Słyszę ten stukot. Mróz skrzypi pod ich butami. Wieje zimny wiatr.
Prawie sto lat temu Polki stukając parasolkami w okiennice mokotowskiej willi Józefa Piłsudskiego wywalczyły sobie prawo głosu.
(Drodzy panowie, jesteście sobie w stanie wyobrazić, że jeszcze nie tak przecież dawno Wasze żony, partnerki, kochanki, matki nie były prawowitymi obywatelkami? Hmm to kim były?)
28 listopada 1918 r. Józef Piłsudski podpisał tymczasowy dekret o przyznaniu Polkom praw wyborczych.
Polkom na pewno pomógł fakt, że żoną Piłsudkiego była Aleksandra Piłsudska – feministka, niesamowicie barwno-brawurowa kobieta.
Studiowała w Wyższej Szkole Handlowej, wstąpiła do PPS i bardzo aktywnie włączyła się w działalność niepodległościową. Wraz z koleżankami szmuglowały broń, ukrywając ją w halkach, falbanach i gorsetach. Tydzień po tym jak wypuszczona ją z aresztu, przefarbowała włosy na blond i pojechała do Kijowa z kufrem pełnym rewolwerów i broni. Niezły film akcji..!
Ach, te kobiety! (Tak bardzo chciałabym poznać panią Aleksandrę!)
Zresztą w Polsce sytuacja była wyjątkowa. Bo przecież mężczyźni ginęli w powstaniach, trafiali na Sybir, a kobiety zostawały same. Bycie silną i dzielną stało się życiową koniecznością. (Czy czasem płakały w samotności czy raczej częściej dzielnie zaciskały zęby?).
O kobietach sprzed stu lat nie wiem za wiele. Staram się zatem w kobietach, które znam szukać siły i determinacji. I tak tworzy się symboliczna nić łącząca nas z naszymi prababkami.
W Bytomskim Suplemencie spotykam się z M.
Malarką, która biega. Pytając ją kilka dni po naszym spotkaniu o to, czy czuje się silna jestem pewna, że to będzie początek odkrywania czegoś niezwykle ważnego i pięknego. Siła i wrażliwość! Opowiada mi też o swojej mamie.
– Moja mama zaczęła biegać po czterdziestce, w bardzo trudnym okresie swojego życia, po to żeby rozładować emocje.
A potem przyszły medale i puchary. M. zajęła się fotografowaniem mamy, aż wreszcie sama zaczęła biegać. Niezwykły duet matki i córki.
Miesiąc temu w Łodzi rozmawiam z Kasia Dacyszyn – projektantką bielizny oblaną w sądzie kwasem siarkowym przez stalkera.
Kilka dni temu Kasia pisze do mnie:
– Jest wyrok, jeszcze nie prawomocny ale stalker dostanie 25 lat więzieniach.
Jestem bezpieczna, mogę tworzyć. Idę dalej – dodaje Kasia.
Cieszymy się obie. Zapamiętam ten moment na długo.
Bo to jest jak zdecydowany okrzyk Rondy Rousey (judoczka, medalistka olimpijska, od 2011 roku profesjonalna zawodniczka mieszanych sztuk walki).
– Czy dostaniemy tyle samo pieniędzy ile mężczyźni, którzy biorą udział w tym programie?
Brawo Ronda!
W tym wszystkim jest oczywiście życie. Bo nic nie jest przecież czarno-białe.
Dziś na czerwonych światłach obok mojego białego samochodu zatrzymał się czarny. W środku siedziała kobieta w moim wieku, ubrana była w zielony płaszcz. Po policzkach płynęły jej łzy. Otarła je rękawem. Przez chwilkę patrzyłyśmy na siebie. Starałam się przekazać jej odrobinę otuchy. Kiedy zapaliło się zielone to jeszcze raz spojrzałyśmy na siebie, a potem ruszyłyśmy do przodu.
Bywamy silne. Zdeterminowane. Waleczne. Ale też jest w nas morze kobiecej wrażliwości, uczuciowości emocjonalności.
Znam wiele takich kobiet, w których to wszystko się miesza i pulsuje. Sama jestem taka kobietą.
Katarzyna Szota-Eksner prowadzi szkołę jogi Yogasana , mocno zaangażowana w projekt Sunday is Monday – nawołujący do dbania o siebie. Jak Polska długa i szeroka namawia kobiety do szukania (mimo wszystko!) siły w sobie! Współtwórczyni (razem z Emilią Kołowacik) niezwykłego Kalendarza 2017 Zadbaj o Siebie. Dziewczyna ze Śląska.