Nie należę do osób, które mówią, że żyją w celibacie, nie piją, nie palą, a gdy światło zgaśnie i nikt nie patrzy zaczynają rozrabiać. Nie był to prosty związek, nie było momentu rozpędu i pierwszych randek. Od razu stanęliśmy na skrzyżowaniu i musieliśmy podjąć decyzję, co dalej. – opowiada kucharz, Tomasz Jakubiak, który dziesięć miesięcy temu został ojcem.
Klaudia Kierzkowska: Szybko zacząłeś zarabiać pieniądze na gotowaniu?
Tomasz Jakubiak: W gastronomi zacząłem pracować w wieku 16 lat, a mając 18 lat, kiedy wyprowadziłem się z domu, zacząłem utrzymywać się sam. Pracowałem w kilku miejscach jednocześnie i w gastronomii udawało mi się zarabiać więcej niż rodzicom. Poważniejsze pieniądze pojawiły się w momencie rozwoju telewizyjnego. Największe bum miało miejsce jakoś w 2013 roku. Od kiedy zaistniałem w mediach, moje życie wywróciło się do góry nogami. Ten, który mówi, że media nie pomagają, jest kłamczuszkiem. Nie tylko zacząłem zarabiać o wiele większe pieniądze, ale i życie codzienne stało się łatwiejsze. Media pomagają zarówno w rozwoju kulinarnym, jak i w życiu codziennym. Mam to szczęście, że od 10 lat prowadzę program, w którym mam bezpośredni kontakt z producentem i rolnikiem.
Dowiaduję się bardzo wielu ciekawych rzeczy, z którymi niejeden kucharz nie miał styczności. Niestety w restauracji, w życiu codziennym, nie mamy zbyt dużo czasu, żeby dowiadywać się przykładowo w jakich warunkach powstaje ser. Prowadzenie programu nie dość, że jest dla mnie przygodą życia, to umożliwia zdobycie naprawdę dużej wiedzy.
O jedzeniu potrafisz opowiadać godzinami. Skąd w Tobie taka pasja do gotowania?
Gotowanie jest powietrzem, którym oddycham, dlatego z taką łatwością mogę o nim opowiadać. Pierwsze zapisy na VHS dowodzą, że stałem się miłośnikiem gotowania już w wieku 8 lat. Ponadto w kamienicy, w której mieszkałem z rodzicami, Magda Gessler otworzyła swoją pierwszą restaurację w Polsce. Było to jedno z lepszych miejsc w kraju,
gdzie mogłem zobaczyć, jak przyrządza się jagnięcinę czy homary, a nie mielonego czy schabowego. Godzinami siedziałem na parapecie i podglądałem jak kucharze wyczarowują prawdziwe kulinarne dzieła sztuki. Szczerze, to tak 2-3 lata temu odkryłem, że to nie jest tak, że ja kocham gotować. Przyłapałem się na tym, że ja uwielbiam karmić i dawać szczęście swoim bliskim, przyjaciołom, znajomym.
Gotowaniem opowiadam o swoich podróżach, o tym co zobaczyłem i jakie nowe smaki poznałem. Jednak dla siebie samego nigdy nic nie ugotowałem, nawet wody na herbatę.
To co Ty jesz gdy zostajesz sam?
Gdy jestem sam i pracuję, zdarza mi się nawet dwa dni nic nie jeść. Piję tylko wodę. Jeżeli już jestem naprawdę głodny to albo jadę do znajomych do restauracji, albo po prostu zamawiam jedzenie. Polacy marnują zastraszające ilości jedzenia, wyrzucają produkty, nie wykorzystują resztek.
Żyjesz zgodnie z zasadami zero waste?
Wykorzystuję wszystko w 100 proc. i jestem niesamowicie wkurzony, bo rzecz o której marzyłem, stanęła na drodze religii, którą poruszam się w kuchni. Pojawił się niesamowity zgrzyt. Co mam na myśli? Lodówkę! Marzyłem o wielkiej, amerykańskiej, przeogromnej lodówce, do której włożę pół świni. Jebitna, dwudrzwiowa lodówka, dla pięcioosobowej rodziny. Kupiłem! Mam! I pojawił się problem, gotuję zero waste i lodówka jest niemalże pusta. Kupuję puszki i trzymam je w lodówce, żeby ją zapełnić.
