„Mój numer i wiadomości na fb zapewne były zablokowane by przypadkiem żadna nie przyszła, gdy siedziałeś przy swojej ukochanej i mówiłeś, jak bardzo ją kochasz. Przychodziłeś, robiłeś nadzieję, doładowywałeś mnie nadzieją ze może jednak mimo przeciwności powinnam walczyć o ciebie. I wiem. Niczego nie obiecywałeś mi, a ja w sumie niczego też nie oczekiwałam. Wiedziałam, jak wygląda twoje życie, ale to mówił rozum.”
Chciałam się z Tobą spotkać, tak po prostu. Miałam wrażenie że ostatnim razem coś zostało niedopowiedziane między nami.
Od naszego spotkania Minęło 1.5 roku. Wiele razy zastanawiałam się co robisz w danej chwili albo czy może czasami przez ułamek sekundy pomyślisz o mnie. Wiele razy mówiłeś, że kogoś takiego jak ja się nie zapomina, więc może poświęciłeś mi w swoich 24 godzinach choć jedną sekundę.
Obiecałam sobie, że jeszcze Cię spotkam. Po 17 miesiącach spotkaliśmy się ponownie. Co czułam? Tamte emocje, które towarzyszyły mi kiedyś. Chciałam oczyścić atmosferę między nami. Cel był jeden : zamknąć rozdział i przekonać się, czy dobrze zrobiłam kończąc relację. To miało być tylko jedno spotkanie-pierwsze i ostatnie. Niczego nie planowałam, nie miałam jakichkolwiek zamiarów się do Ciebie zbliżać, wywoływać emocje itp. Życie jest tak przewrotne, że napisało własny scenariusz. Scenariusz, którego się nie spodziewałam.
Gdy przeszły mi emocje po tym spotkaniu poczułam, że chce jeszcze raz się spotkać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wchodzę w wir, który jak na morzu, im jest się go bliżej, wciąga coraz bardziej i bardziej. Doskonale pamiętam tamten dzień, w którym zrozumiałam że Cię chcę. Że się w tobie zakochałam…. A może inaczej… Przyznałam się przed samą sobą, że byłam zakochana już od dawna…
Od tej pory popłynęłam tak mocno, że nie wiedziałam co się dzieje ze mną. Świat stał się piękny. Od tej chwili naprawdę wiedziałam czego chce, moim priorytetem było sprawić, byś po prostu był.
Każdy dzień i noc była postrzegana przez pryzmat twojej osoby. Wspólnym rozmowom nie było końca. Nie sądziłam, że tak bardzo wejdziesz w moją podświadomość. Każde spotkanie wciągało jak narkotyk. Gdy tylko jego działanie się osłabiało, za każdym razem
sprawiałeś, że jego działanie było jeszcze bardziej odczuwalne. To tak jakby zastosować największą ilość. Stałeś się narkotykiem, który uzależniał tak bardzo, że sprawił iż chciałam go więcej ale… Więcej niż dostałam już nie mogłam mieć.
A jednak chciałam więcej. Nie było dnia, nocy bym o Tobie nie myślała. Utwory które lubiliśmy razem słuchać, miejsca, nie pomagały mi się uwolnić od tego błędnego koła. Chcieć to nie zawsze móc. Zaczęłam robić wszystko byś w końcu zrozumiał, że Cię chce. Były prezenty, powroty do wspólnych dobrych chwil, zaskakiwanie, komplementowanie, uwodzenie, rozśmieszanie, wspieranie, pokazywanie ze jesteś ważny ale widać to dla ciebie za mało.
Dużo przeciwności mi stawiałeś : wiadomość o tym że wyjeżdżasz a później o tym że chcesz się zaręczyć, ślub, dziecko a wreszcie słowa, że nie poświęciłbyś nic co teraz masz, by być ze mną.
Bardzo długo się zbierałam w sobie, by w końcu zrozumieć, że nasza relacja nigdy nie stanie się realna.
Zawsze spotykaliśmy się po kryjomu by nikt się nie dowiedział. I muszę się przyznać, że w sumie początkowo pasowało mi to. Byłam wdzięczna za to, że mogę spędzić troszkę czasu sama z tobą. Zastanawiam się tylko, komu byłam wdzięczna. Tobie czy sobie samej? Na każde spotkanie się cieszyłam. Gdy wiedziałam, że przyjdziesz na konkretną godzinę, już godzinę wcześniej byłam happy. Mój numer i wiadomości na fb zapewne były zablokowane by przypadkiem żadna nie przyszła, gdy siedziałeś przy swojej ukochanej i mówiłeś, jak bardzo ją kochasz. Przychodziłeś, robiłeś nadzieję, doładowywałeś mnie nadzieją ze może jednak mimo przeciwności powinnam walczyć o ciebie. I wiem. Niczego nie obiecywałeś mi, a ja w sumie niczego też nie oczekiwałam. Wiedziałam, jak wygląda twoje życie, ale to mówił rozum.
Serce mówiło co innego. Tak więc po spotkaniach znowu ten sam scenariusz: tysiąc myśli na minutę, nieprzespane noce, huśtawka emocji. Radość, że w ogóle jesteś i smutek, że znowu wracasz do „swojego życia”. Nie byłeś tego świadomy, a ja nie chcę, byś odebrał to jako atak. Za każdą godzinę twoją poświęconą dla mnie dziękuję, bo nie musiałeś. Po spotkaniach, przez kilka dni, a niekiedy kilkanaście, miałam zero kontaktu ze światem zewnętrznym, a w głowie tylko Ty. Było to uczucie niesamowite. Nie wiem, czy jesteś świadomy tego stanu. Przyspieszony oddech, drżące ręce, ucisk w sercu a czas jakby stał w miejscu. Ten stan jest wspaniały dopóki tworzą go pozytywne zdarzenia. W pewnym momencie zaczęło mi to przeszkadzać ale tylko dlatego, bo docierały do mnie fakty. Zaczęłam słuchać rozumu a nie serca.
W końcu zrozumiałam, że już tak nie chcę. Ten stan mnie pogrąża i jak ten wir, ciągnie na dno – emocjonalne dno. W tej chwili mogłabym się pięknie ubrać, umalować, wyjść na miasto i mieć wielu wielbicieli, albo mogłabym chociaż wkręcić się w jednego z facetów, których poznałam, a którzy ciągle czekają na mnie i szukają z mojej strony chociaż jednego gestu. Wszystko to mogłabym zrobić ,ale to nic nie zmieni. To tylko słaby zapychacz czasu. Każdy z nich jest przegrany, a wiesz dlaczego? Bo w każdym z nich szukałam Ciebie ale nie znalazłam.
Nawet sam nie potrafiłeś nazwać tego, co się między nami zdarzyło. Łatwiej jest ci nie określić tego, niż bawić się w emocjonalne zabawy. Jest ci wygodnie mieć mnie i ją. Czujesz się przez to doceniony, tylko powinieneś się zastanowić kto bardziej sprawia, że taki jesteś.
Myślę, że po prostu jesteś osobą, która nie potrafi się zdecydować. Boisz się zmian, boisz się podjąć decyzję bo możesz dużo stracić ale jestem przekonana, że nawet chwilę nie pomyślałeś, że możesz zyskać więcej niż stracić. Ja też kiedyś taka byłam i w zasadzie powinnam Ci podziękować, bo dzięki Tobie od niedawna uwolniłam się od tej niedecyzyjności. Powinieneś tylko zastanowić się nad sobą, bo przez swoją niedecyzyjność straciłeś więcej, niż mogłeś mieć.