Jeśli jesteś naturalnym opiekunem, ludzie często powierzają ci swoje sekrety, nawet jeśli dobrze cię nie znają. Posiadasz zespół cech, które sprawiają, że łatwo ci zaufać. Znajomi mówią, że u ciebie czują się jak w domu. Bezpiecznie. Tobie to schlebia, przyjmujesz to. Aż przychodzi moment, kiedy czujesz, że nie sprawia ci to już radości. Nic dziwnego, dałeś tak wiele innym, że nie zostało już wiele dla ciebie. A jednak nie potrafisz przestać…
Dlaczego niektórzy ludzie muszą stale „naprawiać innych”
Bo pomaganie innym ludziom może stać się uzależniające. Może się nam obsesyjnie wydawać, że jedynym sposobem na pokazanie swojej miłości (również sobie) jest pochylenie się nad problemami innych. Możesz wpaść w pułapkę pomagania i przejmować na siebie obowiązki bliskiej osoby, możesz spłacać jej długi i pożyczać jej pieniądze, możesz swatać ją kilkanaście razy, bo czuje się samotna i całkowicie zapomnieć o sobie.
A wdzięczność ludzi, których rzekomo „naprawiamy”, przekonuje nas, że postępujemy słusznie. Będziesz stale „męczennikiem”, będziesz obsesyjnie analizować, jak każdy twój wybór może wpłynąć na twoich bliskich. A dzieje się tak dlatego, że w tej niezdrowej wersji opieki, nasze rozumienie miłości zostało wypaczone. Miłość czy przyjaźń wyglądają dla nas jak nieustanny ciąg poświęcenia.
Czasami miłość wymaga od nas zainwestowania naszej energii i czasu w ukojenie czyjegoś bólu. Ale nie w 100 procentach czasu. Zdrowy „opiekun” nie tylko zaspokaja potrzeby innych, ale także dba o swoje własne.
Dziel się swoimi talentami i zasobami. Hojnie poświęcaj innym swój czas i uwagę. Ale nie możesz wylać magicznego płynu na rany każdej osoby chodzącej po planecie. To nie jest twój obowiązek. Zaufaj, że nie musisz dać całego siebie „wszystkim”, by zyskać ich uznanie i zaufanie.
Na podstawie: tinybuddha.com