Nigdy nie darzyłam szczególną miłością świąt Bożego Narodzenia. Nigdy też nie byłam wielką fanką uroczystości rodzinnych, gorączkowych zakupów i niekończącego się obżarstwa przy świątecznym stole. Pytania o plany rodzinne, „kiedy wreszcie się ustatkujesz i urodzisz dziecko?”, czy „znajdziesz tego jedynego?”, wydają się wtedy być nieuchronne, jak choinka na wigilijnym stole. To między innymi dlatego postanowiłam, że tegoroczne Święta spędzę… w zupełnej SAMOTNOŚCI!
Kiedy powiem sobie „dość”? Powiedziałam!
„Dość” – to słowo, które zmieniło moje podejście do Świąt. Dość pytań o to, kiedy urodzę dziecko, dość społecznych oczekiwań, dość udawania radości. Postanowiłam rzucić wyzwanie tradycji i odkryć magię Świąt na własny sposób.
„Dość” nie oznacza rezygnacji z tradycji, ale odważenia się na własne przeżywanie Świąt. To nie tylko zmiana lokalizacji, ale przede wszystkim zmiana podejścia do życia. Święta w tropikach to podróż w głąb samej siebie, gdzie zamiast pytań o przyszłość, pytamy o to, co nas naprawdę cieszy…
Moje pierwsze święta w ciepłych krajach
Nieustanne pytania o karierę, życie osobiste i to, kiedy wreszcie postanowię się ustatkować – to dla wielu z nas nieodłączny element Świąt. Właśnie dlatego w tym roku postanowiłam wywrócić tradycję do góry nogami i zamiast spędzać Boże Narodzenie w rodzinnym gronie, postanowiłam uciec samotnie w ciepłe kraje, w otoczenie pięknych plaż i szumu fal. Być może dla wielu to egzotyczna odskocznia, ale dla mnie stała się ona formą wyzwolenia od konwenansów i presji społecznej.
Ostatnio coraz popularniejsze staje się spędzanie świąt w tropikach. Wielu z nas zamiast tradycyjnych potraw świątecznych woli egzotyczne owoce i grillowane ryby. Dla mnie to nie tylko zmiana kulinarna, ale także symboliczna odmiana od przywiązywania się do tradycji, które nie zawsze przynoszą radość.
Dlatego postanowiłam wyjechać?
Powodów jest kilka. Przede wszystkim dlatego, że nie chciałam już dłużej słuchać kłótni przy wigilijnym stole czy drażniących pytań o mój cywilny stan. Postanowiłam, że spędzę te święta samotnie, z dala od zimnej rzeczywistości, w miejscu, gdzie zamiast śniegu, pada tylko złote światło zachodzącego słońca.
Moje święta na tropikalnej plaży zaczęły się od chwili, gdy zanurzyłam stopy w miękkim, złocistym piasku. Zamiast ubierać choinkę, wybrałam palmy, które swymi liśćmi tańczą w rytmie bryzy morskiej. Świąteczne światełka odbijają się w muszlach, a zamiast wąchać zapach pieczonego karpia, delektuję się wonią egzotycznych kwiatów. Jest to dla mnie czas, kiedy zamiast ścigać się z czasem, cieszę się chwilą.
Wigilia w tropikach to zupełnie inne doświadczenie niż to, do którego byłam przyzwyczajona. Zamiast stać przy tłustych garnkach, wolę leżeć na gorącej plaży. Zamiast piec ciasta i dekorować dom, wolałam nurkować w krystalicznie czystej wodzie oceanu. Zamiast siedzieć przy długim stole otoczonym rodziną, cieszyłam się chwilą samotności, w której mogłam zastanowić się nad mijającym rokiem i planami na przyszłość.
Samotne Święta to błogosławieństwo
Oczywiście, niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego ktoś w ogóle chciałby spędzić Święta z dala od najbliższych? Dla mnie jednak samotność stała się swoistym błogosławieństwem. W tym spokoju znalazłam szansę na introspekcję, na skoncentrowanie się na sobie i swoich potrzebach. Zamiast udawać radość na rodzinnych spotkaniach, mogłam autentycznie cieszyć się chwilą, z dala od oczekiwań społecznych.
Wigilia w tropikach to nie tylko ucieczka od zimna, ale także od uprzedzeń i konformizmu społecznego. To czas, kiedy nie muszę tłumaczyć się przed nikim, ani tłumić swoich pragnień czy marzeń. Wolność od społecznych oczekiwań pozwala mi być sobą, nawet jeśli to oznacza spędzanie Świąt samotnie na plaży.
Nowa perspektywa na życie
W tych chwilach samotności na plaży zdobywam nową perspektywę na życie. Odkrywam, że szczęście nie zawsze zależy od spełniania cudzych oczekiwań czy tradycji. Czasem trzeba odważyć się przełamać rutynę, wyjść poza utarte ścieżki i znaleźć swoją własną definicję radości. Samotność wcale nie musi oznaczać samotności ducha. Może być to czas poświęcony sobie, na odkrywanie własnych potrzeb i pragnień.
Ta moja własna, niekonwencjonalna forma Wigilii, pełna spokoju i refleksji, dała mi szansę na prawdziwe zrozumienie siebie i otaczającego mnie świata.
Jeśli Ty też pragniesz wyrwać się z tego niekończącego się wiru oczekiwań i tradycji, uciec nie tylko przed mrozem, ale także przed pytaniem „kiedy?”, zrób to bez wahania i zanurz się w cieple tropików, gdzie zamiast śniegu, słońce delikatnie pieści skórę a wiatr rozwiewa włosy. Bo czasami warto zrobić krok w bok, aby zobaczyć, co jest poza utartym szlakiem.
Bądź aktywną kreatorką własnego losu
Droga Czytelniczko, może i moje podejście do Świąt jest odrobinę niekonwencjonalne, ale w tym wszystkim chodzi przecież o radość, prawda? Dlaczego więc mamy się ograniczać do tradycyjnych schematów, skoro świat stoi przed nami otworem? Dlaczego zamiast gorączkowo przygotowywać się do Świąt, nie spędzić ich na tropikalnej plaży, gdzie Boże Narodzenie nabiera nowego, znacznie bardziej przyjemnego wymiaru? Moje Święta to teraz błogie lenistwo w cieple tropików, gdzie czas płynie inaczej, a spokój i radość są gwiazdami błyszczącymi na świątecznym niebie.
Czy Ty też marzysz o Świętach wolnych od uprzedzeń, gdzie liczy się tylko teraźniejszość? Wyjedź jak najdalej i pamiętaj, że życie jest zbyt krótkie, żeby trzymać się sztywnych zasad.
Żegnając się z Wami zza kokosowej palmy, życzę Wam Szczęśliwych Świąt, gdziekolwiek je spędzacie!
Anna Borkowska