Przeczytałam w tej rubryce wiele listów od kobiet, które skarżą się, że mają trudne relacje z matkami. Niestety miałam podobną sytuację w swoim życiu. Mama od lat była moim wrogiem. Chciała mieć syna – urodziła córkę. Myślała, że będzie wychowywać idealnego chłopca – wychowywała nieidealną dziewczynkę. Czasami byłam uparta, czasami miałam złe oceny, czasami nie chciałam sprzątać swojego pokoju…
Mama zawsze była niezadowolona. Mówiła, że jestem idiotkę, okropnym dzieckiem, wybrykiem natury. Relację nie poprawiły się, nawet kiedy wyszłam za mąż i przeniosłam się do innej dzielnicy. Rzadko dzwoniłam do mamy, rzadko się spotkałyśmy, a każde spotkanie było dla mnie wielką karą.
Mama chciała, żeby zostałam lekarką. Pod dużą presją rodziców ukończyłam studia medyczne, ale pracowałam jako dziennikarka. Byłam reporterką i prezenterką telewizyjną. Matka mi nigdy tego nie wybaczyła. Jej zdaniem nie byłam ani kobietą sukcesu (bo nie dostawałam żadnych nagród), ani dobrą gospodynią (bo nie gotowałam i nie sprzątałam codziennie mieszkania). Prawie każda rozmowa kończyła się kłótnią.
Myślałam, że nie ma takiej siły, która naprawi moich relacji z mamą. Pogodziła nas pandemia
koronawirusa. Ostatni raz widziałyśmy się w styczniu 2020 roku. W lutym mój tata wyjechał do pracy za granicę i zabrał mamę ze sobą. Potem zaczęła się pandemia koronawirusa i powrót do
domu stał się niemożliwy.
Nie wierzyłam, że granice pozostaną zamknięte. Ale minęło lato, potem jesień, a rodzice nie mogli odlecieć. Czasami korespondowaliśmy przez Internet, ale nie mieliśmy czasu na długie
rozmowy, a i z połączeniem internetowym bywało różnie. Rozmawialiśmy coraz mniej. 28 października, w dniu moich urodzin, zadzwoniła do mnie. Moja mama, która tyle razy zapomniała o nich.
– Jak się masz, córeczko?
Zamurowało mnie. Nigdy nie słyszałam z jej ust takiego wyrazu, łagodnego tonu. Zawsze
była surowa lub zirytowana…
Rozmawiałyśmy prawie dwie godziny. Powiedziałam o swojej rodzinie i o problemach w pracy w czasie pandemii. Słychać było w jej głosie wsparcie, cierpliwie zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Mogę sobie wyobrazić, jaki miała rachunek za rozmowę przez telefon! Tego dnia widziałam ją z drugiej strony. Wiedziałam, że martwiła się o mnie, tęskniła za mną. Bardzo chciała mnie widzieć. Dzięki tej rozmowie coś we mnie pękło. Kiedyś myślałam, że matka mnie nienawidzi.
Niestety nie wiem, kiedy zobaczę mamę. Ograniczenia w podróżowaniu jeszcze trwają. Ale
nasze relacje już uległy poprawie. Teraz nie boję się rozmawiać z matką i mówić o tym, co mnie martwi. Niektórzy mówią, że kochamy bliskich tylko kiedy widzimy ich na zdjęciach. Zdałam sobie sprawę z innej strony tego powiedzenia. Czasami tylko odległość pomaga zrozumieć uczucia. Nasze przede wszystkim. Ta pandemia, choć tak okrutna w statystykach, paradoksalnie nas do siebie zbliżyła. Dzięki niej pogodziłam się z matką.