Do lata zostało jeszcze trochę czasu, ale my, kobiety już teraz z nieufnością patrzymy na swoje odbicia w lustrze. Niby wszystko jest ok, nie powinnyśmy narzekać, ale gdyby tak tej oponki z brzucha dało się pozbyć, ujędrnić pośladki no i może jeszcze łydki… Tak, mogłybyśmy być szczuplejsze!
Więc co robimy? Od razu, jeszcze tego samego dnia, gdy krytycznie oceniłyśmy figurę stawiamy twarde postanowienie…
Od dziś ćwiczę i jestem na diecie!
Naprawdę? – zapytał twój partner, a ty przez chwilę miałaś go ochotę udusić. No tak, naprawdę, choć trudno w to uwierzyć, bo to już kolejne zobowiązanie, które co wiosnę kłębi się w głowie. Cel – sylwetka ze snów. Sposób realizacji – ten co zawsze. I tu jest pies pogrzebany, bo przyznasz sama że skoro po raz kolejny obiecujesz sobie to samo, to znaczy że wcześniejsze starania nie przyniosły wymarzonego efektu. Zrób więc uczciwie rachunek sumienia i na spokojne pomyśl co do tej pory szło nie tak, skoro ZNOWU musisz zacząć ćwiczyć i jeść sałatę zamiast ulubionego schabowego.
Lista grzechów ciężkich, za które twoja figura nie da ci rozgrzeszenia:
Kochasz “lekkie” przekąski miłością szaleńca
Wieczorem siedzisz na kanapie, z zadowoleniem sumując jakie pokusy na talerzu udało ci się ominąć i ile kalorii nie trafiło do twoich boczków. To genialne założenie udało się osiągnąć pomijając śniadanie lub kolację, bo przecież z głodu nie umrzesz, jeśli wrzucisz na ruszt “lekkie, zdrowe przekąski”. Za to głód z braku pełnowartościowego posiłku zmusza cię do wrzucenia czegoś “lajt” nie zawsze niskokalorycznego, co bywa zdradliwe z powodu mało “lajtowego”składu. Następnie z dumą siadasz wieczorem do książki podjadając ze spokojnym sumieniem suszoną żurawinę lub chipsy z bananów. Zdrowo? Może i zdrowo, ale bardzo kalorycznie ponieważ w 100 gramach suszonego jabłka jest 238 kcal, w rodzynkach 300 kcal, pestkach dyni 556 kcal, a w słoneczniku 561 kcal… To ile kalorii naprawdę dziś zjadłaś?
Cześć, to ja, słomiany zapał!
Jeśli właśnie wzdrygnęłaś się na brzmienie tego określenia, to oznacza że rzeczywiście masz z tym problem. Jednego dnia zrywasz się jak oparzona z kanapy, chcą ekspresowej rewolucji w życiu i jeszcze szybszych zmian jakie miałyby po niej nastąpić a drugiego myślisz – ”dieta? No jasne, od następnego poniedziałku”! Mimo początkowego zapału i wyjątkowo ambitnych planów wypracowania sześciopaku na brzuchu, kończysz na czteropaku piwa, który na pocieszenie wypijasz na spółkę z facetem, podczas oglądania meczu. Przecież jakby nie patrzeć, sport to zdrowie a on kocha cię taką jaką jesteś. Tyle że chyba nie dla niego chciałaś zmienić tryb życia, prawda? Więc żeby było ci łatwiej, poproś partnera o wsparcie, niech dopinguje cię każdego dnia do zrobienia czegoś dla siebie. Odpowiednio zmotywowana i pod czujnym okiem współtowarzysza niedoli łatwiej będzie wytrwać w postanowieniu. Załóż sobie cele do których będziesz dochodzić stopniowo i ciesz się z drobnych sukcesów.
Nie licz, że “cudowne” środki załatwią robotę za ciebie!
