Go to content

„Życie nieraz dało mi kopa i jakoś mam tak, że się nie poddaję. Żyję w zgodzie z życiem”

Pierwszą podróż odbyłam samotnie na Sycylię. Kupiłam mega tanie bilety i dopiero siedząc w samolocie zaczęłam szukać miejsca, w którym się zatrzymam. Znalazłam uroczy, rodzinny pensjonat. – mówi Ewa Siniarska kobieta, która zrezygnowała z wieloletniej pracy w korporacji by pójść za głosem serca.

Klaudia Kierzkowska: Kilka lat temu zrezygnowałaś z pracy w korporacji. Skąd ta decyzja?

Ewa Siniarska: Pracowałam w dużych korporacjach, organizowałam różnego rodzaju eventy, wydarzenia. Nie była to praca od 9 do 17, a jej godziny były niestety nienormowane. Wciąż chciałam więcej i bardziej. Poświęcałam się pracy, często zatracając samą siebie. W końcu zdałam sobie sprawę, że za bardzo za wszystkim gonię, pędzę. Cierpiały na tym moje dzieci. Pracując tak szybko, dynamicznie, większość czasu po prostu nie było mnie w domu.

Dobrze rozumiem, że nie było to wypalenie zawodowe?

Nie, chyba nie mogę tak powiedzieć. Po prostu chciałam pójść inną drogą, spokojniejszą. Chciałam zrobić coś dla siebie. Miałam kiedyś nawet taki sen, że biegnę korytarzem i sama do siebie krzyczę – „zatrzymaj się, dokąd tak biegniesz”. Dało mi to do myślenia. Musiałam zrozumieć, czego tak naprawdę chcę, czego potrzebuję. Zawsze największym odprężeniem było dla mnie pieczenie ciast, a piekę od najmłodszych lat.Kilka lat temu zaczęłam również robić domowe torty na zamówienie. To właśnie sprawia mi radość i daje spokój. Poszłam więc za głosem serca i wybrałam właśnie tę drogę.

Kiedy zrezygnowałaś z pracy w korporacji otworzyłaś kawiarnię „Przystanek Miłość”.

Tak, zrezygnowałam z pracy w korporacji dla kawiarni. Pochodzę z rodziny cukierników, dziadek miał uroczą małą cukierenkę, w której jako mała dziewczynka spędzałam bardzo dużo czasu. Uwielbiałam to miejsce. Moja mama także bardzo dużo czasu spędzała w kuchni i chyba zamiłowanie do gotowania wyniosłam z domu. Mam taką naturę włoskiej mammy. Najchętniej wszystkich zaprosiłabym do wspólnego stołu, do tańca. Już jako mała dziewczynka organizowałam poczęstunki na podwórku. Mama na kartki kupowała czekoladę, a ja rozdawałam dzieciom. Chciałam stworzyć miejsce, w którym każdy będzie czuł się ważny i wyjątkowy.

Udało Ci się stworzyć taką swojską i sielską atmosferę?

Tak i to był mój prawdziwy sukces. Stworzyłam miejsce, w którym każdy czuł się jak w domu. Goście odpoczywali, kładli się na kanapach, czasami nawet zdarzyło im się zdrzemnąć. To było cudowne, że moi goście byli zawsze uśmiechnięci. Odwiedzało mnie bardzo dużo osób z zagranicy, z naprawdę różnych zakątków świata. Bardzo często wracali, ale tym razem przynosili dla mnie coś od siebie, np. przyprawy charakterystyczne dla swojego kraju. Zdarzało się, że razem ze mną gotowali i niejednokrotnie zapraszali do siebie.

Zaproszenia Twoich gości były zachętą do połączenia podróżowania z gotowaniem?

Kiedy usłyszałam po raz dwudziesty „musisz do nas przyjechać” stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić. Tak się zaczęło. Pierwszą podróż odbyłam samotnie na Sycylię. Kupiłam mega tanie bilety i dopiero siedząc w samolocie zaczęłam szukać miejsca, w którym się zatrzymam. Znalazłam uroczy, rodzinny pensjonat. Stałam się częścią rodziny u której mieszkałam, pomimo tego, że byłam u nich tylko trzy dni. Spędzaliśmy razem czas w kuchni, zwiedzaliśmy okolicę, dużo rozmawialiśmy o ich podejściu do życia, o tym co cenią, co lubią, co jest dla nich ważne, aby być szczęśliwym. Pojechaliśmy do znajomego cukiernika, który obdarował mnie litrowym baniakiem kremu pistacjowego i wspólnie przygotowywaliśmy tradycyjne słodkości. Po powrocie z Sycylii podzieliłam się ze znajomym tym co przeżyłam. Zdradziłam, że z ogromną przyjemnością podzieliłabym się swoimi doświadczeniami z innymi. Tak zrodził się pomysł na program „Słodkie smaki świata”.

Zaczęłaś podróżować po świecie, odwiedzać obcych ludzi. Od razu udawało Ci się nawiązać z nimi kontakt?

