Krew mnie zalewa, jak słyszę o kolejnym koniu, któremu zabrakło sił ciągnąc przeciążony wóz z turystami na Morskie Oko nie wiadomo, który to już raz w ciągu dnia.
O tym, że do drastycznych sytuacji w drodze na Morskie Oko z udziałem zwierząt dochodzi, czytaliśmy nie raz. Pewnie niektórzy byli naocznymi świadkami takich zdarzeń. I tak jak furmanom zależy na tym, żeby zarobić jak najwięcej pieniędzy (co ich absolutnie nie usprawiedliwia), tak kompletnie nie rozumiem turystów, którzy dla swojej własnej wygody są w stanie jechać wozem, w którym furman ewidentnie znęca się nad zwierzęciem, a ono biedne nie ma kompletnie siły, by iść dalej. Przeczytałam o sytuacji z drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia:
– Z relacji osoby, która nam o tym opowiedziała, wynika, że woźnica nie przerwał kursu. Gdy zwierzę wstało, załadował ludzi ponownie na wóz i kontynuował przewóz – mówi Anna Plaszczyk z fundacji (fundacji Viva – przypis red.) Więcej
Trudno mi uwierzyć, że ludzi ponownie wsiedli do wozu! Na szczęście znalazła się osoba, która poinformowała o całym zdarzeniu odpowiednie organy.
I teraz jak w tej perspektywie spojrzeć na informację, że pięcioletni Arek mający rozszczep kręgosłupa wózkiem inwalidzkim dojechał nad Morskie Oko? Pokonał 9 kilometrów w jedną stronę i drugie z powrotem na własnych kółkach, nie korzystając z pomocy często przemęczonych zwierząt? Co wy na to turyści, którzy bez skrupułów wsiadacie do przeładowanych wozów i sań, żeby pochwalić się zdjęciami na Facebooku czy Instagramie? Dziewięć kilometrów, godzina spaceru w jedną stronę dla zdrowego dorosłego człowieka, godzina rozmowy z najbliższymi, zabawy z dziećmi. Ale dla nas to za dużo, trzeba szybko, zapłacić i dojechać i wrócić, żeby zdążyć jeszcze wjechać na Gubałówkę, cyknąć fotkę i zdjęcie na Krupówkach zrobić.
Brawo Arek! Brawo rodzice! Mama Arka Marzena prowadzi bloga Na Kółkach, na który serdecznie zapraszamy, to tam możemy przeczytać:
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że to dla większości nie jest żaden wyczyn jednak dla nas, osób, które na każdym kroku starają się wmówić swojemu dziecku, że wózek to nie przeszkoda, to też pokonanie własnych barier, przesuwanie ich w coraz bardziej odległą stronę i przekonywanie się, że możemy robić razem wiele, tak jak pójść na 18 km spacer. Bo nie oszukujmy się, w 98% te droge pokonaliśmy pchając wózek pod górkę, a później w dół. Niby droga asfaltowa, bez żadnych przygód to jednak wymaga trochę energii i zaangażowania od spacerowicza. Więcej Na Kółkach