Porzuć złudne myśli, że pomysł na pas zakładany na kończyny który sam odwali za ciebie robotę zmuszając mięśnie do pracy, to klucz do sukcesu. Ile ja już widziałam tych pasów smętnie wiszących na swoich właścicielkach. Szkoda pieniędzy, tym bardziej że to nawet na ozdobę do klubu techno się nie nada. Suplementacja może być pomocna, na rynku dostępne są środki pomagające likwidować tkankę tłuszczową. Mogą one wpłynąć pozytywnie na twoje nastawienie do działania, nie licz natomiast że spalą tłuszcz bez twojego udziału. Te specyfiki działają tylko w połączeniu z ćwiczeniami, które zredukują tkankę tłuszczową. Musisz naprawdę zacząć ćwiczyć, realnie zejść z kanapy. Kluby fitness proponują szeroką ofertę zajęć, więc wybierzesz coś odpowiedniego dla siebie, nawet jeśli nie masz zbyt wielkiego doświadczenia z aktywnością fizyczną.
Albo dieta albo ćwiczenia? Każdy niepełny wybór będzie zły
Najczęściej w ciągu dnia brak nam czasu na dopięcie codziennego grafiku. A gdzie tu jeszcze wcisnąć ćwiczenia, skoro wszędzie biegniemy z językiem do kolan? W dodatku trzeba się przebrać, poświęcić odpowiedni czas na aktywność fizyczną i do tego ogarnąć się po, czyli przy dobrych wiatrach godzina jest w plecy. Decydujesz się więc na dietę, bo ile to czasu porwać sałatkę i dodać pomidorki. Jest szybciej, mniej męcząco i jeszcze w głowie rodzi się myśl że robimy coś dobrego dla figury jak i zdrowia.
Tylko miej świadomość że rzeczywiście, zdrowe odżywianie jest istotne ale nie doprowadzi do spektakularnego efektu. Będziesz szczuplejsza, ale o ładnie zarysowanych mięśniach nie masz co marzyć. Dietetycy twierdzą że aby skutecznie tracić na wadze i popracować nad kondycją organizmu, należy przestrzegać następujących proporcji: 60% dieta, 30% ćwiczenia i 10% suplementacja.
Jeśli natomiast idziesz w stronę ćwiczeń bez narzucenia diety, też nie licz na szybki sukces. Nie spalisz boczków nawet intensywnymi ćwiczeniami, jeśli nadal będziesz dostarczała organizmowi ciężkie paliwo. Po prostu będziesz na bieżąco spalać kalorie jednak nie ruszysz głębiej schowanego tłuszczyku, który organizm sobie zatrzymał na gorsze czasy. Zapomnij tym bardziej o opcji “ćwiczenia dla hardkorów”, bo nie będzie to dla ciebie ani zdrowe, ani motywujące, ani tym bardzie osiągalne. Nie staniesz się Chodakowską w ciągu weekendu, więc mierz siły na zamiary i pomyśl, że sukces, na który trzeba solennie zapracować, smakuje lepiej niż coś podanego na tacy.
Bądź dla siebie sprawiedliwym sędzią
Nie narzucaj na siebie planów nie do zrealizowania, przecież żaden początkujący biegacz nie porywa się na dystans maratonu. Bądź uczciwa wobec siebie, jeśli podjęłaś już zobowiązanie walki o lepszą figurę. Nie pozwalaj sobie na małe grzeszki, ale nawet jeśli coś pójdzie nie tak, nie zadręczaj się, puść to w niepamięć. Nie ma nic bardziej demotywującego niż rozpamiętywanie potknięć, a na końcu konkluzja, że cholera, znów się nie uda i nawet nie chce ci się bardziej postarać.
A przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie, czy rzeczywiście potrzebujesz takich zmian? Bo jeśli wprowadzasz dietę i ćwiczenia z kwaśną miną, bo robisz to z musu dla partnera czy sąsiadki z bloku, daj sobie spokój. Tylko głębokie przekonanie, że potrzebujesz takiego działania pchnie cię w kierunku realizacji. A wtedy słomiany zapał, źle dobrane ćwiczenia czy nieprzestrzeganie diety przestaną być czynnikami, na które złożysz odpowiedzialność za kolejne niepowodzenie.