Widziałam te artykuły: wnuczka Szapołowskiej też się rozbiera. Nie mam z tym problemów. Zamieściłam nawet na Instagramie zdjęcia z wakacji i plaży. Później jednak je usunęłam, bo pomyślałam, że nie chcę by oglądały to jakieś oblechy. Potem jednak je przywróciłam, bo stwierdziłam, że mam to gdzieś – mówi Karolina Matej tylko dla OHME.PL w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Niebawem zacznie się w telewizji Polsat emisja serialu „Zdrada”. Podobno grasz tam główną rolę?
Nie główną, ale to ważny wątek poboczny.
Skończyłaś już filmówkę?
W tym roku zdałam egzamin dyplomowy i mam już dyplom aktora. Ale nigdy nie podejrzewałabym, że wybiorę akurat aktorstwo, w ogóle nie miałam tego w planach.
Co się więc stało – geny się odezwały?
Geny pewnie też. Ale to jednak mama mnie „zmusiła”, żebym spróbowała swoich sił na scenie. Namówiła mnie, żebym zdawała do warszawskiej szkoły filmowej. Dostałam się i tak mi się tam spodobało, że rzuciłam studia z marketingu i zaczęłam studiować aktorstwo.
Jak to się stało, że Polsat cię odnalazł? Zaczynałaś w Voice of Poland.
Tak ale nie przeszłam dalej w eliminacjach. W Szansie na sukces też mi nie poszło. Wtedy zraziło mnie to trochę do show telewizyjnych, ale dzisiaj wiem, że nie tylko ja mam wpływ na to, jak inni mnie odbierają i czy mnie lubią, czy się podobam. Niektórzy patrzą przecież na mnie przez pryzmat mojej rodziny. Na przykład nie lubią mojej babci, przez co jest mi trudniej. Ale też są plusy, kiedy okaże się, że ktoś ją bardzo lubi. (uśmiech)
Najbardziej jednak lubię gdy nikt nie wie i jestem Karoliną Matej a nie Wnuczką Szapołowskiej.
Lepiej, żeby nie wiedzieli, że twoją babcią jest Grażyna Szapołowska?
Nie obnoszę się z tym, ale i tak przecież wiedzą. Zwłaszcza że zagrałyśmy razem w jednym odcinku „Zdrady”. Ale Polsat mnie odnalazł, bo zaprosił mnie na casting jeden z reżyserów, którego poznałam przy innym projekcie i okazało się, że idealnie pasuję to tej roli.
Wzorujesz się trochę na swojej babci?
Myślę że nieświadomie tak – mam jej gesty, mamy podobny charakter, mimo że się bardzo różnimy. Staram się wzorować na niej modowo. Bo ona się super ubiera.
Świetnie się ubiera i świetnie wygląda. Ale ty masz swój styl, jesteś zupełnie inna.
Tak, bo babcia mocno stąpa po ziemi a ja jestem bardziej rozchwiana emocjonalnie. Muszę się nauczyć oddzielać emocja ze sceny od tych prywatnych. Babcia to potrafi a ja ciągle się uczę. Mam wrażenie, że jestem bardziej wrażliwa. Może to kwestia pokolenia, która jest wrażliwsze niż ludzie starsi.
Jesteś z pokolenia millenialsów. W tym roku skończyłaś dwadzieścia trzy lata. Kogo grasz w „Zdradzie”?
Nastoletnią dziewczynę, wzorową uczennicę, poukładaną, grzeczną, która nie imprezuje. Nie mogę za wiele powiedzieć, bo to tajemnica zawodowa ale w mojej grzeczności kryje się dużo żalu i niezrozumienia.
Twoja bohaterka czuje się wyobcowana?
Tak. Niektóre sceny były bardzo trudne. Próbowałam dociec, jaka jest postać z mojej roli i w końcu zagrałam tak, jakbym zagrała siebie.
To znaczy?
Wrażliwą dziewczynę, która jednak umie się odciąć i napyskować. Starałam się tych scen nie łączyć z życiem prywatnym , ale nie zawsze jest to takie proste. A aktor musi się przecież odciąć od swojej prywatności. Chociaż każdy, choćby był bardzo wrażliwy, czasem przeklnie, w życiu i na scenie.
Ile miałaś dni zdjęciowych?
Około trzydziestu. I czerpałam z nich dużą przyjemność, żebym mogła to codziennie bym grała. Były jednak takie momenty, gdy cały dzień siedziałam na planie i wstawałam rano pięć dni z rzędu. Musiałam potem odpocząć psychicznie, żeby się odciąć. Lepiej byłoby, żebym mogła grać trzy dni w tygodniu, co tydzień.
Byłaś już wcześnie na planie filmowym.
Przez rok grałam w serialu „Na Wspólnej”. Nie była to duża rola ale też nie najmniejsza.
Miałaś momenty załamania?
Dwa razy. Raz na planie „Na Wspólnej” kiedy nie umiałam się wczuć w rolę. Zagrałam źle, a po scenie wpadłam w załamanie. Miałam łzy w oczach i myślałam: dlaczego się zablokowałam, przecież ja umiałam to zagrać. Ale w takich serialach nie ma czasu na myślenie. W tym nowym serialu też była scena, z której nie byłam zadowolona, ale nie powiem która (śmiech).
