To może być zaskakujące stwierdzenie, ale tak, ci którzy zadali nam ból, mogą przyczynić się do naszego osobistego sukcesu. To, co wyzwala w nas emocje, przykre doświadczenia, jest lekcją. Bolesne wzorce z perspektywy czasu okazują się błogosławieństwem.
Od czasu do czasu, gdy łapiesz się na negatywnych wspomnieniach i o tym, jak bardzo sprawiają ci one ból, robisz krok wstecz.
Załóżmy, że żyłeś w związku, w którym jedno z was było w znacznie lepszej sytuacji zawodowej i materialnej niż drugie. W takich relacjach obie osoby muszą naprawdę dojrzeć, aby móc zdrowo funkcjonować jako jednostki, a nie pozostawać w stanie współzależności. Często takie związki kończą się rozstaniem, w momencie w którym partner o słabszej pozycji nabiera przekonania, że nie może dłużej tkwić w tej sytuacji i musi się wyzwolić, by się uratować.
To nie przypadek, że tworzymy relacje z ludźmi, którzy wyzwalają w nas pewne emocje i motywują do zmian. Przyciągają nas ci, którzy w pewnym sensie pasują do naszych problemów. Ci, którzy są dla nas wyzwaniem , ale i pomagają nam się rozwijać. Często dobieramy się na zasadzie przeciwieństw – jedno z nas podejmuje decyzje sercem, drugie rozumem. Niezależnie od tego jaki jest charakter tej relacji, jeśli druga osoba pobudza cię (i negatywnie i pozytywnie), może cię czegoś nauczyć – -pokazuje ci, jakie jest twoje emocjonalne odbicie w lustrze.
Pewnie trudno byłoby ci dziś patrzeć na ludzi, którymi kiedyś dosłownie gardziłeś i uważać, że są oni twoimi emocjonalnymi lustrzanymi odbiciami, prawda? Ale przejdźmy do konkretów. Przypomnij sobie na przykład zazdrosną koleżankę, która przy wielu okazjach robiła wszystko, żeby cię zdyskredytować w oczach znajomych, szefa, rodziny. Tak naprawdę oboje mieliście równy emocjonalny udział w tej samej interakcji. Oboje dawaliście sobie jakieś emocje.
Z perspektywy czasu i po głębszej analizie, możesz dostrzec, że zachowanie twojej zazdrosnej koleżanki wywołało w tobie ból ponieważ przypomniało ci twoje dzieciństwo. Koleżanka krytykowała w niekontrolowany sposób wszystko, co tylko wpadło jej w oko. Jednak język, którym się posługiwała jest ci znany. Tak samo mówiła do ciebie twoja matka, kiedy odczuwała silny niepokój. Jako dziecko nauczyłeś się trzymać z dala od kłopotów, przewidując jej emocje i dążąc do doskonałości w swoim zachowaniu. Skupiłeś się na tym, by mama nie miała powodów do krytyki (która i tak zwykle była bezpodstawna i zawsze przekazywana w sposób miażdżący i niesprawiedliwy). Mechanizm, który wytworzyłeś miał cię chronić, usprawiedliwiać, a nie wzmacniać zdrowe granice wokół własnych potrzeb i pragnień. Miałeś przetrwać.
Dorosłeś. Publiczna krytyka ze strony koleżanki nie była zatem dla ciebie czymś bezpiecznym. Twoje osobiste próby naprawienia tej relacji zakończyły się niepowodzeniem i dopiero gdy wstałeś na spotkaniu i powiedziałeś jej dobitnie, że nie pozwolisz jej (ani nikomu innemu) na dręczenie zyskałeś jej szacunek.
To doświadczenie pozwoliło ci obaczyć, jak wiele bólu nosiłeś w sobie od dzieciństwa, i poświęcić energię na leczenie tej starej rany, zamiast utrwalać ją, pozwalając na coraz więcej podobnych zachowań. Patrząc z perspektywy czasu i mając własne doświadczenia jako rodzic, widzisz, że nie byłeś odpowiedzialny za niepokój twojej mamy; było to raczej wzmocnienie jej własnego lęku jako dziecka w reakcji na kulturę i środowisko, w którym dorastała, oraz sposób, w jaki ją wychowywano.
Chociaż w dzisiejszych czasach łatwiej jest ci się oderwać się od problemów, które wywołują w tobie trudne emocje, zauważ, że wciąż jesteś na etapie wyzwalania się. To, jak sądzę, nigdy się nie zmieni, ponieważ nie ma pewniejszego sposobu, aby dowiedzieć się, czego chcemy, bez uprzedniego doświadczenia tego, czego nie chcemy. Po prostu najlepiej nie utknąć na etapie użalania się nad sobą.
Podobnych sytuacji znajdziesz w swojej przeszłości wiele. Twoim zadaniem jest je zrozumieć i wykorzystać na swoją korzyść. Bądz zatem wdzięczny tym, którzy sprawiają ci w życiu kłopot. Dzięki nim masz szansę stale się rozwijać…