Lubię myć okna. Serio. Chociaż nie robię tego zbyt często, ta czynność wyjątkowo mnie odpręża i relaksuje. Co więcej, umożliwia gimnastykę na świeżym powietrzu. O ile samo polerowanie szyb sprawia mi przyjemność, czyszczenie framug i szczelin już nie. Kiedyś robiłam to przy pomocy starej szczoteczki do zębów. Dziś jestem sprytniejsza.
Każdego roku, na jesieni porządnie myję okna. Przede wszystkim dlatego, że przez czyste szyby wpada do mieszkania więcej światła. A jak wszystkie wiemy – ta pora roku nie należy do słonecznych, więc każdy promyk jest na wagę złota. Poza myciem szyb, dokładnie czyszczę również framugi okienne i balkonowe. Nie wiem, czy zauważyłyście, ale w szczelinach gromadzi się mnóstwo brudu, gdy latem balkon czy okno otwarte są niemal cały czas. Początek jesieni, gdy powoli zamykamy się w mieszkaniach, by przekoczować zimę, to idealny moment, by wysprzątać miejsca, które na ogół pomijamy.
Nad samą techniką mycia okien rozwodzić się nie będę. Każda z was z pewnością opracowała już swoją metodę. Wierzę też, że doskonale radzicie sobie z czyszczeniem framug od wewnątrz i od zewnątrz – wystarczy przecież przetrzeć je wilgotną szmatką. Ale co zrobić z wąskimi szczelinami w środku? Jak wspomniałam na wstępie, kiedyś czyściłam te miejsca starą szczoteczką do zębów. Było to jednak żmudne i męczące, więc jak to ja – poszukałam odpowiedniego triku, który ułatwi mi zadanie. I tak trafiłam na filmik na kanale „lovelygrtt„.
Od tej pory framugi i prowadnice najpierw posypuję sodą, a następnie polewam je wodą utlenioną. Po kilku minutach miejsca te wystarczy przetrzeć papierowym ręcznikiem lub szmatką. Zaschnięty brud zniknie bez problemu. Koniec z szorowaniem, zapewniam!