Leżałaś wtedy w łóżku i patrzyłaś depresyjnie w sufit?
Nie, musiałam zagrać następną scenę. Ale jak mi się coś nie udaje, to potem długo to pamiętam. Gdy ktoś zwróci się do mnie niezbyt grzecznie albo ja powiem komuś coś złego, przez cały dzień potem się zamartwiam i myślę że mogłam odezwać się inaczej.
Powinnaś mieć kogoś, przed kim mogłabyś się wygadać.
Mam, zwierzam się mojemu chłopakowi i przyjaciółkom i wszyscy mnie pocieszają. Ale nie lubię zwierzać się rodzinie, bo potem oni przeżywają to cały dzień. Co chwilę słyszę: jak się czujesz, czy wszystko dobrze.
Zasłynęłaś jako właścicielka pięknego ciała. Czytałam, że nie masz problemów z rozbieraniem się na scenie i że w tym jesteś podobna do Grażyny Szapołowskiej.
Widziałam te artykuły: wnuczka Szapołowskiej też się rozbiera. Nie mam z tym problemów. Zamieściłam nawet na Instagramie zdjęcia z wakacji i plaży. Później jednak je usunęłam, bo pomyślałam, że nie chcę by oglądały to jakieś oblechy. Potem jednak je przywróciłam, bo stwierdziłam, że mam to gdzieś.
W gruncie rzeczy jesteś silna i życie uczuciowe też masz w porządku. Twój chłopak też jest aktorem?
W tym roku dostał się do Akademii Teatralnej i studiuje u Wojciecha Malajkata na pierwszym roku.
Zamierzasz być aktorką na etacie?
Tak, nie ma innej opcji. I wiem, że jak się w coś wierzy to tak się stanie.
A co twoja mama, Katarzyna Jungowska, mówi o twoim aktorstwie?
Uważa, że i tak jestem najlepsza, i niepotrzebnie chce zdawać dalej do szkół teatralnych. Ale ja po prostu wymagam od siebie więcej i nie chcę osiąść na laurach. Mama myśli, że mi pomaga, twierdząc że jestem taka dobra. Nieświadomie wywiera na mnie presję i kiedy grupowo mówimy jakiś tekst, to chcę go powiedzieć jak najlepiej ,ale przynajmniej wiem o tym, to nie dzieje się jakby poza mną.
To świadczy też o twojej dojrzałości. Kogo teraz chciałabyś zagrać?
Chciałabym wziąć udział w filmie powojennym. Ostatnio dostałam do zagrania urywek sceny, w której dziewczyna jest gwałcona i wydana na siłę za mąż. Nagrałam to, ale chyba potrzebuję tu większego doświadczenia, chociaż i tak dałabym radę to zagrać z pomocą reżysera
Chciałabyś grać w komediach?
Nie, ja odnajduję się w dramacie. Najlepiej w serialu wychodziły mi sceny kłótni, płaczu i rozpaczy.
Boisz się krytyki?
Nie, bo nie czytam komentarzy w Internecie, ziejących nienawiścią. A moją rolę w „Zdradzie” oceniam dobrze.
Zaczynasz nowy etap w swoim życiu – popularności i sukcesu.
Mam nadzieję, że zasłużę na dobre oceny dzięki udanym rolom, a nie z powodu bycia celebrytką. Zresztą ludzie mi nie wypominają więzi rodzinnych, po prostu pytają czy to prawda, że moja babcia jest znaną aktorką a ja to potwierdzam. I koniec tematu.
Niełatwo odciąć się od rodziny. Mieszkasz z mamą?
Nie, mieszkam sama z kotem. I przychodzi tu mój chłopak, więc nie jestem samotna. Mam też małe grono znajomych. Wydawało mi się, że jestem ekstrawertyczna ale chyba bardziej jestem skierowana na swoje wnętrze i jestem nieśmiała ale udaję śmiałą. Lubię też życie towarzyskie ale imprezowanie mi już przeszło. Nie czuję takiej potrzeby. Może po prostu stałam się bardziej dorosła?
Podobasz się sobie?
Nie, to brzmi bardzo narcystycznie. A jeśli chodzi o pracę, to nigdy do końca nie jestem z siebie zadowolona. Nic jednak na razie nie chciałabym zmieniać w swoim życiu.
To znaczy, że jesteś szczęśliwa.
Tak, tylko może chciałabym częściej widywać się w moim Frankiem. Zresztą on zagrał ze mną w serialu właśnie mojego chłopaka. Ale poza aktorstwem chciałabym jeszcze śpiewać. Nadal chodzę na lekcje śpiewu i piszę piosenki. Tylko jeszcze nie traktuję tego poważnie. Muszę sama dać sobie kopa.
Wszystko przed tobą. Czego ci życzyć?
Większej odwagi. Braku lęków i strachów.
A kariery w Hollywood?
Nie wiem, czy bym tego chciała, czy to by mnie nie przerosło. Chociaż jako Baran jestem uparta i chyba silna. I w głębi duszy mam przekonanie, że wszystko mi się uda
rozmawiała Krystyna Pytlakowska