Kocham ludzi! Dla mnie najważniejsze jest by ze wszystkimi znaleźć wspólny język, by umieć rozmawiać. Każda podróż jest dla mnie cudownym doświadczeniem, nie mogę powiedzieć, że gdzieś było fajniej, a gdzieś gorzej. Włochy, Hiszpania czy Kreta to miejsca za którymi przepadam. Jednak bardzo w pamięć zapadła mi Gruzja. Mam taką zasadę, że do podróży zbytnio się nie przygotowuję. Nie chcę się na nic nastawiać. Jadę i poznaję świat. Wiedziałam jednak, że Gruzini są niezwykle otwarci i często proponują toasty, a gdy ktoś odmówi wypicia, uważają to za zniewagę. Pamiętam jak pierwszego dnia rano, kiedy poszłam do sklepu po bułki, piłam z panem bimber spod lady. Toastami Gruzini okazują swoją radość i otwartość, co jest po prostu piękne.

Czujesz się spełnioną kobietą?

Czuję się na pewno bardzo szczęśliwą kobietą, ale wiem, że jest jeszcze bardzo dużo przede mną. To nie jest tak, że moja droga jest usłana różami. Nie wiem czy spełniona to dobre słowo, na pewno jestem na dobrej drodze. Moim największym marzeniem jest rozwijanie mojej pasji do pieczenia jak najdłużej i dzielenie się nią z innymi. Przed lockdownem prowadziłam warsztaty podróżniczo-kulinarne dla dzieci, podczas których przygotowywaliśmy wybrane słodycze jednocześnie poznając ich historie. Dzieci są wspaniałymi słuchaczami i naprawdę są zafascynowane opowieściami o tym, że sernik był znany już w Starożytnej Grecji, o ciastkach, które wymyślili mnisi, o znanych produktach, które powstały w wyniku pomyłki. Uwielbiam pracę z dziećmi i mam nadzieję, że wkrótce wrócę do naszych zajęć. Chciałabym sprawiać, żeby ludzie dobrze się czuli i czerpali z życia jak najwięcej.

Prowadząc restaurację czułam się naprawdę fantastycznie, niestety to moje miejsce nie przetrwało próby czasu, a ja teraz wiem i przyznaję, że do tego rodzaju biznesu trzeba się bardzo dobrze przygotować. Skoro już zgromadziłam wiedzę co jest ważne, na co trzeba uważać, a gdzie nie być w gorącej wodzie kąpaną, mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś stworzyć moją małą cukierenkę. Po zamknięciu kawiarni nie zrezygnowałam z wypieków, ale skupiłam się na robieniu tortów na zamówienie.

Pandemia zmieniła Twoje postrzeganie świata?

Pandemia to bardzo ważny czas dla nas wszystkich, ogromna lekcja. Była to wspaniała okazja do przewartościowania życia i zobaczenia co ja mogę, czego chcę. Możliwość zobaczenia jak mogę się do tej sytuacji dostosować. Na początku pandemii byłam w stadium przygotowywania tortów na wielkie imprezy. W momencie, w którym został ogłoszony lockdown, wkurzyłam się niesamowicie, bo wszyscy zaczęli rezygnować z zamówień. Na szczęście to była tylko chwila zwątpienia. Zaczęłam zastanawiać się, jak mogę się do tej sytuacji dostosować i co z tego mogę wyciągnąć dla siebie. Uświadomiłam sobie, że ludzie przecież nadal będą obchodzić urodziny, tylko w mniejszym gronie. A urodzin bez tortu nie ma. Wyszłam z minimalistyczną ofertą, która na szczęście się sprawdziła. Przekierunkowałam swoje życie na takie, jakie w danej chwili było możliwe.

Skąd w Tobie taka determinacja?

Chyba mam taki charakter. Życie nieraz dało mi kopa i jakoś mam tak, że się nie poddaję. Żyję w zgodzie z życiem, zwłaszcza od momentu, w którym dzięki przyjaciółce odkryłam medytacje, dzięki którym wszystko przyjmuję z większym zrozumieniem, akceptacją i pokorą. Wszystko co przeżyłam jest dla mnie lekcją. Nie załamuję się, że coś się nie udało, tylko zastanawiam, co mogę zrobić, aby wyciągnąć z tego wniosek i pójść dalej. Podobnie jak coś mi się nie udaje, nie walę głową w mur i nie idę w zaparte, tylko zastanawiam się, czy to aby na pewno dla mnie.

Czasami okazuje się, że czegoś bardzo chcę, ale to coś mi nie wychodzi. Dzieje się tak z jakiegoś konkretnego powodu i daję sobie wtedy czas. Tak jak było na przykład z moimi programem „Słodkie smaki świata” w TVP Kobieta, zaczęłam przygotowywać go już trzy lata temu. A właśnie teraz nadszedł taki moment, że ujrzał on światło dzienne. Każde zamknięcie jakichś drzwi jest otwarciem czegoś nowego. Trzeba tylko patrzeć, zauważać i doceniać co daje nam życie.

Do jakiego zakątka świata zamierzasz teraz pojechać, gdzie nas zabierzesz?

Może cię zaskoczę, ale chcę fajnie pokazać naszą Polskę. Uwielbiam polskie smaki, kocham smaki Podlasia, uwielbiam nasze gospodynie. Z tych słodkich smaków chciałabym z jedną z gospodyń upiec marcinka. To przepyszne, ale wymagające ciasto, bo składa się z kilkunastu cienkich warstw i chciałabym poznać tajemnicę szybszego przygotowania niż robię to sama 🙂 Chciałabym też dotrzeć do mniej oczywistych miejsc w Polsce i je pokazać w programie.