To jest inne rozpoczęcie roku szkolnego. Inne, bo pełne niepewności, niepokoju. Podwójny rocznik w szkołach średnich, deficyt uczniów w szkołach podstawowych, budowanie na gimnazjach ośmioklasowych placówek. Reforma wywróciła oświatę do góry nogami, w tym roku chyba najbardziej odczuwalne będą jej skutki. Już wiadomo, że w niektórych szkołach średnich lekcje będą trwać do godziny 19:00. Nauczyciele odchodzą ze szkół, jedni na urlopy zdrowotne, inni podjęli decyzję o zmianie zawodu. Trwają wyścigi w kompletowaniu kadry nauczycielskiej w wielu placówkach.
Myślę dziś o nauczycielach, dla których wrzesień i cały kolejny rok będzie niezwykle trudny. Zostali ci, którzy nadal widzą sens i misję swojego zawodu – w to chcę wierzyć, choć wiem, że są pedagodzy, którym brak motywacji, którzy wracają do szkoły z poczuciem bezradności, rozczarowania, pełni frustracji. Nie zazdroszczę wam nauczyciele. Nie chciałabym znaleźć się na waszym miejscu, kiedy wasz głos został zupełnie zignorowany.
Jeden ze znajomych nauczycieli powiedział, że przecież jesteście tak samo ważni dla młodych ludzi, jak lekarz dla chorego pacjenta.
Myślę sobie, że wszyscy potrzebujemy zmiany perspektywy, spojrzenia na sytuację w oświacie z dystansem, o który wiem, że trudno, bo zawsze dotyka nas blisko. Bo rodzicom chodzi o dobro ich dziecka, a nauczyciele chcą zachowania własnej godności, która została w kwietniu nie z ich winy pogrzebana.
Dlatego z początkiem tego roku mam prośbę. Nie skaczmy sobie do gardeł. Nie szukajmy na siebie haków, nie irytujmy się. Piszę do rodziców, którzy na już i na teraz chcą wiedzieć wszystko, którzy oceniają sytuację po kilku minutach w szkole, którzy chcą, by ich dziecko czuło się dobrze. To zrozumiałe. Ale pomyślcie, że po drugiej stronie macie dorosłego człowieka, który chciałby móc odpowiedzieć na wszystkie dręczące was pytania. Ale często ich nie zna. I nie jest to jego winą, ale chorego systemu, z którym musi się mierzyć każdego dnia. Drodzy rodzice pamiętajcie, że waszym dzieciom nikt nie chce zrobić w szkole krzywdy, wręcz przeciwnie, przy waszym wsparciu i zrozumieniu, łatwiej będzie nauczycielom wykrzesać z siebie wszystkie pokłady motywacji do pracy. Tylko czując, że nie jesteśmy pierwszymi do ich krytykowania i wytykania błędów, łatwiej im będzie sprostać trudnościom, które stawiane są na ich zawodowej drodze.
Pomyślcie, jak często wy potrzebowaliście takiego wsparcia, symbolicznego poklepania po plecach, informacji nawet niewypowiedzianej werbalnie: ufam ci, wiem, że wszystko będzie dobrze. To nie jest dużo, naprawdę. Nie musimy mieć nieustannej kontroli nad nauczycielami, nie musimy wiedzieć wszystkiego dokładnie, co dzieje się w szkole. Zaufajmy nauczycielom, oni naprawdę wiedzą, co robią.
A was – drodzy nauczyciele, proszę, o pewnie dla wielu z z was trudną rzecz. Nie przenoście swojego gniewu, frustracji na uczniów. To nie oni są winni waszej sytuacji. Wiecie o tym doskonale, ale często nieświadomie możecie dać upust swoim emocjom w ich kierunku. Trzymam mocno kciuki za waszą siłę i mądrość, za świadomość, że nadal jesteście ważni w życiu każdego młodego człowieka i to, kim on będzie w przyszłości, w dużej mierze zależy właśnie od was.
Życzę wam cierpliwości. Cierpliwości w sytuacji, która dla wielu z was jest niezwykle trudna. Bo jak pogodzić własne dobro z dobrem ucznia? Kto z nas – rodziców, byłby w stanie się z tym zmierzyć? Jak oddzielić jedno od drugiego? Wierzę, że nauczyciele, którzy dziś spotykają się ze swoimi uczniami, potrafią to zrobić, że wiedzą, jak odnaleźć równowagę w całym tym szaleństwie, w którym bierzemy udział. Że pokażą młodym ludziom, że warto być ponad pewne kwestie, że to jest właśnie mądrość, którą mogą od swoich nauczycieli czerpać.
Powtórzę – nie skaczmy sobie do gardeł. Nie macie dosyć tej złości, nienawiści? Bądźmy dla siebie wyrozumiali, już nie mówię, że mili, ale dajmy sobie czas i przestrzeń na to, by wyciągać właściwe wnioski. Nie atakujmy się. Każdemu dziś jest trudno. Pamiętajmy o tym, a może ten rok szkolny będzie bardziej znośny dla wszystkich. Czego każdemu serdecznie życzę.