„Niezwykle ważna jest samoświadomość, która wpływa na to jak odbierają mnie inni. Nie chcę, żeby wygląd był dominujący i brał górę nad merytoryczną zawartością tego, co chcę przekazać, co mnie obchodzi, na co zwracam uwagę.” Z Iwoną Kutyną – dziennikarką i wegetarianką o naturalnym pięknie kobiety i tym, co skłoniło ją do skorzystania z zabiegów medycyny regeneracyjnej.
Klaudia Kierzkowska: Czym dla Ciebie jest naturalne piękno?
Iwona Kutyna: To osobowość i cechy charakteru, które pokazują, że żyjemy w zgodzie z samym sobą i czerpiemy jak najwięcej pozytywnych rzeczy z życia. Piękno to dbanie o siebie, swoją duszę i ciało. Z całą pewnością wygląd zewnętrzny nie jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi mi na myśl.
Jesteś piękną kobietą, po czterdziestce. Korzystałaś kiedyś z zabiegów medycyny estetycznej?
Nie, nigdy. Dopiero całkiem niedawno dojrzałam do tego, żeby coś zacząć ze sobą zrobić. Szczerze mówiąc, pewnie lenistwo zawsze brało górę. Mam chyba dobre geny i wcześniej nie czułam wewnętrznej potrzeby, żeby coś zmieniać. Wychodzę z założenia, że kobieta jest jak wino – im starsza, tym lepsza. Dobrze się ze sobą czułam i nie potrzebowałam zmian. Teraz zdecydowałam się na zabiegi regeneracyjne, a nie inwazyjne zabiegi medycyny estetycznej.
Co takiego się stało, że jednak zapragnęłaś skorzystać z zabiegów medycyny regeneracyjnej?
Nie ukrywajmy, grawitacja robi swoje i w końcu przychodzi taki moment w życiu, kiedy zaczynamy zastanawiać się nad różnego rodzaju zabiegami. Czasami trzeba też być trochę egoistką – w dobrym tego słowa znaczeniu – i pomyśleć tylko o sobie. Nawet nie tyle coś zmieniać, ale poprawić jakość swojego życia, poprawiając chociażby kondycję skóry. Doszłam do wniosku, że warto. Mam za sobą już dwa pierwsze zabiegi.
Na jakie zabiegi się zdecydowałaś?
Doktor Tomasz Kasela przygotował plan działania. Nie chciałam inwazyjnych terapii, igieł i innych tego typu rzeczy. Biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie korzystałam z pomocy profesjonalisty, miał to być pewnego rodzaju test dla mojej skóry. Na dobry początek zdecydowałam się na pielęgnację twarzy przy użyciu kosmetyków z aktywnym tlenem. Peeling, maska i krem natleniajacy mają na celu odświeżyć, odżywić i odmłodzić moją cerę w taki naturalny sposób. Poddałam się również manualnemu zabiegowi twarzy. Oddałam się w ręce wspaniałej fizjoterapeutki, Ani, która jest częścią znakomitego teamu ekspertów Kliniki Biały Kamień. Podczas masażu kluczową rolę odgrywa nastawienie i rozluźnienie organizmu, o czym zapomniałam za pierwszym razem. Jednak za drugim, byłam już całkowicie odprężona i zrelaksowana.
Zauważasz już jakieś efekty na swojej twarzy, czy musisz jeszcze na nie poczekać?
Terapia manualna twarzy w naturalny i fantastyczny sposób regeneruje twarz, zmarszczki. Już to widzę! Byłam w szoku, jak po drugim zabiegu, stanęłam przed lustrem i w okolicach oczu nie miałam prawie żadnej zmarszczki. Zawsze z dystansem podchodziłam do tego rodzaju zabiegów, a one naprawdę potrafią zdziałać cuda. Zapisałam się na pięć zabiegów, zobaczymy jak będzie zachowywała się moja skóra i mięśnie. To niesamowite jak zmieniła się twarz! Momentami to bardzo bolesny zabieg, zaczyna się od dekoltu i idzie w górę. Trwa półtorej godziny. Pani Ania robi takie rzeczy, jakich bym się nie spodziewała, że można robić z twarzą. To bardzo intensywny masaż, bez olejków, kremów, który prawidłowo wykona tylko profesjonalista. Niezwykłe wrażenia i odczucia. Masaż jest mega, ale trzeba mieć wysoki próg odporności na ból. Jednak tak jak wspomniałam, ogromną rolę odgrywa nastawienie. Za pierwszym razem byłam spięta i przyznaję, bolało bardzo. Za drugim, kiedy się wyluzowałam, prawie zasnęłam. Wspaniały klimat, muzyka relaksacyjna robią swoje. Powinnaś spróbować!
