Go to content

Dietetycznie, naturalnie, nowocześnie – wywiad z Kasią Błażejewską-Stuhr i Maciejem Stuhrem

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr. Ona
Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr. Ona – dietetyczka, on – aktor. Kilka miesięcy temu zostali rodzicami małego Tadzia. Oboje zapracowani, oboje popularni. Znaleźli czas, by opowiedzieć nam o tym, co po narodzinach dziecka zmieniło w ich życiu i jak dzielą się rodzicielskimi obowiązkami.

Katarzyna Błażejewska-StuhrKatarzyna Błażejewska-Stuhr: Dzięki temu, że karmię piersią, szybciej chudnę i więcej czytam.

Kasiu, na czym dokładnie polega praca dietetyka, twoja praca?

Katarzyna Błażejewska-Stuhr: Ostatnio moja praca polega głównie na pisaniu książek (w tym roku ukazało się ich aż pięć) Więc kiedy pracuję, to przede wszystkim w bibliotece i przy komputerze. A ponieważ w moich książkach są również przepisy, to spędzam czas w kuchni, gotując i testując w ten sposób swoje pomysły na potrawy. Na przyjmowanie pacjentów nie mam na razie czasu, moje młodsze dziecko ma dopiero trzy miesiące, więc muszę mieć czas dla niego. Z drugiej strony tym uważniej zajmować się muszę starszym synkiem, aby nie poczuł się mniej ważny.

Mówi się, że szewc bez butów chodzi, ale to moim zdaniem nie dotyczy dietetyków, bo jesteś absolutnym zaprzeczeniem tej tezy. Parę miesięcy po porodzie, a wyglądasz kwitnąco. Żadnych nadprogramowych kilogramów, lśniące włosy, piękna cera, zdradź natychmiast sekret takiego wyglądu.

Jeszcze nie jest idealnie, w ciągu tych trzech miesięcy od porodu nie ćwiczyłam, dopiero teraz zaczynam. Zostało mi więc jeszcze kilka kilogramów do zrzucenia, a przede wszystkim chcę wrócić do dawnej jędrności. Tym, co sprawia, że dość szybko odzyskuję figurę sprzed ciąży są przede wszystkim regularne posiłki – dzięki nim nie miewam napadów głodu i radzę sobie z nadmiernym apetytem. Ważne jest również, że karmię Tadzia piersią, to jest zdrowe nie tylko dla niego, ale także dla mnie. Badania dowodzą, że kobiety, które karmią piersią, a jednocześnie zachowują racjonalną dietę, chudną szybciej i to się w moim przypadku sprawdza.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

To, że ty jako dietetyk stosujesz racjonalną dietę jest zrozumiałe, ale jak ci się udało namówić Maćka, stuprocentowego faceta, do przejścia na zdrowy jadłospis? Podobno przestał jeść mięso?

Nie do końca. Nasza dieta nie jest zupełnie wegetariańska. Maciek jada teraz mięso rzadziej niż kiedyś, ale jada. Jego dieta nie zmieniła się radykalnie, choć różnica jest głównie w innych produktach. Wcześniej podstawą diety Maćka był prosty do przygotowania makaron i duże ilości mięsa oraz różne przetworzono produkty. Dziś zmieniły się składniki jak i sposób ich przygotowania. Na przykład jeśli jemy mięso, to zawsze jest to mięso „szczęśliwych zwierząt” czyli takie, które nie pochodzi z wielkich przemysłowych hodowli. Oboje dużo częściej wybieramy jednak ryby, a także rośliny strączkowe. To pozwala, zarówno mnie jak Maćkowi dostarczyć sobie odpowiednią ilość białka. Poprzez wybieranie produktów dobrej jakości nie smakują już na szczęście Maćkowi serki w dziwnych smakach, które miały w składzie całą tablicę Mendelejewa.

A warzywa? Do nich też udało ci się Maćka namówić?

Nie musiałam namawiać. Oboje jemy dużo warzyw i oczywiście pijemy koktajle i soki. W ten sposób zapewniamy sobie naturalne witaminy. Wyciskarka do soków i blender to sprzęty często w naszym domu używane. Maciek zdecydowanie woli jednak klarowne soki przygotowywane w wyciskarce. Do koktajli gęstych jakoś nie może się przekonać.

