„Prawda ma jeden kolor, kłamstwo ma ich wiele” – mówi stare indiańskie przysłowie. Czy są takie sytuacje, w których dopuszczacie powiedzenie nieprawdy? Uważacie, że istnieje kłamstwo usprawiedliwione? Chyba każdy z nas ma jakieś swoje małe sekrety, każdy choć raz w życiu ukrywał prawdę, coś przed kimś udawał. W jakimś sensie to „udawanie” towarzyszy nam od dzieciństwa. Dzieci symulują ból, żeby zwrócić na siebie naszą uwagę. A my – dorośli posługujemy się kłamstwem, by ukryć skrzętnie mniejsze i większe grzeszki.
Ale skąd bierze się w nas ta skłonność do mijania się z prawdą? Ze strachu, z chęci zaimponowania, z obawy przed zranieniem i byciem zranionym… Według naukowców, wchodząc w nową znajomość „wymieniamy” między sobą około 300 kłamstw w ciągu pierwszych dziesięciu spędzonych wspólnie minut! Dziennie kłamiemy od 100 do 200 razy. Wydaje się to niemożliwe, prawda? Spróbujcie sobie jednak uświadomić, jak często ubarwiamy nasze opowieści lub wymyślamy różne wymówki. Czasem kłamstwo stanowi dla nas pomost między tym, czego byśmy chcieli, a tym – co jest naprawdę.
Naukowcy francuscy, na potrzeby badań nad kłamstwem, wyróżnili kilka typów, kilka kolorów kłamstwa:
Kłamstwo niebieskie
Takie kłamstwo – „nie kłamstwo”. Wynika zawsze z naszego altruizmu i chęci czynienia dobra. Uważamy je za najbardziej niewinne, nie potrzebujemy, by nas za nie rozgrzeszać. Niebieskie kłamstwo nie krzywdzi tego, który w końcu odkrywa prawdę.
Przykład: Święty Mikołaj, który przynosi prezenty. To słodkie kłamstwo uskuteczniamy jak najdłużej się da. I jako dorośli żałujemy, że nie możemy trwać w nim na stałe :). Innym błękitnym kłamstwem są niewinne pochlebstwa wypowiadane podczas flirtu. „Tak małe blondynki są śliczne, ale ja wolę brunetki, takie jak ty” – słyszysz i… prosisz o więcej.
Kłamstwo białebiałe
Nie wszystkie kłamstwa są destrukcyjne. Białe pozwalają nam uniknąć otwartych konfliktów, załagodzić sytuację, przeczekać. Lub raczej dać nam takie uspokajające wrażenie. Czasem są po prostu niezbędne. Mogą też wynikać z tego, że wahamy się powiedzieć coś wprost, aby kogoś nie zranić. Na pozór chcemy chronić innych, ale tak naprawdę chronimy siebie. Białe kłamstwa ranią, kiedy odkrywa się prawdę. Są szkodliwe i nieużyteczne, prawda i tak zaboli, gdy wyjdzie na jaw. Białe kłamstwa sprawiają, że okłamanemu trudniej się skonfrontować z rzeczywistością, którą przed nami ukryto. A ten, który skłamał, usłyszy zapewne: „Dlaczego mi nie powiedziałeś?”, „Co jeszcze ukrywasz?”.
Przykład: Zapewniasz przyjaciółkę, że jej mąż jej nie zdradza, gdy właśnie widziałaś go całującego namiętnie koleżankę z pracy. Szkoda ci przyjaciółki, czy boisz się być orędownikiem złych wieści?
Kłamstwo czerwone
To jest czerwień „alarmująca”. Kłamstwo purpurowe wynika zawsze ze złych pobudek, z egoizmu, złości, negatywnych odczuć. Niszczy relacje, czasem pachnie zdradą, a kończy się utratą zaufania. Nieodwracalnie. I wraca, ciągle wraca wyrzutami sumienia, skrupułami. Jest związane z bardzo silnymi emocjami i równie silne emocje powoduje.
Przykład: „Kochanie, idę wieczorem z Hanką do teatru” – mówisz i jedziesz spotkać się z mężczyzną, z którym masz romans.
Kłamstwo szare
Chyba najpopularniejsze. Jest w nim czasem trochę chęci pomagania innym, ale głównie chęć pomagania sobie, ochrony swoich interesów. Polega na ukrywaniu niewygodnej dla siebie prawdy, albo na wymyślaniu wymówek. Nie dotyczy spraw bardzo ważnych (z punktu widzenia tego, który kłamie). Jest przez niego bagatelizowane. W jego mniemaniu, obie osoby wyciągają z tego kłamstwa jakieś korzyści
Przykład: „Będę dziś później, kochanie, mam dużo pracy” – mówi on, a tak naprawdę umawia się z koleżanką. Nie ma tu romansu, erotycznego napięcia, ale żona z całą pewnością wolałaby nie wiedzieć. Tak uważa mąż i nie mówi, żeby żonie nie było przykro.
Kłamstwo czarne
Wymyślamy je, gdy chcemy odciąć się od niewygodnej sytuacji, „przerzucić winę na innych”, oczyścić się z zarzutów, ukryć przestępstwo, zataić straszną prawdę… Czarne kłamstwa nie są społecznie akceptowalne. To typ kłamstwa, który szkodzi i rani bezpośrednio.
Przykład: „Nie, nie widziałam nigdy siniaków na jej rękach” – mówisz, żeby tylko się nie wydało, że w twojej rodzinie występuje przemoc. Tak naprawdę siniaki widziałaś nie raz.
Małe kłamstewka i większe kłamstwa nie mają płci. I kobiety, i mężczyźni kłamią, czy używając eufemizmu „ukrywają prawdę”. I mężczyźni i kobiety przedstawiają się w korzystnym świetle, „koloryzują”, by podnieść samoocenę. Kiedy jednak prawda jest „naciągana” świadomie, kiedy naginamy rzeczywistość, aby realizować swoje cele, stajemy się zakładnikami swoich kłamstw i uzależniamy się od nich. To bardzo niebezpieczna gra.