Go to content

„To, że ktoś jest gejem nie znaczy, że jest bez skazy. Ludzie są dobrzy i źli, bez względu na orientację”

– Tolerancja powinna być oswajana i przypominana w codziennych sytuacjach. W moich książkach pojawiają się ci dobrzy, jak i ci źli. Ci wspierający, jaki i podkładający kłody. Ci zagubieni i ci którzy nie chcą się odnaleźć… tak jak w życiu. I z wszystkimi tymi ludźmi, żyjemy na co dzień – mówi Paweł Nowak, autor bloga zwyczajnychłopak.pl. i książki „Cudze życie”.

Czy Polacy są tolerancyjni?

Paweł Nowak: Z tolerancją my Polacy mamy problem. I to nawet osoby, które określają się mianem tolerancyjne… nie raz łapią się na swoim wewnętrznym „ale”. Ciekawe jest nawet to, że mamy pełną tego świadomość. Ostatnio wpadło mi w ręce badanie z 2019 roku, w którym zapytano respondentów „Czy uważasz się za osobę tolerancyjną?”. I zgadnij ile osób odpowiedziało tak?

Zwykle się wybielamy i pokazujemy w lepszym świetle… strzelam 70%?

PN: Jedynie 26%, a 32 % bez owijania w bawełnę, otwarcie odparło „nie jestem tolerancyjny”. Reszta (42%) to osoby, które nie potrafią się określić po żadnej ze stron. Jeśli sami nie uważamy się za osoby akceptujące innych, trudno szukać w naszym społeczeństwie tolerancji. Zatem w tym temacie jest sporo do zrobienia w Polsce. I według mnie uczyć tolerancji powinno się na zasadzie: hej kocham, wspieram i cierpię tak jak wszyscy, ale tak samo jak wszyscy też się denerwuję, złoszczę i nienawidzę, a nawet popełniam błędy. Płeć, czy orientacja nie mają tutaj znaczenia, bo wszyscy zachowujemy się tak samo. Właśnie na to chciałem zwrócić uwagę w swoich książkach. Chciałbym, aby czytelnicy sięgając po nie, nie koncentrowali się na „grzechach i przewinieniach” moich bohaterów, ale przyczynach, które ich do tego pchnęły.

Tolerancja powinna być oswajana i przypominana właśnie w takich codziennych sytuacjach. Dlatego jeśli chciałem ludzi przekonać do tolerancji to właśnie w taki sposób. W moich książkach pojawiają się ci dobrzy, jak i ci źli. Ci wspierający, jaki i podkładający kłody. Ci zagubieni i ci którzy nie chcą się odnaleźć… tak jak w życiu. I z wszystkimi tymi ludźmi, żyjemy na co dzień.

Jak się żyje w Polsce osobom LGBT?

PN: Kiedy ktoś zadaje mi pytanie czy jestem gejem odpowiadam: „Jestem przede wszystkim człowiekiem, a to że jestem osobą homoseksualną, nie ma dla mnie znaczenia”. Dla innych… niestety ma. Mieszkam w Warszawie, dużym mieście z grubsza rzeczy tolerancyjnym. Nie jestem wystawionym na wzrok opinii publicznej aktywistą, czy działaczem społecznym. Ograniczam do niezbędnego minimum kontakty z osobami, które mają problem z moją orientacją, więc po latach i przepracowaniu pewnych sytuacji, mogę powiedzieć, że jest w porządku. Ale w Polsce nadal jest wiele osób, które z uwagi na swoją orientację doświadczają hejtu, czy agresji ze strony otoczenia, a często nawet najbliższej rodziny, co jest wręcz karygodne.  Ale trudno się temu dziwić, jeśli na obraźliwe słowa w kierunku środowiska LGBT jest przyzwolenie w debacie publicznej.

