Go to content

O obrabianiu tyłka myśli kilka, czyli o tych którzy bardziej interesują się życiem innych, niż własnym

fot. MangoStar_Studio/iStock

Dzisiaj sklarował się pomysł na tekst, o którym moja głowa rozmyśla od długiego czasu.

Sprawa dotyczy tyłka. O tyłkach można mówić i pisać dużo. To wdzięczny temat do dyskusji. W pewnych jednak sytuacjach zupełnie niewdzięczny. Mianowicie, kiedy jest to tyłek drugiej osoby. Bo tak, generalizując, co kogoś obchodzi moja pupa? No chyba, że to tyłeczek taki jak ten należący do Jennifer Lopez, warty kilkadziesiąt milionów dolarów i rzeczywiście bardzo apetyczny.

Inaczej tyłek pozostaje tyłkiem, a my kobiety myślimy o nim w kontekście: w czym i jak najkorzystniej wygląda i co zrobić, aby wyglądał lepiej.

Okazuje się, że nie wszyscy….

Niektórzy, z pewnych względów upodobali sobie tyłki innych. Może, w ich mniemaniu, własny jest mało atrakcyjny. Za duży, za mały, zbyt wypięty, zbyt płaski. Zwyczajnie, wart mniej zainteresowania, niż tyłek osoby obok. Może, po prostu,  nie mają odwagi przyglądnąć się własnemu tyłkowi. Bo odwaga, rzeczywiście w tym przypadku jest potrzebna!

Jestem w stanie to zrozumieć. Ciekawość jest cechą ważną i pożądaną. Zwiększa świadomość, pozwala poszerzyć wiedzę, przynosi nowe odpowiedzi, pozwala uzyskać informacje, zmodyfikować zachowania, zmienić  punkt widzenia albo odniesienia do problemu. Ciekawość, można rzec górnolotnie – rozwija.

Jednak, nie o takiej ciekawości dzisiaj napiszę. Nie o ciekawości, która rozwija, ale o tej, która się żywi. Tak! O chorej ciekawości, karmiącej się specyficznego rodzaju wiedzą. To głód wiedzy o drugim człowieku. Najlepiej wiedzy tajemnej. Zdobytej przeróżnymi metodami. Koniecznie przefiltrowanej. Wyczytanej, usłyszanej, zasłyszanej, podglądniętej, bądź wyssanej. Zdobytej podczas niewinnych pogadanek, wymiany myśli, bądź szczerych rozmów na pewne tematy, typu: mamy ten sam problem – pogadajmy o nim!

Chciałam o tym napisać, bo widzę, że  dla wielu ludzi istotną kwestią jest życie innych. Jątrzenie, pomawianie, wymyślanie, tworzenie historii, dopisywanie faktów, bądź wykorzystywanie informacji. Prawdziwych czy nie – to już mniej istotne!

Do napisania tego tekstu zmotywowało mnie to, co wydarzyło się w moim życiu około pól roku temu. Zacznę od tego, jaka jestem, aby nie było niedomówień. Oczywiście subiektywnie. Bo obiektywnie się nie da, szczególnie, jeśli jest o sobie! Szczera, bezpośrednia, kreatywna, wrażliwa a przy tym odważna,  z dużą dozą poczucia sprawiedliwości i poczuciem humoru. Przy tym mam pewne przywódcze cechy, co stoi trochę  w sprzeczności z moją obawą odnośnie podejmowania wyzwań, ale na ten temat kiedyś tam… 😉

Moja asertywność i odwaga okazały się cechami nie do przeskoczenia i zaakceptowania przez innych. Zostałam nazwana osobą bezczelną, co akurat jest prawdą, więc się nie gniewam.;)

Tak! Jestem bezczelna, jeśli na czymś mi zależy, jeśli jest to dla mnie ważne. A ówczesna praca była dla mnie ważna, zależało mi na niej. Widziałam tam mnóstwo możliwości, inspiracji i potencjału. Wciąż miałam ochotę na więcej. Na ludzi, na działanie. Zostawałam po godzinach, robiłam sporo rzeczy w domu. Spełniałam się w niej, realizowałam swoje pomysły.

Niestety w tym wszystkim zabrakło osób, które miałyby zapał, ochotę i chęci, aby działo się inaczej. Ochotę na zmianę. Zabrakło osób, którym sytuacja bylejakości, którą chciałam zmienić, by przeszkadzała. Samodzielnie organizowałam zajęcia, współpracowałam z prowadzącymi i wysłuchiwałam krytycznych uwag, na zupełnie inną osobę, na jej działania i brak odpowiedzialności.

