Go to content

Kolejny związek okazał się porażką i znowu zwalasz winę na niego. Czas wspomnieć swoje dzieciństwo

Fot. iStock/mammuth

Nikt nie ma wątpliwości, że traumy z dzieciństwa mają ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. Bezpośrednia przemoc, molestowanie seksualne, śmierć bliskiej osoby często wymagają wieloletnich terapii. Szczególnie, gdy pomoc specjalistów nie pojawia się w porę – wtedy, gdy trudne doświadczenia miały miejsce. Czasem jednak dzieciństwo może przebiegać na pozór normalnie, a i tak powoduje, że nie potrafimy odnaleźć się w dorosłym życiu i budować relacji z innymi.

„Pamiętam, że nigdy mnie nie przytulała”

– Moja mama była zawsze bardzo opanowana. Nie potrafię przypomnieć sobie żadnej sytuacji, w której na mnie nakrzyczała. Nie mówiąc już o tym, żeby podniosła na mnie rękę. Tego nie mogę jej zarzucić – opowiada Kaśka. Czy to oznacza, że miała bezstresowe dzieciństwo? Wręcz przeciwnie. Kaśka, 32-letnia dziś kobieta, nie potrafi także przypomnieć sobie żadnej sytuacji, w której matka ją przytuliła czy zapewniła o swojej miłości. Była zimna. – Pamiętam moment, gdy szłam do pierwszej klasy. Bardzo się denerwowałam, ponieważ nie chodziłam wcześniej do przedszkola i nigdy nie przebywałam w większej grupie dzieci. Płakałam przed wyjściem z domu, a mama kucnęła przede mną i powiedziała, że mam natychmiast wziąć się w garść zamiast odstawiać histerię. Niby bzdura, a tak bardzo to utkwiło mi w pamięci. Rzadko potem pozwalałam sobie na histerię.

Więź emocjonalna matki i córki jest jedyna i niepowtarzalna. Ma wpływ na to, czy córka jako dorosła kobieta będzie potrafiła odnaleźć się w życiu, zbudować relacje. Ponieważ Kaśka nie doświadczyła w dzieciństwie ciepła i wsparcia, nie mogła dzielić się swoimi emocjami, dziś nie potrafi okazać miłości partnerowi. – Szczerze mówiąc, to ja nie wiem, czym jest miłość – mówi.

„Zawsze oczekiwali ode mnie samodzielności”

– Jestem najstarszym dzieckiem w mojej rodzinie. W dzieciństwie musiałam często zajmować się młodszym rodzeństwem. Mną nie opiekował się nikt. Dzisiaj to nie do pomyślenia, ale pamiętam, że czasami ja, 13-letnia dziewczynka zostawałam sama w domu z 2-letnim bratem i 6-letnią siostrą. To chyba cud, że nic złego się nie stało – opowiada Patrycja. W jej rodzinnym domu brakowało wsparcia i stabilizacji, role zupełnie się pomieszały.

Patrycja sama o sobie mówi, że jest niestabilna emocjonalnie. Z jednej strony nauczyła się ogromnej samodzielności i w codziennym życiu jest kobietą niezależną, jednak gdy na horyzoncie pojawia się mężczyzna, staje się bezbronną kobietą. – Bardzo potrzebuję uwagi i troski. Chyba wciąż szukam kogoś, kto się mną zaopiekuje.

„Nie przyszła na żadne przedstawienie”

Iza jest jedynaczką. Matka wychowywała ją samotnie. Nie była jedną z tych matek, które uciekły w alkohol i przygodne znajomości. Ona postanowiła zapewnić swojemu dziecku godne warunki. To jednak sprowadzało się do tego, że Iza całe dnie spędzała w przedszkolu, a później w szkole i na świetlicy. – Mama pracowała w sklepie i brała nadgodziny. W weekendy sprzątała w domach. Owszem, miałam co jeść i założyć na siebie, ale mamy nigdy przy mnie nie było. Gdy nie była na przedstawieniu w szkole, choć grałam główne role – opowiada.

Przyznaje, że nigdy nie czuła się kimś ważnym w życiu matki. Jej rodzicielka chciała udowodnić światu, że da radę. Nie podołała jednak w macierzyństwie. – Moja przyjaciółka, która jest psychologiem, powiedziała mi kiedyś, że moje małżeństwo rozpadło się z powodu moich kompleksów. Prawdą jest, że zawsze brakowało mi pewności siebie. Czuję, że nie zasługuję na miłość i uwagę.

„Na wszystko musiałam zasłużyć”

Nagradzanie dobrych uczynków sprzyja rozwojowi bardziej niż karanie za złe zachowanie. Problem pojawia się wtedy, gdy nagrodą są zwykłe czułe słowa, przytulanie czy zaufanie. To, co powinno być dawane dziecku bezwarunkowo. – Jeżeli posprzątałam pokój, tata wieczorem czytał mi książkę. Jeżeli byłam niegrzeczna, zasypiałam w samotności. Nigdy nie usłyszałam od mamy zwykłego „kocham cię”. Zawsze kochała mnie za coś. Za to, że byłam grzeczna na urodzinach ciotki, za to że przynoszę dobre oceny, za to, że dostałam się do dobrej szkoły – wylicza Aneta.

Najprawdopodobniej dlatego w dorosłym życiu ma problem z zaufaniem do drugiego człowieka. Uważa, że na wszystko musi zasłużyć. Kontroluje swoje zachowaniu i często robi coś wbrew sobie, by zasłużyć na miłość i szacunek. W bezwarunkową miłość nie wierzy.

„Niewiele pamiętam z okresu dzieciństwa”

Ani wiele udało się wyprzeć. Czasem po nocach budzą ją wspomnienia. Pojedyncze sytuacje, gdy ojciec bił matkę. Twierdzi, że na przestrzeni lat udało jej się przepracować traumy z dzieciństwa. Rzadko wraca pamięcią do domu, gdzie alkohol lał się strumieniami, a przemoc była na porządku dziennym. Jest wdzięczna losowi, że ona sama się nie stoczyła i nie wylądowała w poprawczaku.

– Może i wyrosłam na ludzi, ale co z tego, skoro nie potrafię znaleźć sobie normalnego faceta? Wdaję się w toksyczne relacje z facetami, którzy krzywdzą mnie i ranią. Co ciekawe, to nie ja odchodzę. Zawsze jestem porzucana – opowiada Ania. Dodaje, że w sumie to woli takie rozwiązanie. Dzięki temu może postawić się w roli ofiary.

Trudności w budowaniu relacji w związku mają różne przyczyny. Czasem chodzi po prostu o nieumiejętną komunikację lub jej brak. To umiejętność, którą nabywa się nie tylko w dzieciństwie, ale także przez całe życie. Innym razem problemem są urazy, powstałe na etapie rozwoju psychicznego i emocjonalnego. Za niepowodzenia w związku często jednak obwiniamy drugą stronę. Tak po prostu jest łatwiej. Po co rozdrapywać rany i wspominać dawne krzywdy? Niestety, czasem to jedyny sposób, by poradzić sobie w dorosłym życiu.


 

Na podstawie: Charaktery/Psychology Today