Nienawidzę marnowania żywności, niezależnie od tego czy jest to ruch ogólnoświatowy, zero waste, czy jakkolwiek by tego nie nazwał. W domu zostałem nauczony, że kombinuje się na różne sposoby, przerabia jedzenie, ale nie wyrzuca. Hasło zero waste, nie potrzebne mi było do tego, żeby taką religię przyjąć i w taki sposób zacząć żyć.
Nie tak dawno stworzyłeś nowy związek. To była miłość od pierwszego wejrzenia, czy musiałeś do niej dojrzeć?
Z mamą mojego dziecka, Anastazją, poznaliśmy się bardzo dawno temu i ponownie spotkaliśmy bodajże w październiku 2019. Popełniłem wtedy straszną rzecz, bo zdradziłem swoją poprzednią partnerkę. Po upojnej nocy okazało się, że Anastazja jest w ciąży. Nasz synek ma teraz 10 miesięcy, a my spotykamy się ze sobą zaledwie kilka miesięcy dłużej. Oczywiście wstyd mi za to co zrobiłem, ale koniec końców jest mega. Jesteśmy cudowną parą, mającą cudownego syna. Widocznie tak miało być. Nie należę do osób, które mówią, że żyją w celibacie, nie piją, nie palą, a gdy światło zgaśnie i nikt nie patrzy zaczynają rozrabiać. Nie był to prosty związek, nie było momentu rozpędu i pierwszych randek. Od razu stanęliśmy na skrzyżowaniu i musieliśmy podjąć decyzję, co dalej. Będziemy mieli dziecko, trzeba coś zrobić, zadecydować w którą stronę pójść. Na szczęście byliśmy na tyle dorośli i dojrzali, że zasięgnęliśmy porady mojego psychologa, który podpowiedział nam, rozjaśnił pewne sprawy.
Wiele osób nie przyznaje się, że korzysta z pomocy psychologa, Ty mówisz o tym otwarcie.
To dla mnie całkowicie normalne. Człowiekowi, który z garkotłuka obierającego warzywa, staje się osobą medialną, może się w głowie przewrócić. Mój serdeczny przyjaciel Wojtek, bo tak mogę powiedzieć o swoim psychologu, postanowił nam pomóc. Terapię prowadzimy odkąd się znamy z częstotliwością tygodnia, dwóch. Każdemu powtarzam, że chodzenie do psychologa nie jest żadnym wstydem. Nie poszliśmy do psychologa dlatego, że biliśmy się po gębach i piliśmy, tylko dlatego, że mieliśmy siebie, mieliśmy mieć dziecko i chcieliśmy możliwie jak najlepiej pokierować swoim życiem. Psycholog nauczył nas poznawać siebie nawzajem, otwierać przed sobą. Dzięki temu tworzymy teraz bardzo fajny związek.
Cały czas się docieramy, bo nie ma ludzi, którzy się nie sprzeczają, ale potrafimy usiąść, porozmawiać i wyciągnąć wnioski. Odkąd zaczęliśmy być razem życie nas nie rozpieszczało,
zaczęła się pandemia, splajtowała Anastazja i ja. Zmarł mój tata, straciliśmy drugą ciążę. To był zbieg wielu niefortunnych zdarzeń. Dwadzieścia lat związku przerobiliśmy w ciągu roku.
Niedawno zostałeś ojcem, jak się czujesz w nowej roli? Masz poczucie, że dziecko wywróciło Twoje życie do góry nogami?
Zawsze pragnąłem mieć dziecko, a najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że lekarze stwierdzili, że ani ja, ani Anastazja nie będziemy nigdy mogli mieć dzieci. Zwariowałem na punkcie synka, spędzam z nim mnóstwo czasu, praktycznie się nie rozstajemy, bo niemalże wszędzie jeździmy we trójkę. Nie potrafiłbym wytrzymać bez bąbelka dłużej niż doby, dlatego zabieram ich ze sobą na plan zdjęciowy, na wszystkie podróże. To niesamowite, jak małe
dziecko potrafi mnie uspokoić. W moim życiu było mnóstwo chaosu, nieładu, a nastał totalny spokój. Płaczę ze szczęście trzymając maluszka na rękach.
Zdarza Ci się zarywać noc, bo maluszek płacze? Czy nocną opiekę pozostawiasz partnerce?
