Jeśli do tej pory byłaś Śpiącą Królewną, zderzenie z rzeczywistością może być bolesne. Żyłaś sobie w swojej szklanej bańce. Przyzwyczaiłaś się do stanu rzeczy, który wcale nie był dla ciebie korzystny. Może wcale nie musiałaś podejmować decyzji, bo ktoś decydował za ciebie. Może nie musiałaś zastanawiać się nad swoimi potrzebami, bo ktoś zaspokajał je za ciebie. Co musiałaś robić? Trwać. Najlepiej bezkonfliktowo, lekko bezmyślnie, prawie bezproblemowo. Nie opierać się. Teraz dopiero budzisz się do życia i okazuje się, że nie potrafisz w nim funkcjonować. Gubisz się bez tego, który cię przez to życie prowadził, a jednocześnie musisz się od niego uwolnić, by zacząć być naprawdę. Inaczej cię nie ma, śpisz.
Śpiące Królewny tkwią w związkach z mężczyznami, którzy otaczają je pozorną opieką. Ci mężczyźni – mężowie, partnerzy, pozornie tylko dbają o ich szczęście. Tak naprawdę, „hodują” sobie królewny, które nigdy im się nie sprzeciwią, którymi łatwo sterować. Którym łatwo jest wmówić, że są szczęśliwe, nawet jeśli dzieje im się krzywda. To draństwo, ale jakże powszechne.
Tak naprawdę utrzymują je w tym stanie śpiączki, nieświadomości własnych emocji, nieświadomości tego, co właściwie się w ich związku dzieje. A dzieje się źle. Są manipulowane tak, by myślały, że nie mogłyby sobie wymarzyć lepszego życia. Mówi im się, że dostają dokładnie to, na co zasłużyły, że powinny być wdzięczne. Jeśli tym, co dostają jest poniżanie, życie w lęku, w strachu przed sprzeciwieniem się partnerowi lub w lęku o niego i – na przykład – skutki jego uzależnienia
Śpiące Królewny nie mają swoich żyć. One żyją JEGO życiem, to rytm jego zaburzeń wyznacza rutynę ich wspólnego związku. One śpią, przesypiając kolejne szansę na zmianę swojej sytuacji.
Kiedy Śpiąca Królewna się budzi, zaczyna dostrzegać swój dramat. Miłość? Nie ma jej przecież, są zobowiązania, zależności – najczęściej finansowe. Bez niego ona jest nikim. Nie ma nic, bo oddała mu wszystko. Znajomi, przyjaciele? Dawno odsunął ich daleko stąd, tak, by nikt nie zorientował się, że mogłaby potrzebować ratunku. Zagubiona, poraniona powoli otwiera oczy na to, w co właściwie się wpakowała. Nie, nie jest za późno. Nigdy nie jest za późno. Ale im później, tym trudniej.
Śpiące Królewny miewają toksycznych rodziców. Matki lub ojców, którzy nie potrafią wypuścić ich dalej w życie, nie pozwalają im żyć po swojemu. Utrzymują je w stanie zawieszenia, snu. Potrafią tak pokierować życiem swoich córek, by myślały one, że ich jedynym zadaniem jest trwać jak najbliżej, być na wyciągnięcie ręki, realizować ich niezrealizowane marzenia z młodości. Być tym, kim oni sobie wymarzyli, że ona będzie. Realizować ich plan. Być szarą, cichą myszką, bez własnego zdania. Kimś przezroczystym.
Śpiące Królewny budzą się potem w wieku trzydziestu, czterdziestu lat. Patrzą w lustro i zaczynają rozumieć. Przespały czas, w którym powinny były założyć rodzinę, podjąć wymarzoną pracę, uciec gdzieś daleko za marzeniami, przeprowadzić się na drugi koniec świata, wybrać studia, które były ich niespełnionym powołaniem, odciąć relacje, które je blokowały przed osiągnięciem szczęścia.
Kim są bez rodziców i partnerów? Trudno im odpowiedzieć na to pytanie. Jak się określić tak nagle? Skąd wiedzieć, czego się pragnie, co sprawia, że jesteś szczęśliwa? Z kim możesz być szczęśliwa?…
Nie bądźcie Śpiącymi Królewnami. Bądźcie kobietami świadomymi siebie, tego, co się wokół was dzieje. Ale przede wszystkim tego, co jest waszym życiem, tego, na co macie wpływ, każdego dnia. Miejcie ten wpływ, zmieniajcie wasze życia, nie pozwólcie nikomu decydować za siebie.