Zaspałaś na dzień dobry czterdzieści minut. Pogoda, jak na jesień przystało, nie rozpieszcza. Z masakrą na poliku i niedopitą kawą w termicznym kubku, jak maszyna ubierasz dzieci. Dopiero zaczynasz je szykować. Szukasz spodni dla syna i gdzie do cholery jest czapka córki?! Pognieciona podkoszulka z Hello Kitty błaga, żeby ją wyprasować, ale nie ma czasu. Od piętnastu minut powinniście stać już na drugim skrzyżowaniu w drodze do szkoły syna. Kanapki z szynką dla Młodego zapakowane na szybko, pewnie rozwalą się jeszcze przed pierwszym dzwonkiem.
O zbilansowanej diecie może dzisiaj pomarzyć. Biały chleb z masłem i plastrem suchej krakowskiej musi mu wystarczyć do obiadu. Trudno. Nie wypłaciłaś trzydziestu złotych na komitet rodzicielski. Nie kupiłaś teczki na prace plastyczne córki. Od dwóch miesięcy donosisz trzy pudełka wyciąganych chusteczek higienicznych do przedszkola za rogiem. Przed dyrektorką powtarzasz: tak, tak, wiem, zapomniałam. Przepraszam. Wsiadasz do auta, przekręcasz kluczyk, a z tylnej kanapy dobiega rozpaczliwe: „Mama! Nie zapięłaś mi pasów!”. Zjeżdżasz na pobocze. Dopinasz fotelik. Już się nie spieszysz nawet, bo wiesz, że nic to nic zmieni. W butach na obcasach i płaszczu z wełny całym w kocich kłakach zaczynasz płakać. Bezsilność zżarła cię już dwa razu i wypluła, a twoje poczucie bycia beznadziejną matką urosło do entej potęgi. Zanim zaczniesz biczować się po raz kolejny wyżymając troczek od kurtki córki, który przytrzaśnięty drzwiami przejechał poza samochodem pół miasta w deszczu, weź szybkie dwa wdechy i przekalkuluj jeszcze raz ten cały swój domniemany katastrofizm.
Jestem najlepszą matką dla swoich dzieci
Pamiętasz, kiedy na pasowaniu na przedszkolaka płakałaś łzami jak grochy, a za bucikami z kokardą, o jakie poprosiła cię córka, jeździłaś dwa dni? Pamiętasz do kogo przybiegła najpierw, kiedy dostała dyplom i książeczkę w nagrodę? Do ciebie, bo mimo wszystkich niedociągnięć nadal jesteś najlepszą mamą dla swoich dzieci. Nie waż się zapomnieć. To one rozliczają cię z twoich dokonań.
Zanim zaczniesz się umartwiać, przypomnij sobie, co robicie zanim położycie się spać. Ile wyśpiewaliście razem piosenek, ile wierszy znają twoje maluchy. Zanim zamkną oczy, zawsze znajdujesz dla nich choćby piętnaście minut na to, co naprawdę ważne. Na położenie się obok na poduszce chmurze, na zachwyt nad nową kiecką Barbie wyciętą z papieru i rysunkiem, na którym syn podobno namalował auto. Żebyś nie wiem, jak mocno padała na twarz, na szczere „wow, ale pięknie!” zawsze masz chwilę. To się liczy! To jest ważne.
Jeżeli masz ochotę na szybko wypisać się z roli rodzica, bo uwiera cię systematycznie niedonoszona teczka na prace plastyczne, to otrząśnij się i spójrz na to z innej perspektywy. Przypomnij sobie, jak w hipermarkecie córka podając z półki mleko mówi: „proszę, mamusiu”, jak sprawnie synowi przez gardło płynie „przepraszam”, kiedy pokłóci się z kolegami. Namaszczaj się momentami, w których nauki i przekaz z domu wypływają w codziennych relacjach z rówieśnikami i ze światem. W przypadku starszych dzieci patrz, jak dorosły potomek traktuje swoją pierwszą dziewczynę. Tego szacunku od kogoś się nauczył, prawda? Uśmiechnij się stojąc w tym deszczu i otrzep sierść kota z płaszcza, przecież on to wszystko wie od was!
Zanim jeszcze raz dopuścisz do siebie myśl, że jesteś beznadziejna, na chłodno przypomnij sobie wszystko, co ci się jednak udało. Miej przed oczami zachwyt w oczach córki, kiedy późnym wieczorem przywiozłaś kolorowanki z ulubiona postacią z bajki i brzoskwinie, o które prosiła cały dzień. Pamiętaj słowa dzieci, które niosą cię jak na rękach wśród swoich znajomych mówiąc głośno „to jest moja mama”. „Moja mama!” wypowiadane z dumą to prawdopodobnie najwyższe cywilne odznaczenie jakiego możesz się spodziewać.
Przede wszystkim zapamiętaj raz na zawsze, że dopóki wszystko co dla nich robisz płynie ze szczerego serca i chęci polepszenia bytu – jesteś super. Tak naprawdę macierzyństwo to nowa gra, do której usiadłaś pierwszy raz, a przy każdym kolejnym dziecku możesz śmiało przyznać głośno, że niby już w to grałaś, ale za każdym razem to zupełnie inna plansza. Inny level. Odpuść sobie chęć bycia perfekcyjną, jeżeli ewidentnie nie leży to w twojej naturze i odetchnij z ulgą. Naucz się cieszyć z siebie jaką jesteś i doceniać całokształt radosnej matczynej twórczości, którą dzielisz się ze światem własnych dzieci dzień w dzień.
Masz prawo wspominać, masz prawo tęsknić
To nie przestępstwo myśleć, że kiedyś było inaczej, bo miałyśmy więcej swobody i czasu dla siebie. Nie robimy nic złego wracając z nostalgią do czasów, kiedy byliśmy z mężem we dwoje, a życie nasze płynęło od weekendu do weekendu, od podróży do podroży. Od tego są wspomnienia. Rzucone w nowe role życia, zupełnie inne niż singlowa beztroska, uczymy się z doświadczenia na doświadczenie jak być dobrym człowiekiem. „Dobrym” nie znaczy „idealnym”, a wolna od wyrzutów sumienia głowa na pewno da nam więcej czasu na kreatywne wychowanie.
Przestańcie się dręczyć. Nie bądźcie na siłę. Jesteście zajebi**ymi matkami nawet w pogniecionym podkoszulku z Hello Kitty.