Myślę też, że „namawianie” to nie jest dobra droga. Chyba każdy, kto dostanie smaczne, świeże, sezonowe produkty wybierze je ponad to co przetworzone i nienaturalne. A przynajmniej ktoś, kto w domu rodzinnym przywykł do ‘zdrowych’ smaków. Podczas pierwszego śniadania w hotelu cieszymy się oczywiście z białych bułek, ale jeszcze większą radość sprawia nam świeży domowy chleb na zakwasie.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

W takim razie wyciskarka do soków to nie tylko urządzenie dla fanów żywności fit, ale też dla rodzin, które chcą karmić dzieci i siebie zdrowo i świadomie. Czym właściwie różni się sok z kartonu od tego z wyciskarki?

Sok z kartonu niewiele ma wspólnego z sokiem, bo nie zawiera prawie żadnych wartości odżywczych – to zazwyczaj koncentrat rozrobiony z wodą. Nawet jeśli jest naturalny, to tyle czasu minęło od wyciśnięcia go, że trudno mówić tu o czymś co ma związek z pierwotnym produktem – warzywem czy owocem. Z wyciskarki otrzymujemy kwintesencję smaku, a przede wszystkim ogromne bogactwo cennych składników. Mowa nie tylko o witaminach i minerałach, w zależności od tego, jaki owoc lub warzywo przerabiamy na sok, ale przede wszystkim o enzymach i fitozwiązkach. Są one niezbędne dla prawidłowego zdrowia, znajdują się w surowych warzywach i owocach, dlatego nie można pozyskać ich metodą inną niż wyciskanie. U mnie najlepiej sprawdziła się wyciskarka Hurom – lubię ją przede wszystkim za wygodę w użyciu – to, że się nie zapycha, świetnie sprawdza się zarówno wyciskając sok z miękkich jabłek czy gruszek, drobnych liści jak natka pietruszki albo trawa jęczmienna czy twardych buraczków. A najważniejsze jest to, jak łatwo można ją umyć i złożyć.

Jakim ojcem jest Maciek, tradycyjnym czy nowoczesnym?

Trudno powiedzieć. Z jednej strony kieruje się w życiu zasadami sprzed dziesiątek lat i każdy kto go zna kojarzy go z nienaganną kindersztubą. Z drugiej jednak strony dla Maćka ważny jest uczuciowy kontakt z dzieckiem i zabawa z nim – co nie jest bliskie wielu dorosłym. Wzrusza mnie i bawi jednocześnie jak potrafi bawić się z pięcioletnim Staśkiem i jestem przekonana, że w taki sam sposób będzie zajmował się Tadziem. Maciek jest bardzo zaangażowany w wychowanie naszego synka i spędza z nim możliwie dużo czasu, choć niestety ze względu na to, że dużo pracuje i zwykle również wieczorami, rzadko kąpiemy czy kładziemy małego razem. Ale rekompensuje to, bawiąc się z Tadziem, śpiewając mu i grając na pianinie, co nasz synek bardzo lubi i na co żywo reaguje. Maciek uwielbia też chodzić na długie spacery z Tadkiem w wózku, często przepadają razem na długie godziny ograniczone jedynie głodem małego albo zimnem, chociaż wtedy zdarza im się wstąpić do kawiarni, a potem ruszają w dalszą drogę.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Kiedy są na spacerze mogłabyś chyba odpoczywać nic nie robiąc, a ty podobno dokładasz sobie pracy piorąc pieluchy, dlaczego?

To nie jest aż tak pracochłonne jak w czasach, gdy pieluchy prało się w pralce Frani, a potem pracowicie prasowało. Mam pojemnik – zwykły zamykany kosz na śmieci, a w nim wodę ze środkiem odkażającym. Wrzucam do niego zużyte pieluchy (flizelinkę z extra zabrudzeniami wyrzucam do śmieci), a raz na dwa dni wkładam pieluszki z odkażaczem do pralki – razem z ze śpioszkami i tetrami które i tak piorę. I już. Nie jest to więc uciążliwe, a dla dziecka zdecydowanie zdrowsze niż kontakt z syntetykami. No i zmniejszam ilość śmieci. Dzięki używaniu pieluch z naturalnych włókien Tadzio nie ma żadnych odparzeń ani innych problemów ze skórą. Oczywiście takie pieluchy są mniej chłonne i trzeba je częściej zmieniać, więc kiedy gdzieś wychodzimy używamy pieluch jednorazowych, ale – biodegradowalnych. Wbrew temu, co można by pomyśleć nie są one wcale droższe od tych zwykłych dostępnych w supermarketach – tym bardziej dziwi mnie, że kupić je można w zasadzie wyłącznie w internecie lub specjalistycznych sklepach.

Pielęgnujesz dziecko ekologicznie?

