Jesteśmy różni. I nie chodzi tylko o kolor włosów, oczu czy skóry. Ani o to, że mamy inne gusta i orientacje seksualne. Jesteśmy różni, bo nasze charaktery są odmienne. Inaczej postrzegamy te same sprawy, inaczej interpretujemy pewne wydarzenia, mamy odmienne zdania w wielu kwestiach. I nie ma w tym niczego złego, do momentu, gdy szanujemy drugiego człowieka. Nie narzucamy, nie wymagamy na siłę, nie włazimy w cudze życie z buciorami, usiłując je „naprawiać”. Choć nikt, nas o to nie prosił. Niestety jest pewien typ ludzi, których nie określę jedną nazwą, nie zaszufladkuję pod żadnym hasłem. Za to ostrzegę, żebyście po spotkaniu kogoś takiego, zrobili tylko jedno. Nogi za pas i uciekajcie. Lepszego rozwiązania i tak nie znajdziecie.
Spotykasz ich wszędzie. To ci, którzy są dla ciebie mili w pracy, ale tylko do czasu, gdy trzymasz przysłowiowy paluszek prosto. Jeśli tylko cię lekko zachwieje, kiedy leciutko go skrzywisz na inną stronę i to bez pytania, zaczyna się cyrk. Okazuję się bowiem, że już nie do końca jesteś taki fajny, jak jeszcze przed chwilą byłeś. Bo skoro masz inne zdanie albo nie daj Boże, lubisz koleżankę, o której się nasłuchałeś, że masz ją omijać szerokim łukiem, to twój początek końca. Bo jesteś naprawdę w porządku, ale tylko wtedy, gdy pozwalasz sobie wejść na głowę. Gdy przytakujesz, zanadto się nie wychylasz, wysłuchujesz ciągłych żali i pretensji. I oczywiście, pod żadnym pozorem tego, nie skrytykujesz! Nie możesz za żadne skarby wyrazić swojej opinii. Nawet łagodnie i nawet wtedy, gdy masz absolutną rację, a twoje słowa mogłyby zwyczajnie pomóc. Bo usłyszysz, że jesteś niesprawiedliwy, knujesz za plecami i kompletnie nie rozumiesz rozpaczy, z jaką zmaga się opisywany przeze mnie przypadek. Dodam tylko, że niestety beznadziejny.
Możecie mieć nawet wspólnych znajomych, razem wychodzić, spotykać się i uwielbiać. Niestety, jeśli coś zaczyna zgrzytać, nie możesz się nie mieszać. Bo zostaniesz oskarżony o brak lojalności i powód depresji oraz załamania. Tak, przez ciebie to wszystko, niewdzięczny przyjacielu, który śmiesz wyrażać swoje opinie. Bądź po ludzku, nie mieszaj się w nie swoje konflikty. Zresztą, jeśli nawet jakimś cudem uda ci się wymiksować z danej sprawy, to nigdy nie do końca. Bo będziesz nękany setkami wiadomości, telefonami pełnymi łez i pretensji. Usłyszysz, że bardzo zawiodłeś, że zraniłeś i rozczarowałeś. I oczywiście możesz się zrehabilitować, jeśli tylko przeprosisz. Nie masz za co? Zawsze jest za co, ten typ tak ma, że zawsze coś znajdzie. I nie myśl sobie, że te przeprosiny wystarczą. Trzeba będzie się długo kajać, przyznawać do błędów, których nie popełniłeś, znosić wytykanie i wypominanie. Kara za „krzywy palec” zawsze jest długa. I cholernie uciążliwa.
To grupa ludzi, którym nie można zarzucić zbyt wiele. W zasadzie, na pierwszy rzut oka, to nawet nic. Są przecież mili, przyjaźnie nastawieni, uczynni. Potrafią wesprzeć, dodać otuchy, stworzyć pozory dobrego kumpla. Ba! Oni są nawet bardzo mądrzy. Wygłaszają wzniosłe teorie, tablice na Facebooku mają pełną wszelakich życiowych mądrości. Karmią cię nimi, pokazują, że rozumieją, że wiedzą, że znają temat. Najczęściej niestety sami się do nich nie stosują, za to wymagania mają jak stąd na Alaskę. Kreują się na ludzi, którymi nie są i nigdy nie będą, bo nie pozwala im na to zbyt wybujała duma i egoistyczna miłość, do samych siebie. Każdą inną niż ich opinię, odbierają jako atak. Zrobią aferę stulecia z niczego, rozdmuchają do rangi sprawy państwowej, a potem koncertowo wywiną kota ogonem. Jak? Robiąc z siebie cierpiętnika i ofiarę, a z ciebie zbrodniarza, który złamał im serce. Zszargał nerwy i po stokroć pogwałcił wszelkie zasady. Zwłaszcza te, których oni nawet nie dostrzegają. Usłyszysz, że tyle dostałeś, tyle dla ciebie zrobili, tak cię zawsze bronili i stali murem, a ty się teraz TAK odwdzięczasz. Bo szczerość i pokora, to pojęcia im obce. Ale nie martw się, od ciebie będą tego notorycznie wymagać i żądać.
Czy na taki typ ludzi, jest jakaś rada? Lepiej ich omijać niż się nad tym zastanawiać. Bo choćbyście się starali, nie wiem jak, to sobie z nimi nie poradzicie. Są jak bagno, wciągają i otumaniają. Jak gęsta mgła, w której można się tylko zagubić i zatracić samego siebie. Doprowadzają do szewskiej pasji i nerwowego obłędu. Tylko po to, żeby potem za plecami powiedzieć o nas, że nic nie jesteśmy warci, że potrafimy tylko brać i się wymądrzać. Ani słowa o tym, że sami stwarzają takie sytuacje, swoimi wiecznymi żalami i poczuciem tego, że są pępkiem świata.
Nie próbuj z nimi walczyć ani dyskutować, to typ, gdzie to zawsze jego jest na wierzchu. Gdzie tylko on, może mieć gorszy dzień, a ty zawsze musisz to zrozumieć. Gdzie słowo „przepraszam, zawiniłem” ma działać tylko tak, że to ty masz być tym, który schyla głowę. Nie ma opcji, że wina leży po obu stronach. On nigdy nie jest niczemu winny. Jest zawsze tylko źle odbierany, nieuczciwie krytykowany, krzywdzony i tłamszony. Nierozumiany i zostawiany sam, ze swoim problemem. Najczęściej tym, który sobie ubzdurał, wymyślił i wyolbrzymił. A jeśli kłamie, to tylko dla czyjegoś dobra. A potem szczerze się dziwi, że tego nie rozumiesz. Masz takich znajomych? Ja już nie. I tobie też to polecam. To w zasadzie jedyne rozwiązanie.
On i tak, nie będzie się tym długo przejmował, bo gdy tylko się zorientuje, że nawiałeś, zrobi to co zwykle. Poszuka kolejnej ofiary.