Dopóki pojawiają się takie zdjęcia i takie wpisy, jest szansa, że świat jeszcze nie całkiem zwariował. Że jeszcze zobaczymy zdjęcia bez filtrów i fotoshopów, że jeszcze ktoś wykrzyczy głośno – ja tak wcale nie wyglądam, zestawiając zdjęcie z okładki jakiegoś magazynu, ze swoim – codziennym.
Coraz częściej widzę znajomych na Facebooku czy Instagramie przefiltrowanych do bólu, do tego na tyle nieumiejętnie, że jest to widoczne gołym okiem. Ale chcą być piękniejsi. Dlaczego? Może chcą poczuć się na chwilę jak te gwiazdy i gwiazdeczki, a może boją się hejtu, boją się, że ktoś po ich zdjęciem napisze: „Matko, jaka jesteś brzydka/gruba”, „Co za poczwara”. Na szczęście nadal znajduję takie wpisy, jak ten Pauliny Holtz, ważny, bo pokazujący nas takimi, jakimi naprawdę jesteśmy.
Brawo!
Jeszcze całkiem niedawno mówiłam: ej, ona/on wygląda super! Wiadomo, że zdjęcia można podrasować ale widziałam relację LIVE i było pięknie! …. Taaaaaa, to było zanim odkryłam filtry… wiem, że trąbi się o tym dużo ale im starsze są moje córki tym ważniejszy wydaje mi się trend #fakeoff i #nophotoshop. A zatem tak to właśnie wygląda, moi drodzy. A gdzieś pomiędzy tymi zdjęciami jest zwykła Paulina. Czasem z wciągniętym brzuchem a czasem naje się czereśni. Czasem nogę krzywo wydepiluje a czasem paznokieć jej się złamie. Ale Paulina z nieumytymi zębami i fałdkami na brzuchu i celulitem na udzie to nadal Paulina. Ta sama osoba, mama, kochanka, przyjaciółka, pracownik. Ubrana w sukienkę za milion monet nie staje się kimś lepszym. Ani gorszym. Moi przyjaciele, bliscy, rodzina kochają mnie tak samo w dresie, z nieumytą głową i odrapanym lakierem na paznokciach. Ci dla których ważny jest tylko lakier nie są ważni dla mnie. Nie bądź człowiekiem, który pod zdjęciami a necie pisze: gruba, brzydka, nie znam jej ale nie lubię, mogłaby coś ze sobą zrobić…itp. Nie bądź takim człowiekiem bo smutek w Twoim sercu będzie coraz większy a frustracja zacznie zjadać Cię od środka. Zajmij się pielęgnowaniem swojego wewnętrznego piękna. Dawaj światu tę wersję siebie, którą lubisz w sobie najbardziej. I ona nie musi być wystrojona ani fit. Zepsuta fryzura to nie wstyd. Zepsuta dusza już tak. Bo przeczesać się można a podły charakter z czasem i tak wyjdzie na twarz… 😉