Tak i to się znakomicie sprawdza. Kąpię Tadzia w rumianku, nie używam zbyt wielu kosmetyków, czasem gdy go masuję stosuję naturalny olejek migdałowy. Słyszałam, że rocznie do naszego organizmu przenika nawet 2 kg substancji przez skórę. Skoro dbam o to, aby moja dieta nie zawierała konserwantów, nie widzę powodu dla którego z kosmetykami miałoby być inaczej.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Porozmawiajmy jeszcze o ekologii i naturalnych kosmetykach. Dostajemy w naszym serwisie wiele pytań od rodziców, których marek i dlaczego warto używać. Powiedz dlaczego dobra jest naturalna pielęgnacja, czy jest skuteczna i jakie produkty specjalnie polecasz. Takie osobiste rekomendacje to duża wartość dla innych początkujących w tym temacie osób.

Naturalne kosmetyki czy produkty są zazwyczaj wolne od szkodliwych dodatków, jak na przykład parafiny, produkty pochodne ropy naftowej i olejów mineralnych oraz syntetycznych substancji konserwujących. To wszystko poprzez smarowanie swojego ciała i ciała dziecka czy używanie pieluch z takimi składnikami regularnie wprowadzamy do organizmu. W fazie opracowania kosmetyku nie przeprowadza się eksperymentów na zwierzętach – to dla mnie bardzo ważne. Najwygodniej mi kupować przez internet w Ekodrogerii – tam mają wszystkie kosmetyki i produkty, które mi są potrzebne. W przypadku pieluszek polecam wielorazowe Beaming Baby i wielorazowe Close. Jako fanka naturalnego karmienia piersią jako pomocnika wybrałam sobie butelkę Mimijumi – która udaje pierś mamy. I udaje jej się to – gdy muszę wyjść do pracy Maciek karmi Tadzia odciągniętym mlekiem i zmiana jest dla niego niezauważalna!

To pytanie musi paść – jaki wybrałaś wózek dla Tadzia i dlaczego?

Szukałam wózka, który będzie w miarę lekki i będzie miał duże koła (pamiętam udrękę każdego krawężnika przy spacerach ze Stasiem). I tak buszując w sieci trafiłam na sklep Muppetshop odnalazłam markę Mutsy. W sklepie okazało się, że wózek wykonany z materiału z recyklingu jest bardzo delikatny i przyjemny w dotyku (milszy niż te syntetyczne). Lubię spokojną kolorystykę i neutralne kolory. Kupiłam też u nich piękne, klasyczne łóżeczko dla Tadzia. Wózek jest niezniszczalny, robimy nim tyle kilometrów – to był wspaniały wybór. Postawiłam na produkty dobrej jakości tak, aby służyły mi wiele lat – potem w wersji spacerowej.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Przy dziecku jest dużo roboty, miewasz w ogóle wolne chwile? A jeśli tak, to co lubisz wtedy robić?

Ostatnio rzeczywiście niewiele mam wolnego czasu, ale zdarza się. Poświęcam go na czynności, które kiedyś wydawały mi się naturalne, a z których dziś często rezygnuję. Banalne rzeczy, takie jak nałożenie odżywki na włosy albo teraz – trening. Ale z drugiej strony opieka nad dzieckiem otwiera nowe możliwości. Na przykład czytam więcej niż kiedyś, bo oddaję się lekturze karmiąc piersią.

Nowe możliwości, nowymi możliwościami, ale gorsze dni miewa każdy, szczególnie jesienią… Masz jakiś sposób na chandrę? Wiele z nas zajada takie nastroje słodyczami…

Nie ukrywam, że od niedawna coraz większą sympatią darzę eklerki. Staram się myśleć jednak o tym, że chwila przyjemności teraz, to niezadowolenie ze swojego wyglądu na długo. Dlatego gdy zdarza mi się na nie skusić, to później idę z chłopcami na spacer. W ogóle ruch na świeżym powietrzu daje mi niesamowitą przyjemność. Zawsze marzłam na początku zimy, a teraz ten codzienny ruch na dworze powoduje, że się zahartowałam – to bardzo miłe! Wyjątkowo w tym roku nie przeszkadzają mi popołudniowe ciemności, biorę Tadzia w chustę, Stasia za rękę i ruszamy w kaloszach do parku, na poszukiwanie najgłębszej kałuży albo poszukiwanie ‘wilków’ – czujemy się przyrodnikami – odkrywcami i zadowalamy się widokiem spacerujących psów. Dzięki temu wszyscy również lepiej śpimy.

Maciej StuhrMaciej Stuhr: Do świadomego rodzicielstwa trzeba dojrzeć.

Maćku, masz dwoje dzieci. Matylda to już nastolatka, Tadeusz to jeszcze niemowlę… Jak z perspektywy czasu oceniasz swoje ojcostwo? Wtedy było łatwiej, trudniej czy tak samo?

