Go to content

Przy wigilijnym stole ktoś będzie mógł powiedzieć: uratowałem życie drugiemu człowiekowi. Ty też możesz to zrobić

Kochamy święta Bożego Narodzenia między innymi za to, a może przede wszystkim za to, że budzą w nas wszystkich dobrego człowieka. W moim rodzinnym domu jest taka tradycja, żeby przy stole wigilijnym mówić o tym, co nam się udało osiągnąć w odchodzącym roku i co zrobiliśmy dobrego. Każdy robi swój własny, pozytywny rachunek sumienia. 

Mówienie na głos o tym, że byliśmy dobrzy dla drugiego człowieka, że komuś pomogliśmy, budzi w nas niezwykłą moc, poczucie sprawczości i tego, że mamy wpływ na to, co się wokół nas dzieje. Sprawia też, że chcemy tej dobroci i pomocy nieść więcej. To mogą być różne drobne rzeczy, na które na co dzień nie zwracamy uwagi. Zrobienie zakupów sąsiadce, pomóc osobie niewidomej na przejściu dla pieszych, zorganizowanie wsparcia dla kogoś, kto stracił w dramatycznych okolicznościach część swojego dorobku życia. A czasami jest to po prostu uważność na drugiego człowieka, oddanie mu swojej uwagi, czasu, chęci do rozmowy. Niby tak mało, a dla drugiego człowieka tak wiele. 

Kiedy myślę sobie o tych gestach dobroci, zastanawiam się, jak tegoroczne święta uczynić wyjątkowymi, zwłaszcza, że bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy mieć poczucie, że dzieje się wokół nas coś dobrego. Jesteśmy po wielu trudnych miesiącach życia w poczuciu zagrożeniu, lęku, frustracji, złości. Zawsze święta były czasem zatrzymania się, refleksji, niech będzie tak i tym razem. 

Z pewnością Boże Narodzenie magiczne będzie dla rodziny Mai, bo w końcu spędzą je razem w domu. Nie potrzebują prezentów pod choinką, bo dla nich wspólne święta są już prezentem. Marzyli o Bożym Narodzeniu, w którym pierwszej gwiazdki będą mogli razem wypatrywać z okna swojego domu, a nie ze szpitalnej sali. 

Rok temu, na dwa tygodnie przed siódmymi urodzinami Mai, jej rodzice usłyszeli diagnozę. Diagnozę, która jest w stanie ściąć z nóg najsilniejszego człowieka. Okazało się, że Maja choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. 

Maja w szpitalu

 

Wszystko działo się bardzo szybko. Z SOR-u Maja z rodzicami  natychmiast trafiła czwarte piętro szpitala, gdzie widniał napis: “Oddział Onkologii, Hematologii i Chemioterapii”. Co czuje w tym momencie rodzic? Przerażenie. Ogromny strach o życie i zdrowie swojego dziecka. 

Na oddziale okazało się, że szpik Mai jest zajęty aż w 98 procentach przez chorobę. Machina ruszyła! Niestety leczenie nie przynosiło rezultatów i z każdym tygodniem stan zdrowia Mai się pogarszał. Rodzice usłyszeli, że jedyną opcją dla uratowania życia ich córki  jest przeszczepienie szpiku. Ale czy znajdzie się “genetyczny bliźniak”?

Rok temu Maja z rodzicami spędziła święta w szpitalu. Był opłatek, był barszcz z uszkami i prezenty dla Mai – ale nie było zdrowia i spokoju. Były za to łzy, ogromny żal i smutek, a jednocześnie nadzieja, że ich modlitwy zostaną wysłuchane i że kolejne święta będzie im dane spędzić już w domu. Tego sobie życzyli. Z nowym rokiem pojawiła się nadzieja, że ten koszmar skończy się dobrze, a Maja wyzdrowieje. 

Wigilia w szpitalu

I udało się, znalazł się dawca. Dzięki pomocy i wsparciu Fundacji DKMS i Fundacji Piastun, rodzice Mai byli w stanie przetrwać ten najtrudniejszy czas w ich życiu. Przeszczepienie odbyło się w Przylądku Nadziei we Wrocławiu już w trakcie pandemii. Szpik Mai zaczął na nowo pracować i udało się pokonać białaczkę, a dziś Maja jest już w domu – może bawić się, uczyć i przytulać swojego braciszka – Wiktorka.

Święta spędzą w małym gronie, bo ze względu na pandemię rodzice Mai nie chcą ryzykować spotkania z innymi członkami rodziny. – Musimy bardzo dbać o Maję i jej zdrowie. Ale jesteśmy w domu i wiemy, że będzie już tylko lepiej i to jest najpiękniejszy prezent – mówią rodzice Mai. 

Gdzieś ktoś przy wigilijnym stole na pytanie, co zrobił dobrego w tym roku, będzie mógł powiedzieć: uratowałem życie drugiemu człowiekowi. Tak jak zrobiła to Agnieszka, która ponad siedem lat temu, gdy Fundacja DKMS przeprowadzała rejestrację osób do swojej bazy, postanowiła się zgłosić. Kiedy po latach zadzwonił do niej telefon była zaskoczona. Padło pytanie, czy nadal chce oddać szpik. Nie miała wątpliwości. 

Po przejściu wszystkich badań wiedziała tylko, że jej szpik trafi do mężczyzny, który nie mieszka w Polsce. I tak jak Mai uratował ktoś życie, tak Agnieszka uratowała je mężczyźnie, z którym, gdy już mogła, spotkała się. Dowiedziała, że kiedy szukano dla niego dawcy szpiku, on już stracił nadzieję, żegnał się ze swoją rodziną, dawano mu pięć procent szans na przeżycie. Dziś ten mężczyzna jeździ rowerem i może przytulić swoją wnuczkę. Dzięki Agnieszce. Czy można komuś podarować większy prezent?

 

 

Pomyślcie o tym. Rejestracja w bazie dawców szpiku jest banalnie prosta, wystarczy wejść na stronę Fundacji DKMS, by uzyskać wszystkie niezbędne informacje. Być może gdzieś czeka na was ktoś spędzający te święta w szpitalu, w tym roku zupełnie sam ze względu na pandemię i marzy, by za rok móc usiąść z tymi, których kocha przy wspólnym stole. Śmiać się, śpiewać kolędy, otwierać prezenty. Nie traci nadziei, a wy możecie podarować mu najpiękniejszy prezent – obietnicę życia.