Co więcej osoba, która sieje nienawiść ze sceny, czy ambony jest postrzegana jako bohater narodowy, a geje, lesbijki, czy teraz osoby transseksualne to nic innego jak przysłowiowi „chłopcy do bicia”. Tego typu zabiegi to jawna manipulacja, która kreując wspólnego wroga, jakim jest gej, służy polaryzacji społeczeństwa. Łatwiej się manipuluje skłóconym narodem. Mam poczucie tego, że jestem narzędziem do lawirowania głosami wyborców.

Czy sytuacja się zmienia? Jest lepiej, czy gorzej niż kilka lat temu?

PN: Na szczęście jestem przedstawicielem młodego pokolenia, więc nie znam świata w którym były organizowane łapanki, czy też akcje typu „hiacynt”, gdzie prowadzono rejestr homoseksualistów. I choć w przeszłości mierzyłem się z ogromną nietolerancją w swoim rodzinnym domu, czy też ze strony rówieśników, to mimo wszystko miałem wokół siebie też ludzi, którzy mówili mi, że dla nich jestem taki jak oni. I naprawdę miałem wrażenie, że był okres kiedy może nie tyle coś się zmieniało, ale powiedzmy… normalizowało. Niestety w ostatnich latach mam wrażenie, że zaczęliśmy się cofać w temacie akceptacji drugiego człowieka, a wręcz jedziemy setką na wstecznym w okresie przedwyborczym. I to się naprawdę czuje.

Pamiętam jak byłem dzieciakiem i na ekrany wszedł film „Listy do M”, w którym pojawiła się relacja męsko-męska. Jednym film przypadł do gustu innym mniej, ale jednak pojawił się i nikt nie nawoływał do bojkotowania tego typu produkcji. A od 7 lat w mediach pojawią się informacje czy też wypowiedzi osób publicznych, które wprost mówią, że to jest „chore”, „nienormalne” lub „niedopuszczalne” zachowanie . Jak zatem mamy to nazwać jeśli nie cofanie się do okresu, którego ani ja, ani ty nie pamiętamy?


Z czego wynika ten brak akceptacji?

PN: U rządzących z perfidii. U zwykłych ludzi powód nietolerancji jest zawsze ten sam. Brak wiedzy i strach, który z tego wynika. Ludzie boją się tego czego nie znają. A jeśli się boją to łatwo nimi sterować, stają się bardziej podatni na wpływy. I politycy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Sama spójrz na naszą rozmowę… Rozmawiamy na tematy społeczne, tymczasem polityka nieodłącznie wkrada się w dyskusję. Bo taki dokładnie jest cel takich ruchów.

Dlaczego zacząłeś pisać?

PN: Nigdy nie planowałem zostać autorem książek. Nie planowałem nawet napisać książki. Po prostu byłem w trudnym momencie swojego życia. Na krótko po ciężkim rozstaniu i z nadal niewyjaśnionymi, bolesnymi relacjami z najbliższymi. Pisałem, aby rozliczyć się z przeszłością i zamknąć pewne rozdziały mojego życia, od których chciałem wreszcie się odciąć. Coś na kształt rachunku sumienia, a także  przelania na papier słów, na których głośne wypowiedzenie brakowało mi odwagi. Książka powstała sama w ramach spisywania kolejnych zdarzeń z mojej przeszłości. Dużo później za namową też moich znajomych, pomyślałem, że ta historia może komuś się przydać, do zrozumienia drugiego człowieka i zacząłem starania, żeby ją wydać. Ale moja pierwsza książka Most Ikara powstawała przede wszystkim dla mnie.  Druga „Cudze życie” to już moja artystyczna wizja. Czytelnicy Mostu Ikara dopytywali się o dalsze losy bohaterów.

Czy pisanie pomogło Ci się uporać z demonami przeszłości?

PN: To nie jest łatwa droga. I rozliczenie nie oznacza, że w pełni się ich pozbyłem. Natomiast naprawdę dużo mi to dało. Zawsze mówię ze moje książki to lustro. Czytasz w nich o tym czego sama często nie chcesz dostrzec.  Pisząc o tym co mnie bolało dostrzegłem to, nad czym nadal staram się pracować. Dlatego może nie powinienem tego nazywać rozliczeniem, ale podjęciem walki… na pewno.