Znajomi nas za to nienawidzą, ale nasze dziecko jest samoobsługowe. W nocy obudzi się dwa razy na jedzenie i po 5 minutach już śpi. W ciągu dnia jest cały czas uśmiechnięty, płacze tylko wtedy gdy jest głodny, albo już coś naprawdę złego się dzieje. Wszyscy biorą go na ręce, a on się śmieje, nie boi. Bąbelka kładziemy na podłodze, dajemy mu klocki lub zabawki, a sami możemy zająć się rzeczami przyziemnymi lub przyjemnymi. (śmiech)
Jak wspierasz swoją partnerkę?
Wspieramy się we wszystkim, dzielimy obowiązkami. Kiedy Anastazja jest zmęczona, ja zajmuję się synkiem, a jej daję odpocząć. Dogadujemy się naprawdę świetnie.
Jesteście standardową polską rodziną? Jaki model życia u Was panuje?
Jesteśmy totalnie odczepieni od rzeczywistości i w niczym nie przypominamy standardowej, polskiej rodziny. W domu jesteśmy do pięciu, sześciu dni w miesiącu. Non stop się przemieszczamy, żyjemy w hotelach. Mieszkaliśmy już miesiąc na Teneryfie, miesiąc na Majorce. Jesteśmy non stop w podróży, jak mamy trzy dni wolnego to na pewno nie usiedzimy w domu. Pokazujemy, że się da, że dziecko niczego nie uniemożliwia. Maluch nie ma zaburzonego rytmu dnia, jeśli nie pójdzie spać o 19. Dziecko nie przeszkadza w podróżach, w lataniu samolotem. Jesteśmy typem pary korzystającej dalej z życia, biorącej z niego garściami. Synek nie zabrał nam na pewno wolności.
Jesteś przyzwoitym mężczyzną? Czym dla ciebie jest przyzwoitość?
Jeśli przyzwoitość jest cnotą zwaną wiernością, to teraz tak jest i mam nadzieję, że nic tego nie zmieni. Ale powinienem przeprosić wiele kobiet, za to co kiedyś robiłem. Wstyd mi za to. Nie mogę powiedzieć, że kiedyś byłem przyzwoitym facetem, bo miałem wiele partnerek, skakałem z kwiatka na kwiatek. Jednak zmieniłem się, zrozumiałem coś i odkąd jestem w związku z partnerką, z którą mam dziecko staram się być naprawdę przyzwoitym facetem.
Kiedy Twoja partnerka była w ciąży, mieliście wypadek samochodowy. Tamten dzień zmienił coś w Twoim życiu?
W piątym miesiącu ciąży mieliśmy niemalże śmiertelny wypadek, gościu wyjechał nam na czołówkę. Życie przewartościowało się całkowicie. Gdy wyciągasz z samochodu swoją nieprzytomną partnerkę, która pod sercem ma twoje dziecko, życie ulega drastycznej zmianie. Przestały istnieć pieniądze, problemy, spory. Mnóstwo rzeczy przestało mieć dla mnie jakąkolwiek wartość, bardzo dużo zmieniło się w mojej głowie.
Zacząłeś bardziej doceniać to co masz?
Zacząłem na maksa cieszyć się tym co mam. Byłem znany z tego, że ciężko było mi wytrzymać pod jedną kołdrą, a teraz jest zupełnie inaczej. Patrząc na inną kobietę mogę powiedzieć, że jest atrakcyjna, ale wiem, że mam przy sobie osobę, która stoi za mną murem i wychowuje mojego syna. Przewartościowało się wiele. Mamy wspólne życie, dziecko i żadne pieniądze nam tego nie dadzą.
Jakie wartości chciałbyś przekazać swojemu synowi? Czym chciałbyś, aby kierował się w życiu?
Myślałem kiedyś nad tym. Chciałbym, żeby po prostu nikogo nie krzywdził. Nie ważne czy będzie gejem, wegetarianinem czy rudy. Przeżyję wszystko, nie ma dla mnie najmniejszego problemu. Najważniejsze by nie wyrządzał krzywdy. Chcę by był szczęśliwym gościem, który daje innym szczęście i uśmiech.
Czujesz się spełnionym facetem?
Tak. Dawno skończyła mi się lista życzeń, a syn jest wisienką na torcie. Postawił kropkę nad „i”.
Program „Jakubiak rozgryza Polskę” można oglądać na kanale KUCHNIA+ oraz w serwisie CANAL+ online.