Go to content

Iluzje uzależnionych. O systemie dumy i kontroli

Fot. iStock / OcusFocus

Każdy powód jest dobry, by sięgnąć po kieliszek. Alkoholik/alkoholiczka zawsze znajdzie pretekst, wymówkę czy usprawiedliwienie. Zwał jak zwał. Takie życie, co poradzić? Nic. W sumie, po prostu trzeba się napić. Tyle.

„To tylko jeden kieliszek, najwyżej dwa”
„Do kolacji, na trawienie”
„Na rozluźnienie”
„Jako nagroda”
„Tylko do smaku”
„Nalali mi, to nie wypada odmówić”
„Awans to pić jest mus”
„Nie chciałem/chciałam pić. Zmusili mnie”
„Dziś ostatni raz. Od jutra biorę się za siebie”
„Wszyscy przecież piją”

I te pe, i te de.

Brzmi znajomo?

Może sama/sam to komuś mówisz albo słyszysz od bliskiej Ci osoby. I myślisz sobie najpierw – racja, przecież to nic wielkiego. Raptem kilka kieliszków. Nikt się nie zatacza. Co najwyżej zamawia taxi i wraca do domu. Elegancko, na szpilkach i garsonce lub markowym garniturze i drogich butach. Następnego dnia budzi się z potężnym bólem głowy, który uśmierza małym piwem. A wieczorem lub kolejnego dnia – znów nadarza się okazja, by się
napić.
W rzeczywistości każdy powód jest dobry, by sięgnąć po kieliszek. Alkoholik/alkoholiczka zawsze znajdzie pretekst, wymówkę czy usprawiedliwienie. Zwał jak zwał. Takie życie, co poradzić? Nic. W sumie, po prostu trzeba się napić. Tyle.

Prawdy i mity

Mitem jest, że od alkoholu uzależniają się tylko i wyłącznie DDA oraz ich rodzina. Można wspomnieć tu nawet o skłonnościach genetycznych, jednak nie oznacza to, że każdy kto z alkoholikiem jest spokrewniony, popadnie w nałóg. Psychologowie podkreślają, że dużą rolę odgrywa tu osobowość. Ludzie, którzy nie radzą sobie z emocjami oraz mają niskie poczucie własnej wartości znacznie częściej się uzależniają. Nie muszą wcale mieć przykładu alkoholizmu w swoim otoczeniu. Mocny trunek pomaga im się uspokoić, zapomnieć o problemie i daje natychmiastowy efekt (w przeciwieństwie na przykład do ćwiczeń fizycznych). Ponadto dodaje im animuszu, kompleksy chowane są głęboko w podświadomości i łatwiej jest się z nimi uporać.

Choroba braku miłości

Szefowa MONAR’u, Jolanta Koczurowska, na podstawie swoich wieloletnich obserwacji stwierdziła, że alkoholikami zostają osoby, które nie doznały ciepła od drugiego człowieka. Alkoholizm określiła mianem choroby braku miłości. Osoba, wiecznie odrzucana w dzieciństwie, dla której rodzice nie mieli czasu, którą krytykowali, wyśmiewali i której potrzeb nie traktowali poważnie, bardzo łaknie uwagi, czuje się gorsza, jest sfrustrowana, nienawidzi siebie za to, że inni jej nie kochają. Nie umie sobie poradzić z ogromem emocji, jakie tej sytuacji towarzyszą. Nie wie, jak odreagować. Alkohol wydaje się być jednym z najszybszych sposobów radzenia sobie z tak olbrzymim stresem i jeśli taka osoba na niego natrafi, może szybko popaść w nałóg. Czy uzależnia się od razu? Nie, ale zauważa spokój, jaki osiąga po spożyciu. Czuje się pewniej, na miejscu złości pojawia się bagatelizacja problemu i radość, której wcześniej nie był stanie doświadczyć. Dlatego zaczyna traktować alkohol jako pocieszyciela i chusteczkę na otarcie łez, będąc jednocześnie silnie przekonanym o tym, że to chwilowe działanie, nad którym całkowicie panuje.

