Go to content

Kosmetyki z arszenikiem i smarowanie twarzy smalcem… Urodowe triki naszych babek

Fot. iStock / Klubovy

Od starożytności kobiety troszczyły się o piękny wygląd na miarę ówczesnych możliwości. Wykorzystywały dostępne naturalne produkty, by zadbać o stan włosów i skóry, zatuszować niedoskonałości i podkreślić piękno wg obowiązujących w tamtym czasie kanonów urody. Już Kleopatra była znana z zamiłowania do regularnych kąpieli w kozim mleku, więc te proste zabiegi musiały przynosić dobre rezultaty. 

W zgodzie z naturą dbano o urodę przez wiele stuleci. Do czasu, gdy nadszedł czas na masową produkcję fabrycznych kosmetyków, które powoli trafiały pod dachy wielu kobiet. Zdecydowanie ich receptury i skuteczność różniły się od tego, co współczesne kobiety znajdują w swoich kosmetykach do zadań specjalnych.

Czy wiesz, czym dysponowały nasze prababki i babki?

Rtęć w natarciu

Przed półwieczem była ona rozpowszechnionym składnikiem wielu produktów kosmetycznych. Kobiety, które stosowały np. puder z tym składnikiem, skarżyły się na problemy skórne takie jak wysuszanie się i łuszczenie. Nasze babki nie wiedziały o tym, że związki rtęci, których jony wiążą się z białkami, upośledzają funkcjonowanie tkanek i narządów, a także wpływają na powstawanie zmian zwyrodnieniowych w ośrodkowym układzie nerwowym. Opary rtęci mogą przedostawać się przez skórę czy płuca do organizmu, wyrządzając w nim szkody.

Arszenik we włosach

Włosy to duma nie jednej kobiety. Dziś mamy do dyspozycji przeróżne szampony, maseczki, odżywki, olejki, które dbają o kondycję czupryny. Nasze babki również sięgały po szampony do włosów, które czasem miewały dość osobliwy skład. Np. preparaty do likwidowania siwego odcienia we włosach zawierały zabójczą truciznę — arszenik (tlenek arsenu). Jego duże stężenie może być bardzo niebezpieczne dla zdrowia, ponieważ arsen wiąże się z czerwonymi krwinkami, oraz wnika do organów wewnętrznych. Co prawda w ludzkim organizmie są naturalne śladowe ilości arsenu, ale wchłaniamy więcej tego związku, toksyczność z czasem rośnie. W efekcie uszkadzamy centralny układu nerwowy, układu pokarmowy i oddechowy, przy okazji sprzyjając rozwojowi nowotworów, zwłaszcza skóry, płuc i wątroby.

Tłuste pokarmy na suche włosy

Innym sposobem na pielęgnację, szczególnie włosów suchych, było ich ponad trzytygodniowe niemycie i jedzenie tłustych potraw. To miało natłuścić włosy, podobnie jak wcieranie w skórę głowy oliwy z oliwek.

Czerwień koszenilowa na ustach

Już nasz babki korzystały z barwników, o których pochodzeniu lepiej nie rozmyślać. Czerwień koszenilowa, czyli naturalny barwnik pozyskiwany z mszycy o nazwie koszenila z Ameryki Południowej i Centralnej, nie jest uznawany za substancję szkodliwą, jednak u osób wrażliwych może powodować astmę, nadpobudliwość i reakcje alergiczne. Barwnik stosowany do dziś w kosmetyce może również negatywnie wpływać na płodność, stan wątroby czy nerek.

Fot. iStock / CSA-Printstock

Fot. iStock / CSA-Printstock

Woda i ocet na potliwość

Jeśli kobieta miała kłopot z nadmierną potliwością i niemiłym zapachem ciała, polecano jej codzienne kąpiele w wodzie z octem. Dla lepszego efektu należało praktykować to dwa-trzy razy dziennie.

Smalec na twarz

Posiadaczki suchej skóry mogły radzić sobie z tym problemem w dość oryginalny sposób. Wystarczyło przecierać twarz czystym, świeżym smalcem. Po przetarciu należało usunąć tłuszcz z twarzy, a następnie przemyć skórę naparem ze ślazu lub siemienia lnianego.

Śnieg zamiast kremu przeciwzmarszczkowego

Aby utrzymać jędrność skóry, zalecano zbieranie świeżego śniegu lub lodu, owijania tych bryłek w czystą chusteczkę lub inny materiał i przykładanie kawałek po kawałku, do twarzy. Zabieg należało powtarzać kilkakrotnie, uważając by nie odmrozić sobie twarzy. Na szczęście, kiedyś środowisko było mniej zanieczyszczone jak dziś i bezpieczniej było stosować specyfiki wprost od natury.

Gorący wosk na rzęsach

Ta metoda miała na celu stworzyć wrażenie gęstszych, sztucznych rzęs wokół oczu. Aby rozjaśnić spojrzenie, zakrapiano do oczu cytrynę lub napar z trującej belladonny.

Fot. iStock / Greg Cooksey

Fot. iStock / Greg Cooksey

Wyciąg ze skóry młodych zwierząt

Miał na celu zniwelować zmarszczki i odmłodzić twarz kobiety. Ten cenny wyciąg z komórek skórnych, miał posiadać skład identyczny z żywotnymi składnikami zawartymi w skórze młodej, zdrowej dziewczyny. Grzechem było nie skorzystać!

Ale żeby nie było tego złego…

Sięgano po zupełnie bezpieczne, naturalne środki prosto z grządek przydomowych i pól. Znane były maseczki z siemienia lnianego, ogórka oraz wielu innych warzyw czy owoców. Bywało, że zamiast tracić czas na obkładanie twarzy specyfikami, po prostu przecinano warzywa w pół i masowano nimi twarz, np. rzepą czy surowymi ziemniakami. Stosowano także chętnie olejek różany, który po dziś dzień, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych metod, nadal cieszy się powodzeniem.


źródło: kobieta.wp.plkobieta.onet.pl