Stary, wydaje ci się, że jesteś fajnym mężem? Myślisz, że schodząc swojej żonie z drogi robisz jej wielką przysługę, bo nie chcesz przeszkadzać w jej planach dotyczących was, waszej rodziny, wspólnych wakacji, dzieci? Tyle tylko, że tym samym stajesz się wielką przeszkodą. Przeszkodą na drodze do szczęścia.
O co chodzi? No przecież zupełnie o nic. Jesteś po prostu kolejnym miłym facetem, jak ja. Kolejnym facetem, który niszczy swoje małżeństwo nie zdając sobie z tego sprawy.
Przez całe moje małżeństwo byłem przekonany, że jest cudownie i miło. Dlatego zaskoczyło mnie, że moja żona uważała zupełnie inaczej. Co więcej, ona wcale nie była przekonana, że jestem miłym facetem.
A przecież mi się podobała. Przecież kochałem ją nad życie. Zawsze we wszystkim jej ustępowałem. Z czym ona ma problem? No tak, pewnie kolejna szalona, emocjonalna i rozjechana hormonalnie kobieta! Przecież łatwiej było machnąć rękę i robić to, co ona chce, a myśleć swoje, niż walczyć czy kłócić się z nią. Tak myślałem, wydawało mi się, że to najlepsza droga do szczęśliwego życia.
Nigdy nie pomyślałem, że ona podejmując wszystkie decyzje, planując, gdzie spędzimy święta, na jaki obóz wyślemy dzieci, czy choćby co zjemy na obiad, może poczuć się bardziej jak moja matka niż żona. Dla niej to musiało być wyczerpując i frustrujące, tylko ja zrozumiałem to za późno. Wszyscy myśleli, że jestem takim miłym i idealnym mężem…
Tymczasem było zupełnie inaczej. Dopiero dzisiaj, kiedy ona odeszła otworzyłem oczy i zrozumiałem, jakim dupkiem byłem. Pomagałem mojej żonie może w 5% przygotowań do naszego ślubu, w 15% brałem udział w wychowaniu naszych dzieci, może na 25% angażowałem się w domowe obowiązki… Chciałbym, żebyś to dobrze zrozumiał. Tu nie chodzi o fizyczną pracę, o wynoszenie śmieci, mycie podłogi, czy odkurzanie. Tu chodzi o UCZESTNICZENIE we wspólnym życiu.
Zastanawiasz się, o co jej chodzi? Przecież poszedłeś po zakupy, kupiłeś wszystko, co było na przygotowanej przez nią liście. Chleb, mleko, sałatę. Chodzi jej o te ciastka? Przecież kupiłeś! Uważasz, że jesteś w porządku i nie masz pojęcia o co afera? A czy wiesz, jakie są ulubione ciastka twojej żony i dzieci? Wiesz, jakie lubią, spytałeś kiedykolwiek, zainteresowałeś się? Wiesz, jakie płatki najbardziej smakują twoim dzieciom, czy kupujesz pierwsze lepsze, jakie wpadną ci w oko?
Te małe rzeczy są właśnie ogromne… Pytasz swoją żonę, co by zjadła na obiad? Uprzedzasz o imprezie pytając czy ma ochotę pójść? Proponujesz, co kupić twojej matce na imieniny? Myślisz, na jakie zajęcia zapisać wasze dzieci?
Wspaniałomyślnie pozwoliłem swojej żonie kontrolować nasze rodzinne życie, podejmować decyzje. Uważałem, że jak ja się usunę, to jej będzie tylko łatwiej.
Tylko tu nie o nią chodziło, bo łatwiej i wygodniej było dla mnie… Dla ciebie pewnie też jest. Tyle, że to nic „miłego” zostawić wszystkie decyzje na głowie jednej osoby, a ty jeszcze chcesz, żeby ona pomyślała o tobie między myśleniem o dzieciach, o domu, o pracy, ogarniając setki rzeczy…
Mam nadzieję, że lubisz seks w pojedynkę… bo to cię stary czeka.
