Od ponad 20 lat jestem żoną Rosjanina, który dorastał w Charkowie. Tam mieszkają jego przyjaciele z dzieciństwa. Wielu z nich to Ukraińcy, którzy dziś walczą o wolność swojego kraju. Rozmawialiśmy jeszcze wczoraj. „Macie wciąż net? Zrywa? Jak się czujecie?”. Żaden z nich nie chciał, żeby pomóc mu w ucieczce z kraju.
Tu na miejscu, w Polsce są ich żony i partnerki, dzieci.
Inni przyjaciele, z czasów późniejszej młodości, studiów mieszkają w Moskwie. Z nimi też codziennie rozmawiamy. Płaczą, są załamani. Rozdarci między poczuciem, że to ich kraj zaatakował, a świadomością, że potępiają Putina. „Nienawidzę go” powiedziała mi wczoraj przyjaciółka z Moskwy.
Niedziela. 27 lutego. Urodziny jednej z moich córek
Szesnaste. Mojej córki, która część rodziny ma w Moskwie, część w Charkowie i Odessie.
Urodziny, które mieliśmy spędzać w Moskwie, u mojej szwagierki i teściów.
Zamiast tego siedzimy przed telewizorem. Putin grozi bronią nuklearną.
Patrzę na mojego męża, kapią mu łzy. Nie pamiętam, kiedy go widziałam płaczącego. Może nigdy.
Jest zrozpaczony, podobnie jak wielu jego znajomych. Jak cała rodzina, która nie może uwierzyć w to, co się dzieje.
Zastanawiałam się, czy o tym mówić, mam poczucie, że robię coś niestosownego. Co kogokolwiek obchodzi, co czujemy my. Ale pamiętajcie też, że każda wojna ma dwie strony.
To nie jest wojna Rosjan, ale Putina i jego popleczników
Wczoraj koleżanką z Polski mnie spytała. „Ale dlaczego Rosja w ogóle do tego dopuściła?!”
Nie ma pojęcia, jak ludzie się boją. A mi daleko, żeby ich oceniać. Wiem, jak kończą przeciwnicy władzy Putina. Znikają. Są zabijani. Mój przyjaciel powiedział wprost; „Wyszedłbym gdybym był młody, ale ja mam żonę i dwoje małych dzieci na utrzymaniu”.
Wielu ludzi z mniejszych miast, wsi nie ma nawet pojęcia, jakie są fakty.
W Rosji nie ma wolnych mediów. To jest straszne, przerażające.
Kocham Rosję. Od tego dnia, kiedy przyjechałam po raz pierwszy do Moskwy na wycieczkę z przyjaciółką i gdzie poznałam swojego męża. Kocham ten kraj wielkiej kultury, sprzeczności, piękna i brzydoty. I kocham Ukrainę, bo tu też spędzałam część życia.
Świat tego może nie rozumie, ale wojna między Rosją i Ukrainą to też „wojna” między ludźmi, którzy się znają, przyjaźnią, między rodzinami. Jesteśmy świadkami, jak zmienia się rzeczywistość. Następuje rozłam.
Rosja kontra reszta świata.
Nie mamy wątpliwości, że sankcje są słuszne.
Ale konsekwencje poniesie wielu niewinnych ludzi. Nie tylko Rosjan. Dziś rozmawiałam z koleżanką ze Szwecji. Jej praca polegała na ścisłej współpracy z Rosją, podobnie, jak jej męża. Jak potoczy się teraz ich życie?
Boimy się tego wszystkiego. Jak Wy wszyscy.
Siostra mojego męża ma nowotwór– sankcje odetną ją od leków nowej generacji, bez nich, umrze.
Moja teściowa też się leczy przewlekle, bez leków jej stan się pogorszy.
Tych sytuacji jest tysiące, dziesiątki tysięcy. Bo to tylko historia jednej rodziny.
I co najważniejsze, Rosja to też kraj moich córek, mają też rosyjskie obywatelstwo. Młodsza w piątek usłyszała w polskiej szkole. „A wiesz, że twój kraj wywołał wojnę?!” A to i tak było najłagodniejsze zdanie, które usłyszała. Mamy rosyjskie nazwisko, na nasze profile na Facebooku już przychodzą agresywne wiadomości
Nie róbcie tego. My nie jesteśmy Putinem, nasz naród też cierpi.
Cierpi i patrzy, jak giną niewinni ludzie. Nikt z nas tego nie chciał. Tak jak nikt z Was tego nie chciał.
Rosja dziś płacze. Rosja, która czuje się częścią zachodu, częścią wspólnoty.
Ludzie, którzy nigdy nie chcieli być kawałkiem tak strasznej historii.