Zdrowia i spełnienia marzeń – święta i moje imieniny w pakiecie powodują, że takie słowa w ostatnich dniach słyszałam wielokrotnie. Zdrowie jest na pierwszym miejscu, zwłaszcza mojego męża i dzieciaków. Na drugim marzenia, a dla mnie marzenia to podróże.
Trochę zazdroszczę znajomym, którzy wrzucają na portale społecznościowe zdjęcia z wakacji pod palmami. Zaraz potem oglądam oferty biur podróży, czytam blogi i sprawdzam, gdzie najlepiej pojechać na urlop. Szybko jednak zapala się lampka, a głos z tyłu głowy mówi: „jeszcze nie teraz”. Dlaczego muszę poczekać na wakacje pod palmami? Nie muszę. Chcę.
Na zagraniczne wakacje bez wątpienia nas stać. Oboje zarabiamy, ja mogę wziąć wolne w każdej chwili, poza tym pracuję głównie przez internet, a mąż ma elastyczny urlop, więc przedłużony weekend możliwy jest w każdym terminie. Teraz ograniczeniem są dzieci i to, czy są w danym momencie zdrowe. Dlaczego więc nie pojechać do kraju, w którym obecnie jest ciepło, skoro za oknem taka plucha, zimno, a wiatr urywa głowę razem z kręgosłupem? Dlatego że najpierw chcę spełnić swoje marzenia.
A moje marzenia niewiele mają wspólnego z wygrzewaniem tyłka na plaży lub co gorsza przy hotelowym basenie i all inclusive w Sharm El Sheikh, a na kilkutygodniowego Mauritiusa i dom na Maderze jeszcze sobie pozwolić nie możemy…
Teraz marzę o tym, żeby na weekend zostawić dzieci z babcią i móc całować się z mężem na rynku w Kazimierzu Dolnym, a potem pójść na długi spacer i zaraz po nim pojechać do Nałęczowa, aby spędzić noc w domku na drzewie… Chcę też pokazać mężowi, jak piękne są widoki z Połoniny Wetlińskiej i niebrzydsze z Caryńskiej. I chciałabym zobaczyć, jak dzieci biegają wokół nas, kiedy odpoczywamy po górskim maszerowaniu. Marzeniem jest pokazać im widok z Babiej Góry – najlepiej gdyby akurat nie padało. Chciałabym pokazać dzieciom Śnieżne Kotły, w których zakochałam się w ich tacie. Zamierzam pokazać im jak wygląda polska „highway to Hel”, zwłaszcza podczas ulewy, kiedy morze zalewa drogę i trzeba poczekać, żeby kontynuować podróż. Może podczas pobytu nad morzem uda nam się spędzić burzową noc w namiocie i przekonają się, jak to jest czuć każdy uderzający w ziemię piorun.
Liczę, że zobaczymy razem, że Gdańsk to miasto piękne i podczas upałów, i podczas deszczu, że na rynku w Krakowie czas się zatrzymuje, że Szczecin to urzekające miasto, które wcale nie leży nad morzem. Chcę im pokazać Warszawę i wytłumaczyć, dlaczego mieszkamy w małym mieście z dala od stolicy. Mam potrzebę zawieźć moją rodzinę do Puszczy Białowieskiej, póki jeszcze jest dokąd jechać i opowiedzieć, jak mój brat w wieku lat 3 spał na walizkach w korytarzu zatłoczonego pociągu jadącego do Białegostoku. Mazury, które poznaliśmy tylko w ułamku to miejsce, gdzie chcemy wrócić razem.
Intrygują mnie schody zamojskiego ratusza. Pragnę, aby moje dzieci, widząc na zdjęciach, w podręczniku, internecie lub telewizji: spichrze nad Brdą w Bydgoszczy, zamek w Malborku, molo w Sopocie, katedrę w Gnieźnie, Biskupin, bazylikę w Toruniu, tężnie w Inowrocławiu lub Ciechocinku, Jezioro Turkusowe i klify na Wolinie, zamek w Golubiu-Dobrzyniu, niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, bazylikę w Licheniu, wieżę widokową i obrotowy most w Giżycku, latarnię morską w Kołobrzegu, kopalnię soli w Wieliczce czy zaporę wodną w Solinie, powiedziały: „byliśmy tam z rodzicami”. Chciałabym też zobaczyć wydmy w Łebie, Łódź, Zakopane, tę zaporę w Solinie i kopalnię w Wieliczce, a jak do tego jeszcze jeden raz będę mogła posiedzieć nad Wisłą w Grudziądzu, to wtedy może będzie mnie stać na tego Mauritiusa, a może już kredyt na mieszkanie będzie wspomnieniem i będę mogła wziąć pożyczkę na wakacje.
Czy jestem ciekawa innych kultur? Oczywiście. Najpierw jednak chcę pokazać dzieciom, skąd pochodzą i w jak pięknym kraju mieszkają. Jestem tak zakochana w pięknych polskich miastach, górach, plażach, że choć część tego zachwytu postaram się przekazać dzieciom. To jest mój pomysł na patriotyzm. Mam 30 lat (jeszcze…). Kolejne 10 będę pewnie podróżować z dziećmi i jestem na to gotowa. Moim marzeniem było pokazać im, jak wygląda morze zimą. Wyjeżdżamy niedługo. Czy będzie zima, to już nie zależy ode mnie… Góry jesienią już mężowi pokazałam. Był zachwycony tak, jak ja…
Życzcie mi więc jak najwięcej weekendów poza domem. Wtedy spełnią się moje marzenia…
Przeczytałeś/aś? Zajrzyj na mój profil na Facebooku. Tam dzieje się więcej niż na blogu