Poprosiłem znajomą, żeby napisała, jak się czuje, kiedy jej mąż oddaje jej całe pole dotyczące podejmowania decyzji. Wiesz, co usłyszałem? Że ona czuje się bezsilna, zmęczona i… samotna. Zastanawia się, czy on ją jeszcze kocha. Przecież gdyby kochał, nie pozwoliłby, by wszystko było na jej głowie. Czy on uważa swoją rodzinę za pomyłkę? Przecież nie chce pomóc ani przy dzieciach, ani przy obowiązkach, o niczym nie decyduje? Czy jesteśmy – ja i dzieci – dla niego w ogóle ważni, skoro nie chce aktywnie uczestniczyć w naszym życiu? Ma nas dosyć?
Opowiadała mi, że to miły gość, fajny facet. Robi to, o co ona poprosi – gotuje, sprząta, płaci rachunki, robi zakupy, pracuje, zajmuje się dziećmi. Ale jej gdzieś z tyłu głowy nieustannie dźwięczy, że on robi jej łaskę, bo to ona podejmuje decyzję, co on ma robić, ona steruje tym statkiem, musi sterować nawet nim, bo jej mąż sam z siebie do niczego nie wykazuje zaangażowania. W żaden sposób nie przejmuje kontroli nad naszym wspólnym życiem.
Wiesz co, gdybym mógł cofnąć czas i uczyć się na czyichś historiach, chciałbym dostać taki list od siebie z przyszłości:
Cześć,
wiem, że twoim największym lękiem jest to, że weźmiesz ślub, a twoje małżeństwo po kilku latach zakończy się rozwodem. Mam złe wieści. Tak się właśnie stanie. Poślubisz piękną dziewczynę, będziesz miał dwójkę dzieci, ale rozwiedziesz się. Będziesz rozpaczał, będziesz tęsknił za żoną, dziećmi, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale możesz tego uniknąć, możesz wybrać lepsze życie, ze szczęśliwym zakończeniem. Małżeństwo jest trudniejsze niż ci się wydaje. To nie jest jedynie posiadanie stałej dziewczyny, żony i matki, to zdecydowanie coś więcej. Nie bądź jedynie mężem i ojcem. Nie dawaj tylko minimum z minimum. Nie zastanawiaj się, dlaczego twoja żona się denerwuje. Dbaj o nią, o wasze wspólne życie.
Możesz dać jej więcej niż przypuszczasz – swój czas, swoją energię i miłość.
Okazuj swoją miłość w chwilach, które są dla was trudne. Pokaż jej, że twoje uczucie jest stałe i trwałe.
Gdy urodzą się dzieci, nie myśl, że opieka nad nimi jest tylko po stronie twojej żony. Noś na rękach dziecko, żeby ona mogła się wyspać, trzymaj ją za rękę, kiedy ona karmi wasze dziecko. W każdej sekundzie pokazuj jej, że może na ciebie liczyć. A potem udowadniaj jej to codziennie.
Nie wystarczy, że będziesz mówił „Kocham cię” i naprawdę tak czuł. Nie ma zupełnie znaczenia, czy to jest prawda. Ona o tym nie wie. Myślisz, że to szalona, emocjonalna dziewczyna? Nie rozumiesz. Ona nie wie, że ją kochasz, jeśli jej tego nie okazujesz.
Wybieraj, decyduj, okazuj troskę o wasze wspólne życie, wasze plany. Twoje małżeństwo składać się będzie z miliona drobnych, ale niezwykle ważnych rzeczy. Jeśli nie będziesz o nie dbać, twoja żona pomyśli, że nie jest dla ciebie na tyle ważna, żebyś się o nią troszczył.
To ją zabije, wtedy cię opuści. I będziesz tęsknił. Ale tak nie musi być.
Możesz napisać własną historię. I chcę, żebyś mnie wysłuchał, bo ja jestem tobą, bo popełniłem już wszystkie te błędy, które ty zamierzasz zrobić. Jeśli dokonasz tych samych wyborów, zostaniesz sam. Więc dokonaj lepszych. Wybierz siebie. Wybierz miłość.