Wiecie, ja czasami mam wrażenie, że ktoś chce z nas bardzo zrobić idiotów. No chyba, że mam jakieś skrzywione spojrzenie na nową kampanię społeczną szumnie zapowiadaną przez Ministerstwo Zdrowia. Trzy miliony złotych wydanych na to, żebyśmy rozmnażali się jak króliki? Poważnie?
Myślę o tych wszystkich parach, które starają się o dziecko, które robią liczne badania, jeżdżą od lekarza do lekarza, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób poradzić sobie z problemem. Znam też pary, które naprawdę wiele poświęcają, by móc odłożyć na kolejną próbę in vitro. Tymczasem mamy się rozmnażać jak króliki – po pierwsze bardziej pejoratywnego skojarzenia chyba nie ma. Króliki, jeśli mówimy o rozmnażaniu kojarzą się nam z bzykającymi na potęgę, gdzie popadnie. Naprawdę ministerstwo życzy sobie, żebyśmy się do nich upodobnili, że zdrowe odżywianie, dużo ruchu, unikanie stresu i alkoholu rozwiążą wszystkie problemy z płodnością?
Szczerze – ręce mi opadły. Jestem zażenowana, jak wydawane są pieniądze na zdrowie, na leczenie niepłodności, jaki przekaz dostają ci, którzy nie mogą mieć dzieci: „Bzykajcie się na potęgę, to w końcu musi się udać”.