Maciej Stuhr: To trudne pytanie, bo od urodzin Matyldy minęło już 16 lat. Przyznam, że nie wszystko już dokładnie pamiętam. Myślę jednak, że było podobnie, choć jest chyba także kilka różnic. Mam na przykład wrażenie, że dziś jestem dużo spokojniejszym tatą niż wtedy. Bardziej wyważonym, niehisterycznym. Dla dwudziestoparolatka ojcostwo jest szokiem, nawet jeśli stara się tego po sobie nie pokazywać. Jako czterdziestolatek trochę inaczej podchodzę do wielu spraw. Między innymi dlatego, że dziś nie muszę już tak walczyć o karierę, jak wtedy. Łatwiej mi zrobić sobie roczną przerwę. Nie mam poczucia, że coś tracę. A gdybym sobie odpuścił po narodzinach Matyldy, to nie nakręciłbym „Przedwiośnia” i „Poranku kojota”, a moja kariera wyglądałaby pewne trochę inaczej.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Matylda towarzyszy ci często podczas oficjalnych imprez, jest piękną młodą dziewczyną, jak dbasz o dobre relacje z córką?

Nieustannie pracuję nad tym, by nasza relacja była wciąż lepsza i lepsza. W efekcie tych stań udaje mi się czasem coś poprawić, a przy okazji popsuć coś innego… Budowanie i utrzymywanie więzi z nastoletnią córką po rozstaniu z jej mamą, to trudne zadanie. Wierzę jednak, że czas zagoi rany. Mam też ambicję, żeby ten czas, który chcę poświęcać rodzinie, w dużej mierze dotyczył także Matyldy,

Maciej Stuhr z synem

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Jaki jest Tadeusz, czy daje wam pospać, czy macie już jakieś wspólne rytuały, coś co robicie tylko we dwóch?

No cóż, Tadzio jest jeszcze bardzo mały. Dopiero tworzą się między nami relacje, w tym rytuały. Na razie uwielbiam z nim spacerować. Robię to całymi godzinami. Lubię też z nim „rozmawiać”, sadzając go sobie na kolanach. A wieczorem, jeśli jestem akurat w domu, przypominam sobie najpiękniejsze kołysanki z dzieciństwa i śpiewam mu do snu.

Czy umiejętność bycia dobrym ojcem się dziedziczy czy może nabywa z wiekiem?

Podobno sposób zachowania się naszych rodziców, który obserwujemy w dzieciństwie ma ogromny wpływ na to, jakimi będziemy rodzicami, więc sądzę, że trochę to pierwsze. Co nie zmienia faktu, że do świadomego rodzicielstwa trzeba dojrzeć.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Który model bycia ojcem jest ci bliższy: wrażliwy, zadający pytania i pełen wątpliwości, czy zdecydowany, podejmujący decyzje bez wahania, odpowiedzialny?

Myślę, że można to łączyć… Jest czas, kiedy trzeba zadawać pytania i starać się być bardzo wrażliwym. Ale przychodzą takie momenty, że ojciec musi stanowczo postawić kilka spraw bez wdawania się w szczegóły i bez negocjacji. Bez tego nie ma dobrego wychowania. Od tego często zależy przecież bezpieczeństwo rodziny.

Czy w twoim przypadku impulsem do działania, do zmiany trybu życia,  rozpoczęcia treningów była miłość do Kasi, czy egoizm?

Sport jest moją odskocznią. Teraz trochę ograniczyłem treningi, ze względu na maluszka (stąd te długie spacery), ale planuję szybki powrót do triathlonu, bo to utrzymuje mnie w zdrowiu fizycznym i psychicznym. To jest z jednej strony rodzaj prezentu dla samego siebie, ale z drugiej strony: pamiętajmy, że wokół nas są ludzie, którzy nas potrzebują, czyli nasi bliscy. Im zdrowsi będziemy, bardziej wyspani, w lepszej formie, tym będziemy mogli dla nich zrobić. No i jeśli będę wciąż szczupły i zadbany, to żonie będzie milej zawiesić na mnie oko.

Maciej Stuhr z synem

Fot. Magdalena Mikulska-Rekita

Mówi się, że aby zmienić coś w swoim życiu, trzeba się z tym życiem najpierw pogodzić. Zmieniłeś się, czy to znaczy, że jesteś pogodzony ze sobą, znalazłeś szczęście?

Czasem myślę, że znalazłem szczęście. Są takie chwile. Ale są też takie, kiedy czuję, że muszę tego szczęścia jeszcze trochę poszukać. Tak jak każdy człowiek – jestem w drodze, która nazywa się „życie”.