Tak, to się zdarza. Matki, które nie kochają synów, ojcowie, którzy pokazują im pogardę, a nawet próbują z nimi rywalizować. Chłopcy, którzy dorastają w poczuciu braku akceptacji, braku miłości ze strony osób, które powinny być im najbliższym wsparciem. Co się dzieje z niekochanymi synami, gdy wkraczają w dorosłe życie? Jakimi są partnerami, czy stać ich na to, by obdarzyć kogoś dobrym, szczerym uczuciem?
Kiedy mężczyzna opowiada kobiecie swoją historię życia, najprawdopodobniej (tak wynika z przeprowadzonych przez psychologów badań) zacznie ją o opowiedzenia o swoim ojcu. Bo opowieść o matce wyda mu się mało męska, bo boi się reakcji partnerki na słowa dotyczące jego więzi z pierwszą ważną kobietą w jego życiu. Te więzi nie zawsze są łatwe.
Jednym z największych mitów dotyczących macierzyństwa jest ten, że wszystkie kobiety instynktownie kochają swoje dzieci. I że synów darzą mocniejszym uczuciem niż córki. Pewnie sami łapiecie się na tym, że mówicie o kimś „synek mamusi”, mimo że ów „synek” dawno przekroczył trzydziestkę. Ostrożnie z ocenami. To, co widzicie niekoniecznie jest miłością, a dużo częściej dziwnym rodzajem uzależnienia. A czasem nawet takiej miłości nie ma wcale. Niewielu mężczyzn przyzna się jednak głośno do tego, że uczucia ze strony matki w dzieciństwie mu zabrakło, albo że była ta osoba bardzo krytyczna, zimna, wymagająca i nieokazująca czułości. Nie potrafią przyznać się do emocjonalnego bólu, bo sami nie zdają sobie do końca sprawy z jego źródła. A poza tym, wpojono im, że analizowanie takich ran nie jest męskie.
Jak brak miłości ze strony matki krzywdzi mężczyzn?
Przede wszystkim wpływa na ich sposób nawiązywania bliższej więzi z kobietami w dorosłym życiu. Ziarno zostało zasiane – pierwsza ważna kobieta w ich życiu okazała się pozbawiona uczuć. Dorosłe relacje z ukochaną mają w sobie coś z masochizmu – kochasz mimo, że wiesz, że nie dostaniesz tego samego w zamian. Kochasz niemądrze – dajesz sobą poniewierać. Albo kochasz w niesamowicie zaborczy sposób, bojąc się, że jej miłość zniknie. Niekochani synowie tłumią swoje emocje – właściwie od samego początku. Za okazywanie tego, co czują byli w dzieciństwie karani lub też… lekceważeni.
By udowodnić, że są coś warci opanowali „kod męskości” – nie mówią o tym, co czują, a zatem o wiele trudniej im komunikować się z ukochaną osobą, ponieważ nie potrafią wyrazić swoich potrzeb, miłości, lęku, żalu, a nawet radości. W psychologii mówi się, że takim mężczyznom założono ograniczający ich „kaftan płci”. Jak to działa?
Matka, która od samego początku dąży do wytrenowania w swoim synu powstrzymywania emocji, buduje w chłopcu poczucie, że spontaniczne wyrażanie uczuć, nawet negatywnych, jest czymś nienormalnym, że „chłopcy tak nie robią”. Jedyną dozwoloną emocją okazuje się gniew. Takie macierzyństwo jest szczególnie okrutną i okaleczającą mieszanką.
Pozostawia po sobie siedem głębokich blizn:
– brak pewności siebie (w związku objawia się ciągłym lękiem przed rozstaniem przy jednoczesnej bierności w razie ewentualnych kłopotów w relacji – „zostawiła mnie, widocznie na to zasłużyłem”);
– brak zaufania (zazdrość o partnerkę może przybierać bardzo niebezpieczne formy i paraliżować ten zwiazek);
– problem z ustawianiem granic (nie wiem, na co mogę sobie pozwolić w tej relacji, nie wiem, na ile mogę pozwolić mojej partnerce, co jest akceptowalne, a co nie);
– trudności z realnym postrzeganiem samego siebie (nie widzę swoich błędów albo nie widzę swoich zalet, popadam w skrajności);
– unikanie zaangażowania (miłość nie jest niczym pewnym, nie wiadomo, czy trzeba na nią zasłużyć, nie wiadomo jak ją zdobyć i utrzymać, miłość boli, należy jej unikać);
– przesadne reagowanie na krytykę („niekochanego syna” bardzo łatwo głęboko zranić);
– powtarzanie tych samych schematów zachowań (jak w relacji z matką) w innych związkach („masochistyczna wręcz tendencja do wiązania się z kobietami niezdolnymi do szczerych, głębokich uczuć).
Oprócz tego niekochani w dzieciństwie chłopcy, jako dorośli mężczyźni eksternalizują tłumione wcześniej zachowania- agresją, wrogością i gniewem. Wszystko to ma sens, ponieważ gniew u mężczyzn jest akceptowalny kulturowo, mimo, że bezproduktywny, a czasem samodestrukcyjny. Wolno im – i co ważniejsze – wolno im bezkarnie. Nikt nie zapyta, jakie głębsze emocje kryją się za tą maską.
Niekochani synowie cierpią tak samo jak niekochane córki a, w pewnym sensie, być może jeszcze głębiej, ponieważ cierpią samotnie i w ciszy, nie szukając pomocy, nie starając się rozwiązać swoich problemów. Choć ich wewnętrzne bariery są takie same, rzadziej szukają odpowiedniej dla siebie terapii.
Jeśli jesteś niekochanym synem , pamiętaj – bez względu na to, co wpojono ci w dzieciństwie uznanie bólu sprawi, że będziesz lepszym, silniejszym mężczyzną, kochankiem, mężem, przyjacielem i ojcem.