Swoje książki osadzasz w środowisku LGBT, narażając się na krytykę. Dlaczego? Lubisz wkładasz kij w mrowisko?

PN: Nie brakowało wśród nazwijmy to „hejterkich” opinii i komentarzy, że pokazuję środowisko w złym świetle, albo czemu pokazuję także te złe cechy gejów, że niby tym samym ugruntowuję stereotypu. Za każdym razem kiedy słyszę coś takiego chcę odpowiedzieć: „Most Ikara” pisałem na podstawie własnego życia. Wybaczcie, że nie miałem go weselszego, czy też prostszego, być może wtedy napisałbym komedię. Natomiast to tylko jeden aspekt odpowiedzi na to pytanie. Drugi dotyczy tego, że nie jestem zwolnieniem wybielania rzeczywistości. To, że ktoś jest gejem nie znaczy, że jest bez skazy. Tak samo jak w u heteroseksualnych osób tak i w homoseksualnym środowisku są ludzie dobrzy i ci gorsi. Są ci, którzy robią dobre uczynki i złe. Mało tego uważam, że to sprawia właśnie nie ma różnic między ludźmi.

Bez względu na orientację każdy z nas popełnia błędy. Nie można opisywać jakiegoś środowiska koncertując się tylko na tym co dobre. Na koniec dodam, ze to co przeżywają bohaterowie w moich książkach dotyczy każdego, bez względu na płeć. To nie jest książka dla gejów czy lesbijek to książka dla każdego kto w życiu ma marzenia o wielkiej miłości i chciałby tym marzeniem dzielić się z innymi.

Nic nie wybielasz, ale czy nie obawiasz się takie zabiegi sprawią, że ludzie będą jeszcze mniej tolerancyjni?  

PN: Może to utopijna wizja, ale dla mnie tolerancja polega właśnie na tym,  aby pokazywać ludzi takimi jakimi są. Zadam ci prowokacyjnie inne pytanie, czy jeśli czytasz książkę, dajmy na to romans, w której główny bohater, powiedzmy wykształcony mężczyzna około trzydziestki, to czarny charakter, czy to sprawi, że ludzie zaczną, o każdym heteroseksualnym wykształconym mężczyźnie około trzydziestki mówić, że to drań?… No nie! To znaczy, że opisujesz konkretną historię, która ma takich, a nie innych bohaterów. I ja też piszę o konkretnych bohaterach i wyborach jakich dokonują. Nie piszę o całym środowisku.

Dlaczego wato sięgnąć po Twoją najnowszą książką „CUDZE ŻYCIE”?

PN: „Cudze życie” jest na pewno znacznie bardziej uniwersalną i rozszerzoną książką o bohaterów zarówno homo, jak i heteroseksualnych. Most Ikara był książką przede wszystkim dla mnie „Cudze Życie” napisałem w formie manifestu, który chciałbym aby trafił do innych. Ta książka to wspominane lustro, którego wielu z nas nie chce zobaczyć. Bo tak naprawdę każdy z nas w jakimś momencie swojego życia, często nie zdając sobie z tego sprawy, żył wspomnianym cudzym życiem. „Cudze życie” to książka o mnie, o tobie o każdym kto przeczyta ten wywiad, bo każdy z nas kiedyś powiedział lub pomyślał, że chciałby mieć inne życie lub życie innych jest lepsze lub prostsze. Tylko tak naprawdę nie wiemy czy ono rzeczywiście takie jest. Być może pod tym co widać na zewnątrz kryje się wykluczenie, zranienie, wykorzystanie. Ból lub grzech, których sami nie jesteśmy sobie w stanie wybaczyć. Nie pożądaj życia innych, bo nie wiesz jakie skrywa tajemnice, to hasło które umieściłem na książce i to ono najbardziej wybrzmiewa z mojej książki.