Osoby prowadzące zajęcia, były fantastyczne, pełne energii i zaangażowania oraz chęci. Dawały z siebie sto procent.. Niestety osoby decyzyjne dawały według mnie maximum dziesięć. Próbowałam, rozmawiałam, proponowałam, zachęcałam, wyrażałam chęci. Wszystko to ginęło w próżni niechęci do działania i zmian.

Zwolniłam się więc z pracy.

Ale zanim to nastąpiło, kilka razy wymieniałam swoje uwagi na temat funkcjonowania w pracy z pewną osobą, od której usłyszałam na temat pracy i osób decyzyjnych mnóstwo historii. Dużo krytyki pewnych osób i tego, co się w pracy dzieje. Słuchałam wypowiedzi z zainteresowaniem, ponieważ zawsze mnie ciekawi, co myśli drugi człowiek. Niezależnie, czego dotyczą jego myśli. Sam fakt jego odmienności, jest dla mnie ciekawy.

Niestety, albo „stety” (dla mnie to drugie), mam pewną cechę, która sprawia, że to, co ktoś  mi powie zostaje we mnie i tylko we mnie. Nie bawi mnie sianie zamętu, plotek. A już na pewno nie personalnie. Innymi słowy: „Twój tyłek mnie nie interesuje!”. Oczywiście, biorąc pod uwagę przetrwanie w biznesie i w życiu, to cecha, która może mi takie przetrwanie utrudniać. Jednak uważam, że najważniejsze jest, bym była w zgodzie ze sobą.

Tak, więc, pewnego dnia zatkało mnie, kiedy dowiedziałam się, że to wszystko, co z tą narzekającą osobą wymieniałam, zostało przekazane dalej. Oczywiście usłyszałam o tym, kiedy postanowiłam się zwolnić. Wtedy wylała się na moja osobę fala krytyki i hejtu i poleciało na całego.

O co więc chodzi, że mój tyłek ma taką wartość, że chcesz go obrabiać?

  • Bo mam odwagę powiedzieć to, czego Ty nie masz odwagi?
  • Bo robię w życiu to, czego Ty nie robisz?
  • Bo…Konwenanse, bo konformizm, bo to, bo tamto…

Weź książkę – poczytaj. Podyskutuj z kimś, na temat, który nie daje ci spokoju, podyskutuj ze mną. Tylko odczep się od mojej d**y! To moje życie, mój tyłek, moje wybory. I wiedz, że jestem świadoma tego, co mam, w końcu żyję ze sobą już trochę lat. Nie wyprowadzasz mnie z błogiego stanu nieświadomości, kiedy mówisz mi rzeczy, które już wiem. Okaż się, proszę inwencją i dorzuć coś, czego świadoma nie jestem. A ja się nad tym zastanowię. Obiecuję!

Tak, bywam emocjonalna. Szczególnie, kiedy mam poczucie niesprawiedliwości i kiedy coś jest dla mnie ważne!

Tak bywam bezczelna, z tego samego powodu!

Tak, jestem odważna,  pewna siebie i asertywna. I tak, mam odwagę odejść, z miejsca, w którym nie dzieją się fajne rzeczy, bo jestem warta tego, żeby działy się rzeczy fajne!

Tak, jestem racjonalna i mądra. I… Tak! Mam taką fajną d**ę, którą Ty masz ochotę z jakiegoś powodu obrabiać!

Czy warto dbać o własny tyłek?

Warto! Niezależnie od tego, co ktoś teraz myśli. Niezależnie od tego, jak jestem przez pewne osoby w dalszym ciągu postrzegana, i ile razy na spotkaniach obrabiany był mój tyłek. Widocznie wart jest obrabiania. Gdybym była osobą mało istotną, nikt by nawet o nim nie pomyślał. Widocznie jednak, byłam na tyle ważna, że o nim myślano, ba nawet rozmawiano!

Warto! Bo pozostałam sobą. Ponieważ nauczyłam się, że w pewien sposób należy być ostrożnym w kontaktach z innymi.

Ale, czy to tak wiele zmieni?

Czy zmieni się to, że moja pupa będzie tylko moja? Nie! Nie zmieni się! Zawsze znajdzie się ktoś zainteresowany moim tyłkiem. Ktoś zazdrosny, łaknący poklasku, pragnący się podlizać, coś przez to osiągnąć, albo zwyczajnie, mający potrzebę zajęcia się czyimś życiem, by urozmaicić własne. Czasami to boli, czasami bardzo, czasami mam to zwyczajnie „w dupie”, a inne czasami, nawet w d**ie tego mieć nie zamierzam, gdyż mojej d**y mi zwyczajnie szkoda na takie nic nie warte rzeczy!

Więc, może jednak przyglądnij się swojej pupie…Bo może tak Cię zaciekawi, że zrezygnujesz z mojej…


Autorka: Urszula Le.