Mówią o nich „mój mały mężczyzna”. Z dumą podkreślają to ostatnie słowo, a oni z dumą je przyjmują. W końcu każdy chłopak chciałby poczuć się męski. Zwłaszcza wtedy, kiedy tego wzoru męskości ciągle poszukuje, gdy zabrakło kogoś, kto mógłby mu pokazać, co to tak naprawdę oznacza. Co zabiera nam ojciec, którego nigdy nie było? I jak jego brak wpływa na relację matki z synem?
Co piąte dziecko urodzi się w tym roku ze związku poza małżeńskiego. Coraz więcej jest także kobiet, które decydują się wychowywać potomstwo samodzielnie. Bo facet, albo nie „nadaje się” do roli ojca, albo „nie jest gotowy” na założenie rodziny.
Po co nam ojciec?
Z psychologicznego punktu widzenia dziecko ma ojca po to, by móc bezpiecznie oddzielić się od mamy. W pierwszych latach życia tworzy się bowiem między nimi wręcz symbiotyczna relacja (zacierają się granice: mama to ja, ja to mama). Tata jest więc przewodnikiem, który pozwala dziecku pewnie ruszyć w świat, odkrywać go i eksplorować. Dla chłopca jest to jednocześnie autorytet, ale też i rywal, bowiem zagraża tej wyjątkowej więzi z matką. Może on więc próbować wykluczyć ojca i nie ma się temu co dziwić. W końcu każdy chciałby mieć mamę tylko dla siebie. Ważne jest jednak, by na tym etapie (5-6 lat) dziecko uzyskało od obojga rodziców informację, że to oni tworzą związek, a ono jest ich kochanym, ale zawsze dzieckiem. To pomaga mu odnaleźć swoje miejsce w rodzinie i znosi z niego obowiązek „wspierania” mamy, jako jej partnera.
Ojciec to także dla chłopca obraz mężczyzny, czyli po części także jego samego. Kiedy go zabraknie (jest fizycznie albo psychicznie nieobecny w życiu dziecka), może zrodzić w się w nim poczucie, że on w jakiś sposób powinien go zastąpić – pełnić funkcję dorosłego mężczyzny w domu. Zdając sobie jednocześnie sprawę, że nie jest w stanie tego ciężaru udźwignąć, co godzi w jego poczucie własnej wartości. Z jednej strony postrzega siebie jako partnera mamy (czuje się za nią odpowiedzialny) a z drugiej strony wie, że jest na to za mały, że nie sprosta tej roli. Jako dorosły facet, może mieć więc problemy z samooceną i wyrobieniem sobie męskiej tożsamości. Nie będzie bowiem do końca pewien, jaki ten mężczyzna powinien w zasadzie być – tak w związku, jak i na co dzień.
Życie w diadzie
Cała ta sytuacja zaburza także sposób postrzegania swego syna przez matkę, która nieświadomie zaczyna traktować go jak pośrednika. Choć najczęściej działa to w dwie strony. Często te kobiety długo nie decydują się na wejście w kolejny związek, przez co dłużej niż inne trzymają swoich synów przy sobie. Wyjeżdżają z nimi na wakacje, chodzą razem na przyjęcia (nawet, gdy mają swoje naście lat). Mówią o nich „mój mały mężczyzna”. Z dumą podkreślając to ostatnie słowo, a oni z dumą je przyjmują. W końcu w takim wieku każdy facet, chciałby poczuć się męski. W środku są jednak rozdarci – nie chcą zostawić matki, a jednak boją się, że jeśli tego nie zrobią to coś ich ominie.
To nie tak, że te matki tego nie widzą. One podświadomie wysyłają po prostu dziecku sprzeczne komunikaty. Pytają „Dlaczego się nie ożenisz”, a zaraz potem „Co ja bez Ciebie zrobię…”. I tak trwają w tej diadzie „matka – syn”, nawzajem przeganiając swoich potencjalnych partnerów i partnerki.
Skutki poczucia winy
Taka kobieta może dodatkowo zmagać się z poczuciem winy, za to, że dziecko musiało wychowywać się bez ojca. Często stara się więc go jakoś mu zastąpić – być jednym i drugim – przez co staje się jeszcze bardziej nadopiekuńcza i ubezwłasnowalniająca. Nie stawia mu wymagań stosownych do jego wieku, albo przeciwnie stawia mu poprzeczkę za wysoko, bo przecież musi być silny. Nie może się mazać. Co oczywiście będzie miało później swoje przełożenie na jego relacje z kobietami. Bo albo da sobie wejść na głowę, rezygnując kompletnie z własnego zdania, albo nauczy się, że samym swoim istnieniem powinien uszczęśliwiać partnerkę. A potem przychodzi z dziwnie, że to nie wystarczy, że trzeba jednak coś zrobić: mieć własne pieniądze, zajmować się domem, poświęcać jej uwagę. Prędzej czy później dochodzi więc do zgrzytów, które mogą doprowadzić do zerwania związku.
Jak się odciąć? Usamodzielnić?
Przede wszystkim to syn powinien w końcu odejść od matki, a żeby to zrobić musi najpierw uporządkować swoją relację z ojcem. Jeśli ten ojciec odszedł, ale jednak żyje, może należałoby go odszukać, porozmawiać z nim? Takie spotkania nigdy nie są łatwe, zwłaszcza gdy po raz kolei zdarzy się nam doświadczyć odrzucenia, albo gdy okaże się, że nie tak go sobie wyobrażaliśmy. Kiedy widzimy, że jest nieszczęśliwy lub co gorsza szczęśliwy, ale z inną rodziną. Mimo to nawet te przykre spotkania mogą pomóc nam coś przeżyć i zakończyć. Dojść do pewnych wniosków, dokończyć ten niepełny obraz ojca w naszej głowie, obraz samego siebie.
Źródło: wysokieobcasy.pl