Jesteś cierpliwa i wyrozumiała. Jesteś w stanie wiele wytrzymać, przeczekać, zrozumieć, zanim podejmiesz decyzję o rozstaniu, zanim odejdziesz. Wielu mężczyzn odeszłoby już dawno, oni nie radzą sobie z takimi sytuacjami. Doszłaś jednak do punktu, w którym nie możesz dłużej tolerować tego, co dzieje się w twoim związku. Sprawy zaszły zbyt daleko, twoja cierpliwość została wyczerpana. Nie ma już odwrotu.
Co się działo wcześniej, że nie byłaś w stanie podjąć tej decyzji? Nie, to nie chodzi o niezdecydowanie. Chodzi o twoją zdolność do wybaczania wszystkiego, na przekór rozsądkowi, o twoje tolerowanie tych jego strasznych zachowań. Ale jest taki moment, kiedy widzisz, że wszystkie twoje granice (tak, masz te granice!) zostały przekroczone. Wtedy nie będziesz niezdecydowana. Kiedy zdecydujesz, że masz dosyć, odejdziesz na zawsze. On nie będzie w stanie już zrobić nic, by to zmienić.
Możesz czekać, dawać szansę, obserwować. Sparzyć się – raz, drugi, trzeci. Możesz czuć się z jego powodu źle, możesz cierpieć, patrzeć na to, jak on rujnuje ci życie, jak marnuje twój czas. A mimo to, on, w jakiś magiczny sposób, ciągle potrafi sprawić, że wybaczasz, że starasz się nie pamiętać, jak cię zranił. Ale kiedy naprawdę podejmiesz decyzję, przestaniesz tolerować wszystkie jego porażki i ten negatywny wpływ na twoje życie. Odejdziesz. Jego dziwna moc nad tobą przeminie. I nie będzie w stanie już zrobić nic, by cię zatrzymać. Zrozumie, że nigdy nie powinien brać twojego przywiązania, twojej miłości, ciebie, za pewnik.
I może zrozumie także, że nie traktował cię tak, jak na to zasługiwałaś, że był zbyt pewny siebie i okrutny dla twoich emocji. A może nie. Miał szansę cię zatrzymać, zanim będzie za późno. Miał szansę wszystko naprawić. Nie skorzystał z niej. Jasne, że będzie próbował przekonać cię, że źle robisz, odchodząc. Że popełniasz życiowy błąd, bo nigdzie nie znajdziesz już nikogo, kot by cię tak kochał. Nie słuchaj go. W głębi dobrze wiesz, że to nieprawda.
Wahasz się, bo ciągle kochasz. Ale też zastanawiasz się, jak to możliwe, że kochasz. Jak to możliwe, że można kochać kogoś, kto rani. Czy może coś jest z tobą nie tak, jeśli go kochasz? Nie, to nie jest twoja wina, że obdarzyłaś go uczuciem.
Nie będzie łatwo z tym całym odchodzeniem. Masz wątpliwości, masz wspomnienia, masz serce. Ale przede wszystkim, masz to, co przed tobą. Musisz patrzeć w przyszłość, przed siebie, do przodu. Zostaw przeszłość za sobą jako część twojej osobistej historii, coś, co cię tworzy, wzmacnia trudnymi doświadczeniami. Tam, gdzie patrzysz, jego już nie widać. To jest nowy początek, nowy start, który sobie dałaś. Twoja szansa na lepsze życie, niekoniecznie w związku
Możesz jeszcze o nim myśleć, możesz mieć momenty, w których zastanawiasz się, czy na pewno dobrze zrobiłaś. Możesz płakać wiczorami lub na wspomnienie wspólnuych chwil, jego słów, jego dotyku. Nie wiń się za to, nie ma w tym nic złego, ani dziwnego. Podarowałaś mu przecież kawałek swojego życia, zaoferowałaś mu siebie. To, co teraz czujesz, wszystkie twoje wątpliwości są naturalne i ważne. Poradzisz sobie z nimi, z czasem będzie ich coraz mniej. Ale jeśli do niego ciągle wracasz, to znaczy, że jeszcze nie podjęłaś decyzji.