Go to content

Komplementy… dlaczego przed nimi uciekamy?

Fot. iStock / izusek

W ramach mojej osobistej akcji poprawy świata i sprawiania by ludziom żyło się przyjemniej, milej i by… częściej się uśmiechali ustanowiłem Tydzień prawienia ludziom komplementów. Założenie było takie, że muszą to być komplementy szczere. Wszak w każdej osobie możemy przecież znaleźć coś pięknego, zatem nie muszą być to pochwały wyssane z palca, wymuszone 🙂

I tak komplementuję niemal wszystkich. Zatrzymuję się biegając, by powiedzieć starszej Pani, że pięknie dziś wygląda. Miała wspaniale dobrany do płaszcza kapelusz i wyglądała niezwykle elegancko. Moje słowa spotkały się z jej konsternacją. Spojrzała na mnie jak na wariata, prychnęła i… poszła dalej. Co najmniej, jakby pomyślała, że próbuję ją podrywać 🙂

Mam taki osiedlowy sklep w którym robię codzienne zakupy. Ekspedientki mnie znają, moja wizyta tam, nigdy nie kończy się na sprawunkach, zawsze bowiem zamienimy choć kilka słów, a czasami zdarza mi się stać i z pół godziny, gdy wciągnie nas rozmowa. Przyszedłem jak co dzień rano… moja ulubiona ekspedientka nie w humorze, pomyślałem zatem, że będzie to świetna okazja by komplementem poprawić jej nastrój. Ciężko było skomplementować uśmiech, gdy mina skwaszona. Postanowiłem pochwalić nową fryzurę i od razu w odpowiedzi usłyszałem: „Aaaa gdzie tam, na szybko tak uczesałam rano, ja nie umalowana, a pan to bajerant! Mam lustro w domu i wiem jak wyglądam”.

W centrum handlowym w Gdyni mijam faceta około 40-tki. Wygląda niczym żywcem wyjęty z reklamy salonów z garniturami. Spokojnie jego zdjęcie mogłoby znaleźć się w jakimś katalogu. Pochwaliłem jego wygląd, ale ku memu zdziwieniu nie ucieszył się. Moje słowa ewidentnie go zirytowały. Być może wziął mnie za geja – wysyczał tylko przez zęby: „SPIER…”

Wczoraj wpadłem do znajomych. Siedzieliśmy sobie w najlepsze i gadaliśmy, gdy z pracy wróciła żona mojego przyjaciela. Miała na sobie piękną sukienkę w kolorze butelkowej zieleni i wyglądała w niej zjawiskowo. To była idealna okazja by wyrazić uznanie. Pochwaliłem sukienkę… i znowu padało: „no co Ty… przecież to stara sukienka, miałam już ją na sobie z tysiąc razy, nic szczególnego”.

Dziś rano na siłowni pochwaliłem chłopaka, który przychodzi tam niemal codziennie od kilku miesięcy. Widuję go regularnie. Przez ten czas jego sylwetka bardzo się poprawiła, sporo schudł, przestał się garbić, ewidentnie nabrał pewności siebie. Tak mi się przynajmniej wydawało. Powiedziałem mu, że super wygląda i, że widać, że ciężka praca przynosi efekty. Spłonął rumieńcem i… uciekł.

Wychodząc z siłowni zobaczyłem piękną blondynkę w czerwonym płaszczu, który tylko podkreślał jej urodę. Powiedziałem jej, że ma piękny płaszcz i wygląda obłędnie.
A ona na to… uśmiechnęła się, dzięki czemu wyglądała jeszcze piękniej i odpowiedziała – „Dzięki, tak też się czuję” i poszła dalej 🙂
Przez cały tydzień tylko ona jedna! Jedynie ona ucieszyła się z pochwały. Tylko u niej dostrzegłem na moje słowa błysk w oku.

Zastanawiam się dlaczego mamy tak wielki problem z przyjmowaniem komplementów. Dlaczego od razu torpedujemy pochwały wypowiadane w naszą stronę?
Przecież, jeśli wypowiadająca je osoba dostrzeże, że swoimi słowami sprawiła nam przyjemność poczuje się zachęcona, by wypowiadać te miłe słowa znacznie częściej.
Dlaczego, gdy ktoś wyraża uznanie na nasz temat – od razu sprowadzamy go na ziemię, próbujemy zaprzeczać. Czy wynika to z faktu, że sami nie jesteśmy siebie pewni? A może boimy się, że zostaniemy odebrani za osobę zbyt pewną siebie, może nawet arogancką?

Nie wiem… W każdym razie ewidentnie mamy w tej kwestii sporo do poprawienia. Zachęcam Was, żebyśmy razem to zmienili. Powiedzenie komuś czegoś miłego – nic nie kosztuje, a może zdarzy się tak, że naprawdę poprawi komuś nastrój, sprawi by deszczowy, jesienny dzień był przyjemniejszy. A nade wszystko – wierzę, że jeśli częściej będziemy sobie wszyscy wzajemnie prawili komplementy – staną się one tak naturalne, że w końcu zaczniemy na nie reagować właściwie – z uśmiechem i dziękując osobie, która nas docenia.