Świat iluzji

Osoba uzależniona zaczyna żyć w swoim własnym świecie – świecie iluzji, gdzie sama projektuje sobie swoją rzeczywistość wypełnioną procentami lub innymi substancjami uzależniającymi. Wszystko kręci się wokół picia (ćpania, seksu, brania leków itp.) i znalezieniu do tego pretekstu, a im mniej ta okazja zależna od niego (w jego mniemaniu oczywiście) tym większe przyzwolenie na to, czego tyle razy obiecywał sobie już nie robić.

Współczesny uzależniony to bardzo często osoba wykształcona, z pozycją zawodową, niekoniecznie samotna. Matka, ojciec. Córka, przyjaciółka. Czyjś brat lub kumpel. Osoby zdrowe szukają innych rozwiązań. Czytają książki, uprawiają sport, gotują, medytują, robią na drutach, majsterkują. Znajdują taką aktywność, która pozwoli im zapomnieć o troskach, daje satysfakcję oraz uspokaja, jednocześnie nie zostawiając wyrzutów sumienia ani przeświadczenia o swojej beznadziejności.
Chory, bo alkoholizm to choroba, nie potrafi znaleźć zamiennika. Wydaje mu się, że ukojenie da mu jedynie ta substancja (alkohol, narkotyk, papieros, lek itp.), która urasta do roli nadrzędnej w jego życiu. Staje się celem w samym sobie. Alkoholik nie zawsze pije na umór i nie wpada w tak zwane ciągi. Alkohol spożywa codziennie lub kilka razy w tygodniu. Tworzy otoczkę, w której wnętrzu czuje się bezpiecznie. Alkohol uprzyjemnia mu ten stan. Jest tylko drobnym dodatkiem. „Och, to nic wielkiego. Tu piwo, tam drink, wino czy tequila. Innym razem rum czy whisky. Życie trzeba smakować.” – szybko znajduje usprawiedliwienie pędząc w kolejny dzień, pełen stresu, który
będzie trzeba jakoś zredukować. A jeśli do tego dochodzą ukryte negatywne emocje, które, choć są niewidoczne, kierują taką osobę w niebezpieczne rejony. Dziś to będzie tylko lampka koniaku. Jutro dwie…

Duma

Gdy delikatnie w głowie osoby uzależnionej zaświeci się czerwona lampka to od razu ją zgasi wyraźnym obruszeniem włączając tryb – „duma”. Przecież on/ona kontroluje to picie. Pije, bo chce, a nie musi. Nie trzeba robić afery! Nie jest brudnym pijakiem. Wie, co robi i w każdej chwili może przestać. Umie się bez tego obejść. Po prostu pojawiają się okazje i nie zawsze można odmówić, prawda? Dumnie obraca się na pięcie myląc swoje oburzenie z mechanizmami obronnymi.

Wszystkie te usprawiedliwienia mają na celu samoobronę przed przyznaniem się do tego, że jest się alkoholikiem. Uzależniony, choć nieświadomy jeszcze swojej choroby, broni się na wszystkie możliwe sposoby. Najpierw delikatnie, żartem, uśmiechem, zbyciem. A im ktoś bardziej uparty, tym ostrzejsza obrona. Wyrazy typu alkoholik, choroba, klub AA wywołują złość, frustrację lub nerwowy śmiech. Chory bowiem, schowany w swojej iluzji, nie
przyjmuje do wiadomości bodźców ze świata zewnętrznego. Żyje w swojej bańce. Tam mu dobrze. Inni mu tylko przeszkadzają. Przecież nie ma żadnego problemu. Da radę funkcjonować bez żadnych trunków, a gdy okazuje się, że nie, to nawet sam przed sobą się nie przyzna, iż przekracza to jego możliwości. Neguje, minimalizuje, obwinia innych, usprawiedliwia siebie, koloryzuje i twardo obstaje przy tym, że od jutra rzuci picie. Spirala się nakręca, porusza się coraz szybciej, ale chory wciąż tego nie widzi. Nadal żyje w swojej iluzji mając przekonanie, że to całe otoczenie się sprzeniewierzyło przeciw niemu. Jest tak silnie przekonany o swojej racji, że wciąga w swój świat najbliższych. Niekoniecznie pijąc z nimi, manipulując. Bawiąc się, zrzucając na nich winę za własne picie, uzależniając atmosferę w domu od własnego humoru. Krzywdzi tych, których kocha najbardziej. Wie, że oni nie zrobią mu krzywdy.

