Kto lubi tatuaże? Kto marzy, żeby sobie zrobić, ale nie może się zdobyć na odwagę? Że boli? No trochę boli, to fakt. Pewnie jednych bardziej, innych mocniej. Że trudno się zdecydować na wzór. To już inna kwestia – wszystko zależy od gustu, potrzeby i po co ten tatuaż właściwie ma być.
Widziałam wiele idiotycznych tatuaży, łącznie z wytatuowanym imieniem niejakiego Pawła tuż za uchem dziewczyny, która może miała 17 lat. Może wierzyła, że z tym Pawłem do końca życia już będzie, a może to imię lubiła i zawsze chłopaka Pawła już szukać będzie. Nie wiem.
Za to wiem, że nie ma co poprzestawać na jednym tatuażu. Otóż amerykańscy (a jakże) naukowcy z Uniwersytetu Alabama przeprowadzili dość nietypowe badania. Otóż poprosili o próbkę śliny klientów studia tatuaży. Badali stężenie immunoglobuliny A, która odpowiada za odporność naszego organizmu i kortyzolu – czyli hormonu stresu.
Okazało się, że poziom immunoglobuliny był znacznie niższy u osób robiących sobie swój pierwszy tatuaż. Ma to pewnie związek z tym, że robienie tatuażu jest jednak dla organizmu wyczerpujące, stąd większa podatność na infekcje. Nie o tym wyniku chcemy jednak pisać. Bo naukowcy dowiedli, że każdy kolejny tatuaż zwiększa odporność organizmu oraz ułatwia radzenie sobie ze stresem.
I co wy na to? Bo ja to chyba poszukam wolnego terminu i miejsca na kolejny tatuaż.
źródło: Focus