Oj z przyjemnością! Powiedz proszę, co zdecydowało, że wybrałaś właśnie tę klinikę?
Na pewno dobre rekomendacje i fantastyczni ludzie, którzy pracują w klinice. Mam do czynienia z profesjonalistami. W przypadku takiego masażu, któremu zostałam poddana, nie zaufałabym osobie pierwszej z brzegu. Trzeba mieć duże doświadczenie i naprawdę wiedzieć co się robi, żeby nie wyrządzić nikomu krzywdy. Tutaj mam poczucie, że opiekują się mną profesjonaliści, którym ufam w 100 proc. Czuje się dopieszczona, zaopiekowana, to lubię. Jestem laikiem w tej dziedzinie i naprawdę potrzebuję fachowej opieki. Doktorowi Kaseli ufam, to znany i ceniony fachowiec.
Dla kobiet pomiędzy 40. a 50. rokiem życia „starzenie” się powinno być czymś budującym, świadomym, a nie powodem do kompleksów. Też tak to postrzegasz?
Jestem jak wino i akceptuję całą siebie w 100 proc. Nigdy nie przeszkadzały mi żadne zmarszczki. Na twarzy pojawiają się zmiany, przecież nie mam dwudziestu lat. Ale z drugiej strony nie chciałabym być młodsza. Jestem świadoma upływającego czasu i na ten moment nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Najważniejszy jest wiek intelektualny, co mam w głowie i jak czuję się sama ze sobą. W pewnym momencie dochodzimy do jakiegoś wieku i zdajemy sobie sprawę, że jest fajnie, niezależnie od tego czy mamy dwadzieścia czy czterdzieści lat. Jestem świadoma siebie, czuję się spełniona. Zawodowo robię to, co sprawia mi przyjemność. Zmarszczki pokazują ile przeszłam, jakie mam doświadczenie. Jest mi z tym dobrze. Przyjaciółka poleciła mi klinikę Biały Kamień i pomyślałam, że przyszedł moment na regenerację i poprawę wyglądu skóry.
Kobiety są coraz bardziej świadome, nie chcą wstrzykiwać sobie ton kwasu, czy może niestety ta świadomość jest ciągle niewystarczająca…?
Odnoszę wrażenie, że są dwie strony tego medalu. Kobiety dojrzałe są kobietami świadomymi. O świadomości mówi się coraz więcej, ostatnie miesiące pokazały walkę o swoje prawa. To ja decyduję o moim ciele i tym co się ze mną dzieje. Jednak z drugiej strony, wiele młodych dziewczyn wyrządza sobie krzywdę. Dwudziestolatki potrafią ostrzykiwać swoją twarz bardzo intensywnie i inwazyjnie. Boję się pomyśleć, co z ich skórą będzie się działo za dziesięć lat. Tak młode kobiety próbują spełniać czyjeś oczekiwania, może faceta, a może wymaga od nich tego praca. Zatracają siebie.
Budowanie swoich zasobów zarówno od strony intelektualnej jak i wizerunkowej jest dla Ciebie ważne?
Oczywiście, że tak. Myślę o tym jak wyglądam pod kątem tego co robię. Ludzie najpierw patrzą, a potem słuchają. Praca w radiu jest genialna, tu się słucha. Radio działa na wyobraźnię i wygląd schodzi na drugi plan. Z kolei w telewizji czy internecie jest odwrotnie. Tacy jesteśmy. Mając pilota w dłoni przełączamy programy i zatrzymujemy się na obrazku, który nam się podoba. Chciałabym na tyle fajnie wyglądać, żeby ludzie nie skupiali się na tym, jak się prezentuję, tylko co mam im do powiedzenia. Mój wygląd nie powinien determinować tego, czy ktoś mnie ogląda czy nie, tylko treść jaką mam do przekazania. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Niezwykle ważna jest samoświadomość, która wpływa na to jak odbierają mnie inni. Nie chcę, żeby wygląd był dominujący i brał górę nad merytoryczną zawartością tego, co chcę przekazać światu.
Pewność siebie i pracowanie nad własnym samopoczuciem jest w cenie. Jesteś świadoma swojej wartości?
Myślę, że tak. Kocham to co robię, jestem szczęśliwa. To dla mnie bardzo cenne, to wartość o którą powinniśmy się starać i walczyć. W życiu bywają różne momenty, a w tych gorszych, wiadomo, różne myśli przychodzą do głowy – jejku, do niczego się nie nadaję. Jednak to tylko chwile. Reakcja ludzi, to jak mnie odbierają, miłe słowa z ich strony są wartościami ponadczasowymi, które nie podlegają żadnej ocenie. I wtedy znowu myślę, chyba jest dobrze!