Go to content

Zwykłe pitu-pitu czy zalążek zdrady? Jak ocenić zachowanie partnera w internecie?

Godzina 22:17. Telefon Ł. zaczyna pikać. „O tej porze? Czego ktoś może od niego chcieć o tej porze?” zastanawia się M. Jedna, druga, trzecia wiadomość na messengerze. Ł. bierze telefon do ręki, czyta, odpisuje, śmieje się pod nosem. Ale na głos nic nie komentuje. Dopiero, gdy spotka się wzrokiem z M. zaczyna coś bredzić o jakimś śmiesznym obrazu, który ktoś mu przesłał. M. tłumaczy sobie, że to w sumie nic dziwnego. Kiedyś, gdy wszyscy kontaktowaliśmy się tylko przez telefon, istniały jakieś niepisane zasady, że o pewnej godzinie już nie wypada do kogoś dzwonić. Dziś, gdy rozmawiamy ze sobą za pośrednictwem komunikatorów, wszystko wymknęło się spod kontroli. Już nie ma godzin, w których pisać nie wypada. Najwyżej ktoś nie odbierze, prawda? Tak gasiła swoje niepokoje M..

Problem w tym, że sytuacja zaczęła się powtarzać. Doszło do tego dziwne zachowanie Ł., które zaczęło ją niepokoić. Nie rozstawał się z telefonem. M. zaczęła więc drążyć temat i otwarcie zapytała, kto do niego pisze. Usłyszała, że różnie – znajomi, koleżanki, koledzy. Nic w tym złego.

Ano niby nic.

Dlaczego więc Ł. zaczął wyciszać telefon wieczorami? Teraz, o przyjściu wiadomości informowało go podświetlenie telefonu. A podświetlał się często. Czasem M. kątem oka widziała, że prowadzi interesującą konwersację, a jej mówił, że czyta ciekawy artykuł. Czasem, gdy nad ranem nie mogła już spać, wpatrywała się w sufit, który co i rusz rozświetlał się od jego telefonu, który leżał na nocnym stoliku.

„Jak nic – ma romans. Bo kto i po co ma potrzebę, żeby pisać do niego o 6:05?”.

To był moment, w którym coś ją tknęło i wzięła jego telefon do ręki. Po cichu wyszła z nim do łazienki. Faktycznie pisała kobieta.

„Na dworze zimno. Już mam dość tej pogody”.

Niby nic. Szybko przeleciała poprzednie wiadomości. Było ich mnóstwo. O pracy, o nastrojach, o chorym dziecku, o ciekawym filmie w telewizji. Takie zwykłe, serdeczne i wesołe pitu-pitu. Żadnych wyznań miłosnych, nagich fotek, dwuznacznych tekstów. Niepokojąca była jednak ta częstotliwość wiadomości.

O swoim odkryciu nie omieszkała powiadomić Ł. Była awantura o brak zaufania i szperanie w telefonie. Zapewnienia, że to tylko znajoma, z którą czasem pisze. Nikt ważny. Po prostu fajna dziewczyna. Kumpluje się z nią jak z facetem.

Czy to powinno ją uspokoić? Niekoniecznie.

strona 1 z 2
druga część artykułu na następnej stronie

Fot. iStock/Marco_Piunti

1/1 Zwykłe pitu-pitu czy zalążek zdrady? Jak ocenić zachowanie partnera w internecie?

Zwykłe rozmowy na messengerze mogą bardzo szybko wymknąć się spod kontroli. Większość z nas już dawno przesunęła swoje granice tolerancji. O ile jeszcze kilka lat temu, jako zdradę uważaliśmy przede wszystkim skok w bok lub intensywny romans, dziś podejrzliwie patrzymy każdy ruch naszego partnera. Komunikując się z innymi przez internet o dowolnej porze dnia i nocy możemy szybko i nieświadomie skracać dystans. Wchodzenie w interakcje z innymi jeszcze nigdy nie było tak proste. Dlatego też przez internet łatwo dopuścić się mikro-zdrady.

Co się do niej zalicza?

  • Obsesyjnie sprawdzanie wpisów w mediach społecznościowych innych osób (nie naszego partnera).
  • Ujawnianie informacji lub zwierzenie się komuś innemu niż partnerowi, gdy miało się zły dzień.
  • Celowe, błędne zapisywanie czyjegoś imienia w kontaktach, aby uniknąć wykrycia przez partnera.
  • Używanie romantycznie naładowanych emotikonów w komunikacji z kimś, kto nie jest naszym partnerem.

W jednym z badań, poświęconych „niewierności online” uczestnicy otrzymali scenariusze, opisujące interakcję online między dwiema osobami, które nie były w związku. Uczestnicy zostali poproszeni o osądzenie ich na podstawie tego, czy uważają je za oszustów i zdrajców. Dwa kluczowe czynniki, którymi manipulowali badacze, to pora dnia interakcji i stopień ujawnienia informacji między osobami (niski poziom ujawnienia opierał się na faktach, a wysoki był nacechowany emocjonalnie). Interakcje, do których dochodziło późno w nocy uznano za bardziej podejrzane niż te, które miały miejsce w ciągu dnia. Może to wynikać z sekretnej natury nocnych rozmów. Rozmowy obciążone emocjami zostały ocenione przez uczestników jako bardziej ryzykowne i prowadzące do zdrady.

Badanie wykazało także, że nie ważne jest zachowanie jako takie, ale raczej kontekst i intencja, z jaką ma ono miejsce. Co więcej, kobiety o wiele bardziej przeżywają mikro-oszustwa swoich partnerów, niż mężczyźni. Paniom znacznie trudniej przełknąć choćby zwykły, żartobliwy flirt.

Pytanie brzmi, czy M. faktycznie może spać spokojnie? Zapewnienie partnera wystarczy, a ona jest zwykłą, zazdrosną histeryczką? Ją ta sytuacja zmusiła do kompulsywnego sprawdzania swojego faceta w sieci w myśl zasady „ufam, lecz kontroluję”.

Ale może faktycznie nie zna się na żartach?


Na podstawie: Psychology Today