Byłem wczoraj w kinie na filmie „Powiernik Królowej” z niesamowitą (jak zawsze) Judi Dench. Film opowiada o niezwykłej przyjaźni jaka połączyła królową Wiktorię i jej… hinduskiego służącego. Od momentu wyjścia z kina zastanawiam się czy taka przyjaźń jest możliwa. Nie, nie… porzućmy dwór królewski, protokół dyplomatyczny itd. Chodzi mi o czysto ludzką relację. Czy dojrzała kobieta może zaprzyjaźnić się z mężczyzną o wiele młodszym. Nie mówimy o romansie. Chodzi wyłącznie o przyjaźń, bez podtekstu seksualnego.
Czy dźwigając na swoich barkach lata doświadczeń można zainteresować się kimś o wiele młodszym? Czy taka osoba nie wyda się nam infantylna i nieciekawa? I w drugą stronę – czy będąc energicznym, młodym mężczyzną jesteśmy w stanie dostrzec urok mądrości, która płynie z życiowego doświadczenia? Czy w codziennej gonitwie będziemy w stanie zwolnić do tempa kogoś, kto będąc nie do końca sprawnym nie będzie w stanie dotrzymać nam kroku?
Sam… nie słyszałem o takiej relacji. Szczerze powiedziawszy niewielu moich znajomych ma czas i ochotę, by wysłuchać tak naprawdę swoich dziadków. By poświęcić czas… wyłącznie im. Odwiedzają ich, owszem… ale w biegu, a i tak podczas wizyty odpisują na esemesy, sprawdzają pocztę i załatwiają szereg innych spraw, zamiast… nacieszyć się obecnością nestora rodu.
Od kilku lat prowadzę zajęcia komputerowe dla seniorów. Lubię starszych ludzi. Zachwycam się zmarszczkami, ich zwolnionym tempem i… radością życia. Opowiadają mi o swoich radościach i problemach, ale nie śmiałbym chyba – mimo wszystko – nazywać tego przyjaźnią. Z niektórymi jestem bliżej, w pewnych sprawach się siebie radzimy, z czegoś zwierzamy i jest nam ze sobą dobrze, ale… to tyle.
Wielokrotnie wysłuchiwałem od znajomych nieco cynicznych uwag na temat staruszków korzystających z internetu. Słuchałem o tym, że moi koledzy nie mają cierpliwości uczyć obsługi komputera swoich rodziców, a co dopiero… dziadków. Za każdym razem niepokoiła i bulwersowała mnie ta nuta pogardy dla starości wyczuwalna w ich wypowiedziach. Zupełnie jakby nie uświadamiali sobie, że i ich kiedyś ona dopadnie. I może wtedy też pomyślą o tym, że fajnie byłoby czerpać energię od młodszych, starać się dotrzymać im kroku.
Przychodzi do mnie na zajęcia Pani przed osiemdziesiątką, która ma absolutnego bzika na punkcie wszystkich nowinek… z niecierpliwością czeka na najnowszy model iphone’a. Bulwersuje ją jego cena, ale twierdzi, że i tak go sobie kupi. Online rzecz jasna… wcześniej skorzysta z porównywarki cen w internecie. Zapłaci przelewem elektronicznym, a później będzie śledziła na stronie firmy kurierskiej trasę paczki. Gdyby coś było nie tak – wyśle wiadomość do sprzedającego.
Przychodzi do mnie raz po raz z nowinkami ze świata elektroniki, ma niezwykle chłonny umysł i chce wiedzieć absolutnie wszystko na temat najnowszych technologii. Rozczula mnie tym i bawi. Zapytałem jej jakiś czas temu, po co jej to wszystko? Stwierdziła, że po pierwsze bardzo jej to ułatwia życie – nie musi choćby jak sąsiadki tracić czasu, aby opłacać rachunki na poczcie, a po drugie… nie pozwala swojemu umysłowi się zestarzeć. I rzeczywiście… znam wielu moich rówieśników, którzy… są „starsi” od niej. Mentalnie – rzecz jasna…
Kiedyś istniały domy wielopokoleniowe, gdzie korzystało się z mądrości starszyzny, gdzie głos nestora rodu – jako tego najbardziej doświadczonego – był decydujący. Dziś starzy ludzie spychani są często na margines społeczeństwa, jakbyśmy się trochę ich wstydzili. Jakiś czas temu jedna z Pań przychodzących na moje zajęcia komputerowe powiedziała, że jest na zajęciach po raz ostatni. Zapytałem czy coś nie tak, czy przestały jej odpowiadać… na co ona ze łzami w oczach powiedziała, że jej córka doszła do wniosku, że pora, żeby zrobiła miejsce dla młodszych. Oddaje ją (bardzo sprawną fizycznie i umysłowo) do domu opieki, bo chce by w jej mieszkaniu zamieszkał syn – wnuk Pani Jadwigi. – Nie wiem, może to i dobry pomysł… Ile ja jeszcze pożyję? Kilka lat? Wnuk w końcu się usamodzielni… Tylko naszych spotkań mi żal. To tak daleko jest… Tu mam swoją codzienność, znajomych, sąsiadki i… tyle lat wspomnień.
Zrobiło mi się smutno. Nie chciałbym, by kiedyś i mnie potraktowano w ten sposób. Muszę pielęgnować znajomości z moimi wiekowymi znajomymi. Może za jakiś czas dostąpię zaszczytu ich przyjaźni. Będę chłonął ich mądrość, będę czerpał z ich doświadczenia. Wysłucham ich historii. Kiedyś – gdy sam już będę stary – opowiem, dzięki temu, moim wnukom o naprawdę zamierzchłych czasach… O ile zechcą mnie słuchać…
Ufff
Mówi się, że pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. Na szczęście mam je już poza sobą… Ale odnoszę wrażenie, że tym razem i kolejne zdania będą trudne, czwarte, siódme, dziewiąte, aż do ostatniego, ponieważ mam pisać publicznie,. 🙂
Dotychczas dzieliłem się spostrzeżeniami raczej ze znajomymi na portalu społecznościowym, a i wtedy towarzyszyło mi przekonanie, że nie piszę najlepiej. Okazało się jednak, że moja pisanina przypadła czytającym do gustu. Coraz częściej słyszałem pozytywne opinie, ale składałem to na karb tego, że znajomi chcą być mili 🙂
W końcu nadszedł ten dzień, kiedy zaproponowano mi opublikowanie mojego tekstu i tutaj. Było to bezsprzecznie bardzo miłe, więc… mimo obaw – zgodziłem się. I oto jestem – cały Wasz 🙂
Teraz będę dzielił się z Wami zachwytami nad życiem dość regularnie.
Mam nadzieję, że i Was skłonią moje wpisy do zastanowienia, czasami wkurzą ;), innym razem rozbawią. Chciałbym oddać Wam smaki życia możliwie jak najdokładniej, a przecież ono nie zawsze jest słodkie 🙂
Zachęcam Was zatem do zaglądania tu od czasu do czasu. Miło mi będzie poznać Wasze zdanie na poruszane przeze mnie tematy, a także… zająć męskie stanowisko na tematy nurtujące Was. Jeśli zatem chcecie poznać spojrzenie na Wasze sprawy z perspektywy faceta – piszcie.