krzyczeć, ktoś wybiegł ze sklepu w popłochu. Nie zdawała sobie sprawy, że leży w kałuży krwi, a jej głowa puchnie do niewyobrażalnych rozmiarów… Karetka. Nie wiedziała, że pękł tętniak, którego nosiła w głowie.

Tych trzech operacji, które przeszła nie pamięta. Jakieś strzępy głosów do niej docierały, jakieś światło przed oczami. Ale nie mogła się skupić. Coś się pojawiało i znikało. Docierał czasami do niej płacz dzieci, stłumione słowa: „Wróć do nas, czekamy na ciebie”, „Mamo, nie odchodź, przepraszam”, „Kochanie, nie możesz nas zostawić”, „Mamo, obudź się”.

Ale nie mogła się obudzić, chociaż lekarze trzykrotnie próbowali wybudzić ją ze śpiączki. Orzekli śmierć pnia mózgu. Spytali rodzinę o decyzję… To nigdy nie jest proste. Pogrzebać nadzieję, pożegnać kogoś, kogo kochamy, kto jest najważniejszy w naszym życiu, a pustki po nim, wiemy, że nie da się zapełnić.

„To cud”, „To cud” – usłyszała. Nie wiedziała, o co chodzi. Kompletnie. Gdzie jest, co się stało, kim są ludzie wokół niej. Poruszenie, chaos jakiś. Nie mogła nadążyć za tym, co się dzieje. Nie mogła mówić, nie mogła się ruszać. Mogła tylko wodzić oczami po obcych jej ludziach, miejscu, rzeczach.

Powoli docierało do niej, że stało się coś złego, że miała wypadek. Nic nie pamięta. Nic. Nie może tego powiedzieć, nie wie jak się nazywa, skąd pochodzi. Ci ludzie wiedzą.

Płacze, płacze kiedy widzi w drzwiach mężczyznę, którego zna! Wie, jak ma na imię, poznaje go, choć nie potrafi powiązać z nim niczego. Wchodzi z obcą kobietą. To podobno jej siostra, a on jest siostry mężem. Nic nie rozumie. Jaka siostra?

Przychodzą jakieś dzieci. Ten kilkulatek płacze, tuli się do niej, mówi „mamo”. Dlaczego? Ona jest jego mamą? Tłumaczą jej, co się stało, dlaczego jest w szpitalu, mówią, że kilka miesięcy była w śpiączce, że już się z nią żegnali.

Chciałaby znowu zasnąć, odpocząć. Chciałaby zrozumieć, zmusić swój mózg do wysiłku, żeby zacząć mówić, ruszać się, a przede wszystkim zrozumieć, przypomnieć sobie.

Pewnego dnia przyjeżdża siostra, a może to mama, znajoma? Mówi, że jest siostrą. Ok. Zabierają ją do ośrodka. Już nie będzie w szpitalu, będzie w miejscu, gdzie jej pomogą, gdzie pomagają wielu ludziom.

Mijają tygodnie, a ona w końcu może mówić. Może w się w końcu porozumieć, powiedzieć: „Zabierz swojego syna”, gdy dziś już pięcioletni Antek chłopiec siedzi jej na kolanach i krzyczy: „Nie wyjdę stąd bez mamy, ja chcę być z mamą”. „To twój syn” – słyszy. Aha, mój syn, no tak… Płacze, bo czuje się taka głupia, taka bezsilna i bezbronna. Widzi te oczy wyczekujące, głaska najmłodsze dziecko po główce, gdy do niej podchodzi. Ma już półtora roku. On jej też nie pamięta, miał pięć miesięcy, kiedy zniknęła z jego życia najważniejsza osoba – mama.

Jedyne czego chcą to, żeby wróciła. Jeden cud się zdarzył, za nim idą kolejne, powoli. Karina mówi, potrafi już sama jeść, ma władną prawą część ciała. Pamięta, jaką piosenkę grali na jej ślubie przy pierwszym tańcu, ale nie pamięta swojego męża…

Nie pamięta dzieci, a one czekają na to, by w jej oczach zobaczyć iskierkę miłości, ten przypływ naturalnej czułości, kiedy już sobie przypomni, że to one…

Tylko najstarszy Kuba, pisze do swojej cioci Kasi SMS-y: „To moja wina, może gdybym się  z mamą nie kłócił”, „Nie wytrzymam tego dłużej, zrób coś, proszę ciociu”. A Kasia walczy o siostrę jak lew. O sześć lat młodszą siostrę, która kiedy skarżyła na nią rodzicom. „Jak zabrałam ją dwa, trzy razy na wagary, to przestała” – śmieje się.

Długi czas przed nimi… Bardzo długi czas leczenia, rehabilitacji i nadziei, że mózg jest tak niezbadany i tak zaskakujący, że Karina odzyska pamięć, sprawność, wróci do swoich dzieci.

Ośrodek „Leśna Polana” w Gryficach, w którym znajduje się Karina, widział nie takie cuda, nie takie beznadziejne przypadku wypisywali dumni lekarze do domu, a rodzina płakała już tylko ze szczęścia.

Bo, żeby dzieci odzyskały mamę, Kasia siostrę, a mąż żonę – potrzeba dużo pieniędzy. Już kilka cudów się wydarzyło w ich życiu… Czas na kolejny. Cud ludzkiej dobroci.


Dla Kariny na rehabilitację i pobyt w ośrodku zbierane są środki na siepomaga.pl. Chcesz wpłacić? Kliknij TUTAJ. Nie możesz, podaj dalej tę historię.

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne

Arch. prywatne