Go to content

Przeanalizuj swój profil na Facebooku, a test powie ci, kim jesteś. Kocham te wszystkie: „Jakim żywiołem jesteś”czy „Kto kocha cię naprawdę”

Fot. iStock/Georgijevic

Phi, na co mi praca wewnętrzna, wróżki, horoskopy. Na co mi wysiłek emocjonalny i fizyczny, kiedy próbuję określić czego w życiu chcę i kim jestem?

Po co mam się męczyć, zadręczać, czy dana osoba to na pewno mój naprawdę najprawdziwszy przyjaciel?

Koniec z tym. Odkąd Facebook odkrył przede mną „nametests” moje problemy rozwiązuję jednym – no dobra, dwoma kliknięciami myszki.

Wiecie, o czym mówię? To te wszystkie testy, które ci mówią, gdzie jest twoje miejsce na ziemi, kto o tobie myśli, ba – nawet jaki jest twój ulubiony kolor. A wszystko to po analizie twojego profilu na Facebooku. Czyż życie nie jest piękne? Masz problem – klikasz i… wszystko jasne. Głowa odpoczywa, nie myślisz, nie analizujesz, nie rozstrzygasz. Ewentualnie możesz się zastanowić, czy jeśli tobie wychodzi, że tylko raz wyjdziesz za mąż, ale przy okazji pokazuje, że jedna z twoich przyjaciółek ślub weźmie jeszcze 17 razy – to czy ją ostrzec, że czasu coraz mniej i niech zacznie za tymi nowymi mężami się rozglądać, czy dać sobie spokój?

Kim jestem? To pytanie już nikogo nie powinno pozostawić bez odpowiedzi. Klikasz i już wszystko wiesz: „zabawa i śmiech stoją u Ciebie na pierwszym miejscu. Z Tobą spędza się fajnie czas, a gdy się śmiejesz, wychodzi słońce. Czynisz swoje otoczenie szczęśliwe i zadowolone. Wieczory z Tobą oznaczają z pewnością śmiech do łez. To pokazuje przede wszystkim, że jesteś absolutnie fajnym człowiekiem, który ma serce ze złota”.

I serce rośnie, bo przecież ja sama nigdy w życiu bym o sobie tak dobrze nie pomyślała i nikt by mi tego w życiu nie powiedział. A tu proszę – same komplementy. Jeny nawet słońce wychodzi, jak się uśmiecham! WOW! Mam tylko nadzieję, że moi znajomi mają świadomość, jak cudownym człowiekiem jestem… Może lepiej to udostępnię na moim profilu, a niech widzą, a wrogowie się pocą.

Hmm no właśnie. Wrogowie. Tych jeszcze nie odkryłam, ale zawsze mogę spytać, kto jest moim przyjacielem. I ciach – gotowe. Odpowiedź może trochę zaskoczyć, zwłaszcza, jak przyjacielem okazuje się teściowa lub kolega z byłej pracy, z którym od roku nie masz kontaktu… No ale zawsze możesz dopytać, kto jest NAPRAWDĘ twoim przyjacielem i dostajesz odpowiedź zgoła inną. Bo tym naprawdę przyjacielem okazuje się być znajoma, którą poznałaś dwa lata temu na wakacjach i wymieniłyście się facebookowymi kontaktami, przyjacielem może okazać się też butik z ciuchami w twoim mieście, który ma profil na Facebooku (nie wiedzieć czemu) jako osobisty. Hmm ciekawe. Ale nie ma co się zastanawiać, wystarczy tylko kliknąć w: „Na kogo ZAWSZE możesz liczyć”. No i jest prościej, bo okazuje się, że chociaż to ktoś z miasta, w którym mieszkasz i kto chodził z tobą do przedszkola. Macie wspólnych znajomych, zawsze jak zajdzie potrzeba zdobędziesz numer telefonu. Ale na wszelki wypadek sprawdzam: „Kto wyciągnie cię z więzienia”. Uff, no tak tę osobę znam bardzo dobrze i wiem, że zawsze mogę do niej zadzwonić. No i sprawa jasna.

Ale gdyby tak jeszcze kliknąć: „Kto o tobie mówi?” – obgaduje, plotkuje? Hmm ciekawe, gdzie tu najlepiej być ostrożnym. Cóż, wynik trochę zaskakujący, bo z osobą, która o tobie dużo mówi, masz niewiele wspólnego, ale wiadomo, lepiej mieć się na baczności.

Och, jak cudownie żyć ze świadomością, że Facebook w magiczny sposób daje odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania. Co więcej odpowiada nawet na te, które w życiu by ci do głowy nie przyszły, a może są istotne, może niosą ze sobą jakąś wartość? Ja się na przykład dowiedziałam, że moje kowbojskie imię (a jakże, wy też je macie) to Virginia Ford. Kowbojką byłam słabą, więc występowałam w piwiarniach jako burleska. Ale, żeby mi przykro nie było, że nie strzelałam i konno nie jeździłam – czytam, że w byciu burleską nie ma nic złego, w końcu nie ryzykuję własnego życia, jestem w dobrej formie, a do tego zarabiam krocie. Że też wcześniej tego nie wiedziałam.

Ale życie kowbojskie można porzucić na rzecz hipisowskiego. Bo okazuje się, że moje hipisowskie imię to Crystal i choć znaczy kryształ, to łatwo je roztopić komplementami i prezentami. Muszę na to koniecznie zwrócić uwagę. Jednak nim to zrobię lepiej jeszcze sprawdzę, kim byłam w przeszłości. Oooo to też wiele tłumaczy. Urodziłam się w 1894 roku, miałam na imię Daphne i nie mogłam się zdecydować, którego mężczyznę chciałam poślubić… Cierpię chyba przez to po dziś dzień, w kolejnym wcieleniu…

A kiedy przychodzi zły dzień, kiedy dopada mnie chandra, kto mi przyjdzie z pomocą? Oczywiście, nowy teścik! Klikam, już mój profil na Facebooku się analizuje i… HA „Jak bardzo seksowne jest twoje zdjęcie profilowe”. No moi drodzy – moje w 272%. Pytanie kto da więcej???

A jak już jestem tak seksowna, to jeszcze sprawdzę w jakim wieku będę uprawiała seks po raz ostatni. Oj 99 lat wróży niegasnący temperament i świetnych kochanków Przez chwilę próbuję znaleźć test, jak długo będę żyła, żeby sprawdzić, ile bez tego seksu wytrzymać będę musiała, ale nie znajduję…

Raz się tylko przestraszyłam. Patrzę – test: „Co wczoraj zmajstrowałaś?”. Myślę: „Oho, coś dla mnie, teraz ich zaskoczę, bo niby skąd Facebook ma wiedzieć, co robiłam”. Ale kiedy wyskakuje mi odpowiedź, że byłam na imprezie i udawałam księżną Kate… Nogi się pode mną ugięły, bo to znaczy, że moja pamięć szwankuje, albo taka impreza była, że po prostu tego zdarzenia nie pamiętam!

Odkąd korzystam z cudownych odpowiedzi „nametests” piję tylko wódkę – bo to mój ulubiony alkohol (tak mi wyszło), słucham tylko Madonny „Like a virgin” – bo to piosenka, która odzwierciedla moją duszę, i zastanawiam się, czy jednej znajomej powiedzieć, że jesteśmy siostrami, ale z innego ojca… To dziwne, bo mama nigdy mi nie powiedziała, że miała romans przed ślubem…