Słowa. Niby tylko pełne dźwięku myśli, a jednak. Miewają moc. Potrafią nożem wbić się w serce, albo roztrzepotać motyle w brzuchu. Dla utalentowanych mówców są narzędziem nieocenionym. Gorzej z tymi,którzy nie potrafią wyrazić siebie w mowie. Jako gatunek, bez słów żyć nie umiemy. Słowo w piśmie, słowo w mowie, takie czy siakie, słowo ma to do siebie, że prędzej czy później ciałem się staje. Czasem całkowicie ku mówcy zaskoczeniu. Bo z reguły ten, który mówi nie myśli wcale, że słowo z myśli zamienić się może w jak najbardziej rzeczywisty świat.
W dwie strony przy tym słowo potrafi zadziałać. Na zewnątrz, gdy mówimy do ludzi i do wewnątrz, gdy mówimy do siebie. Jeden i drugi kierunek ma taki sam potencjał jeśli chodzi o skutek jaki słowo wywrzeć może.
Dobrze jest gdy słowa jakich używamy mają piękną energię, która w magiczny sposób umacnia odbiorcę. Takie słowa są inspiracją, która w mig kreuje lepszy świat. Z jakiegoś powodu jednak, to z takim rodzajem słowa, człowiek znacznie bardziej się zmaga. Zanim powie komuś, że kogoś kocha rozważy tysiąc możliwości. Zanim pochwali, najpierw dobrze sobie przemyśli czy przypadkiem miejsca gdzieś na naganę nie powinien znaleźć. Zaprogramowaliśmy te nasze modele społeczne ale chyba w jakiś nie do końca właściwy sposób skoro z trudem przychodzi nam powiedzenie drugiemu człowiekowi jakim wspaniałym jest człowiekiem. Z drugiej strony problemu wcale nie mamy z brawurowym wręcz
Ot ludzka natura. Wybuchowa, wyartykułowana, prawie zawsze wspierana przez emocję, prawie nigdy przez rozum. Bywają rzecz jasna także i słowa, których rodowód czysto jest intelektualny. Te, jak mają zranić, to z reguły równych sobie nie mają. Wyszyte perfidią jak chusteczka haftowana, tną powietrze na strzępy, aż wióry idą. Przemyślane, wyrachowane, dopieszczone w braku litości, wypowiadane są z reguły z zimną krwią i pokerową twarzą. Adresata, takie słowa, zamieniają w rozedrgane żyjątko. Kruche, zapłakane, emocjonalnie poszatkowane.
Bo słowa mają moc. Raz wypowiedziane wibrują sobie energią, która wwierca się w duszę i w serca jak ześwirowana śrubka jakaś. Wsącza się w mózg i zaprasza kogo tylko tam nie spotka do Mózgo-Kina, w którym wyświetla co? Nasze nowe status quo. Tak właśnie słowo transformuje z cudzej myśli w myśl całkowicie naszą własną. I dawaj! Zaczynamy wierzyć, że głupi jesteśmy, że nic nie warci, bezduszni, leniwi, wredni tak bardzo, że z naszego powodu dobrzy ludzie cierpią i płaczą nieustannie. Co byśmy bolesnego nie usłyszeli, a każdy przy tym swoje własne słowne ciosy zbiera, to prędzej czy później słowa tak wypowiedziane odczepią się od autora i staną się naszą rzeczywistości
Czasami niestety, nawet osoby z zewnątrz nam nie potrzeba by za pomocą słowa życie sobie skutecznie zrujnować. W tym akurat scenariuszu, własnego słowa przeciwko samym sobie w jakimś samobójczym akcie używamy. Straszna to metoda, okaleczania własnej duszy,którą niestety powszechnie stosujemy. Głupia jestem – mówimy. Nie poradzę z tym sobie – myślimy. Za wysokie progi – dodajemy, a w ogóle to należy mi się, nie powinnam się stawiać, wszyscy widzą, że jestem zupełnie do kitu….. Tak sobie w głowie pleciemy. A słowa, moc mają i słowa ciałem się stają.
Oglądam w tej mojej Ameryce wiele różnych programów. Ludzie występują w nich niejednokrotnie w zadziwiających rolach i okolicznościach. Każdy, gdzie by się nie pojawił, rzecz jasna wiele ma do powiedzenia. Wiadomo. Telewizor fajna sprawa, warto się w nim zaprezentować. Słucham więc, co takiego mówią owe gwiazdy szklanego ekranu. Słucham i nadziwić się nie mogę. Bo czy piękne czy brzydkie, czy mądre czy nie do końca, wszystkie te gwiazdy w swoim temacie, poza superlatywami naprawdę nie mają nic więcej do powiedzenia! Czy mają talent czy nie, świetne są i już. Czasami aż bywa to nieznośne. Częściej, po prostu humorystyczne. Prawda jednak jest taka, że tutaj ludzie mówią i myślą dobrze o sobie. A im częściej powtarzają na swój temat dobre rzeczy, tym większa ich pewność, że są nie do zastąpienia. Powinie im się noga? Z konkursu odpadną? Nie ma problemu, mówią. Doświadczenie mięli cudowne, nauczyli się jakże wiele, teraz to już nic ich nie powstrzyma przed realizacją marzenia. Ameryka Panie i Panowie. Ameryka po prostu.
My Polacy, uczeni byliśmy inaczej. Kazano nam być cichym, skromnym, jednakowym. To u wielu z nas spowodowało, że w zasadzie nie istnieliśmy za bardzo. A jeżeli już, to całkiem niewyraźnie. Byliśmy jakby niedomalowani, bez wyraźnie zarysowanych konturów, bez kolorów o mocnych nazwach. Ten model wychowania spowodował, że staliśmy się dla samych siebie nieistotni. Dlatego bez większego problemu używaliśmy sobie na sobie przy każdej nadarzającej się okazji. Także słownie. Tym sposobem wzmacnialiśmy nasz polski model, który bez zarzutu produkował nowe niewidzialne i całkowicie nieistotne ludzkie istoty. Polska Panie! Polska po prostu.
Mamy na szczęście XXI wiek. W Polsce czy w Ameryce, mamy dostęp do wiedzy. Możemy jak nigdy wcześniej pracować nad własnym rozwojem, uczyć się, rozumieć i poznawać różne mechnizmy. Mamy możliwość decyzji jak nigdy przedtem. Możemy wreszcie wybrać siebie najpierw zanim gotowi będziemy wybrać innego człowieka. Świat, w którym dzisiaj żyjemy daje nam wszytkie narzędzia niezbędne do tego byśmy mogli być szczęśliwi. Zacząć jednak musimy od siebie. Od tego jak traktujemy siebie zależy bowiem nasze powodzenie na drodze do szczęśliwego życia. Niech więc słowa, które kierujemy do samych siebie będą mądre, ciepłe i dobre. Zwracajmy się do siebie z miłością. Z czułością. Z szacunkiem. Używajmy łagodnych, dobrych i pozytywnych słów, podczas tych wszystkich wewnętrznych dialogów, które prowadzimy nieustannie. A kiedy przyjdzie nam mówić o sobie w głos, komentować czy wyrażać opinie, niech to będą owe superlatywy żywcem wyjęte z amerykańksiego reality show. Taki niech będzie nasz pierwszy krok. Reszta wiadomo…. zadzieje się sama.