Go to content

Nie chce ci się i szukasz wymówki? Daj spokój, przecież samo się nie zrobi

Fot. iStock / Massonstock

Nie chce ci się? Znamy to dobrze i rozumiemy jeszcze lepiej. Są dni, kiedy nie chce się pracować, brakuje sił by zwlec się z łóżka i pójść z psem na długi spacer. Bo jak niby się zmobilizować, gdy pogoda nie dopisuje, ciśnienie leci na łeb i szyję, a dziesiąta kawa przestała robić na tobie wrażenie?

Wymówki są fajne… przez chwilę

Wyszukiwanie sobie usprawiedliwienia przed zrobieniem czegoś niechcianego, męczącego, nudnego, jest częste. Szkoda tracić czasu na robienie czegoś, co cię nie kręci, skoro w danej chwili jest milion innych, ciekawszych rzeczy. Tak przecież bywa i w pracy, gdy siedzisz przy biurku, gapisz się w okno a sterta papierów wcale od tego nie maleje. I wiesz, że musisz, ale czujesz, że masz to na tę chwilę głęboko w nosie. Jakże przyjemniej jest zamieszać łyżeczką w kawie i popatrzeć na milionowy liść spadający z drzewa.

Dopóki przytrafia się to raz na jakiś czas, opcja”za chwilę” jest zazwyczaj akceptowalna. Bo za chwilę ogarniesz papiery, posprzątasz dom, wyjdziesz z psem. Każda z nas ma momenty bez „powera” i w porządku, raz kiedyś, nie zawsze. Ale gdy każdego dnia wymyślasz coraz mniej sensowne wymówki i nowe, odległe terminy, to oznacza, że masz problem. Bo bywa, że każdy odwlekany problem, czy zadanie, z niewinnej rzeczy przeistacza się nagle w zawał zobowiązań do wykonania. I to z terminem „na wczoraj”!

Prokrastynacja — słowo klucz do (nie)szczęścia

Jeśli do tej pory to sformułowanie było ci obce, czas zapoznać się z nim bliżej. Prokrastynacja, to po prostu skłonność do odkładania realizacji obowiązków. Czyli jeśli wyznajesz zasadę „co masz zrobić jutro, zrób pojutrze, to będziesz miała dwa dni wolnego” to jest właśnie o tobie. Chwilowa przyjemność z podarowania sobie wolnej chwili i przełożenie na inny termin jakiegoś obowiązku to zwyczajna słabość twojej woli. Po chwilowej uldze, że czegoś nie musisz póki co robić, pojawia się strach, lęk, nerwowość. Bo przecież to nie zostało zrobione, a czas nagli jeszcze bardziej. Wyszukiwanie coraz to innych wymówek oznacza jedynie, że lenistwo wygrywa z twoją silną wolą, a ty tak naprawdę, zamiast zyskiwać, tracisz czas, profity i zdrowie. Stres pod wpływem presji czasu odbija się na psychice, na zdrowiu, nie wyrabiając się z terminem, możesz stracić pieniądze za zlecenie, oraz sympatię znajomego, któremu po raz któryś obiecałaś załatwienie sprawy. Niestety, przesunięcie obowiązku nie oznacza, że znudzony oczekiwaniem sam się wypełni.

Prokrastynacja napędzana jest niezliczonymi wymówkami 

Fot. iStock / rogistok

Fot. iStock / rogistok

1. Napisałabym teraz ten raport/upiekłabym ciasto, ale… nie wiem jak się za to zabrać?!

A więc teraz tego nie zrobisz, bo się pogubiłaś już na samym początku. Chcąc zyskać na czasie, zostawiasz to „na później”, czyli do momentu aż dowiesz się jak to ogarnąć. Niestety, przekładanie na nic się nie zdaje, lepiej od razu zasięgnąć rady i wziąć byka za rogi. Pewnie się okaże, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, a ty na drugi raz ze spokojem podejdziesz do takiej konfrontacji.

2. Zdałabym egzamin na prawo jazdy, ale jestem beznadziejna za „kółkiem”

O tym się przekonujesz po pierwszym oblanym egzaminie, czy podejściu do innego zadania, które jawi się tobie jako niewykonalne. Nie chcesz przerabiać tego po raz drugi, więc zawczasu wymyślasz sobie wymówkę, przekładając niełatwą decyzję na długie niespełnienie. Nawet nie znając dobrze swoich możliwości, zaczynasz się zastanawiać i stresować, że nie dasz rady, przedwcześnie rysując przykre konsekwencje ewentualnej porażki. A największą porażką nie jest niepodołanie zadaniu, ale niepodjęcie się go.

3. Napisałabym to, ale jak mogę się skupić w tym hałasie?!

Przy czym mowa nie jest o próbach orkiestry dętej pod oknem, ale o przychodzącym mailu, szeleście odkurzacza u sąsiadów, czy muchy fruwającej w pokoju obok. Niemożność skupienia się na zadaniu to jedna z najczęstszych wymówek, i to takich, które zmywają z ciebie cień winy za niewykonane zadanie, bo to tobie ktoś przeszkadza, a nie że się nie chce, czy nie potrafisz. Zamiast tego, zajmujesz się czymś przyjemnym lub mało istotnym z punktu zalegającego zadania, ale w twojej ocenie przecież nie siedzisz bezproduktywnie. Jednak to tylko twoja ocena, fakty pozostają nieugięte.

4. Poukładam te rzeczy jutro. Dla mnie to pestka, szkoda teraz czasu na pierdołę

Takie to proste, że zrobisz to jutro, prawda? Skoro proste i nie wymaga znacznego wysiłku, nie powinno być problemem przesunięcie w czasie. Niestety, jeśli zostawisz sobie na „jutro” pięć prostych i szybkich obowiązków, to zamiast po 5 minut każdego dnia, zje ci to długie godziny następnym razem — o ile znów nie zechcesz tego przełożyć na bardziej dogodny czas. To gra niewarta świeczki, o wiele lepsza jest systematyczność.

5. Nie lubię sprzątać, to posprzątam kiedy indziej

Tymczasem „ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka”. Kwadrans wieczorem na grubsze ogarnięcie bałaganu w domu albo dziennego raportu w pracy sprawi, że za kilka dni nie potkniesz się o rosnący bałagan zarówno w domu, jak i papierach. Ale gdy zaległości skumulują się wybitnie, raczej mało prawdopodobne, by ktoś umiał/zechciał pomóc ci się odgruzować z tego armagedonu, który sobie zafundowałaś.

Jeśli znasz to z autopsji, nadszedł czas zapomnieć o wymówkach i zmienić przyzwyczajenia. Byle nie od jutra!


źródło: charaktery.eu