Mechanizm działania alkoholika jest na pozór dość skomplikowany. W rzeczywistości sprawa jest dużo prosta. Musi pić, nieważne jakim kosztem. Najważniejsze to zaspokoić niesłabnące łaknienie, spowodowane chęcią stłumienia emocji, z jakimi sobie nie radzi, których nie rozumie i nie potrafi nazwać. Nie jest w stanie także znaleźć środka zastępczego na ukojenie bólu. Każda zaproponowana forma (spacer, medytacja, modlitwa, sport, techniki relaksacji) wydaje mu się śmieszna, tym bardziej, że jest przekonany o swojej silnej woli i umiejętności
zaprzestania picia w każdym momencie.

Co dalej

A jak się ma do tego profilaktyka uzależnień? Ważne jest, by nie tworzyć atmosfery strachu. Najważniejsza jest rozmowa oraz nauczenie osób, przejawiających skłonność do uzależnień, wyrażania swoich emocji, szczególnie negatywnych tj. smutek, bezradność, żal, złość, rozgoryczenie. Istotne jest uświadomienie im, że mają do nich prawo i wcale nie oznacza to ich słabości. Chodzi jednak o to, by wiedzieli, jak postępować, jeśli będą je odczuwać i
znaleźli zdrowy sposób, który pomoże im się ich pozbyć.

Alkoholik nie pokocha siebie od razu, nie wyleje zawartości butelki, jeśli ktoś mu każe. On musi nauczyć się siebie akceptować, ze swoimi wadami i słabościami. Musi zrozumieć swoje postępowanie, nazwać emocje, jakie nim targają, nauczyć się z nimi żyć, wiedzieć jak się kontrolować i – zaakceptować pomoc innych. Musi spojrzeć sobie w twarz i przyznać się do choroby, przed sobą samym, rodziną i na forum grupy wsparcia (jeśli na takie spotkania
chodzi). By móc normalnie funkcjonować często musi pracować z psychologiem, by zrozumieć swoje motywy, pokonać własne demony i na nowo zbudować pewność siebie.

Zdarza się też, że osoba uzależniona potrafi na trzeźwo świetnie funkcjonować tylko w ośrodku leczenia uzależnień. Jest doskonale przygotowana teoretycznie, sprawia mylne wrażenie osoby gotowej na opuszczenie ośrodka, w rzeczywistości jednak poza nim nie jest w stanie pohamować chęci sięgnięcia po kieliszek. Osoby mające silne efekty odstawienia mogą prezentować reakcje i zachowania zagrażające ich zdrowiu i życiu, stąd też ważne, by osoby wspierające chorego wiedziały jak zachować się w takiej sytuacji. Czasem bez hospitalizacji się nie obejdzie.

Wychodzenie na prostą to dla osoby uzależnionej katorżnicza praca, wędrówka bardzo kamienistą drogą, bolesna, z wieloma zakrętami, jednak możliwa. Należy jednak pamiętać, że opuszczenie świata iluzji jest długim procesem i całkowite wyjście stamtąd nie jest możliwe. Alkoholikiem bowiem jest się przez całe życie.