Mam poczucie, że wszyscy żyjemy obrazem. Wierzymy w to, co widzimy i wiemy, że wierzą inni. Dlatego też skrupulatnie potrafimy to wykorzystać w przestrzeni wirtualnej. „Oj tam, to tylko takie małe naciąganie rzeczywistości, przecież nikomu krzywdy nie robię” – ktoś może powiedzieć. I w sumie… będzie mieć rację. Tyle tylko krzywdę robi samemu sobie, bo jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć? Dla jak wielu rzeczy lekko przekręcić prawdziwy przekaz?
A w ile rzeczy wierzymy widząc jedynie obraz na Facebooku czy Instagramie? Obejrzyjcie, podajcie dalej. Zastanówcie się, gdzie jest prawdziwa granica? A może chcecie komuś dać znać, że czas na chwilę refleksji?